czwartek, 26 grudnia 2013

Binge eating disorder - zaburzenia odżywiania






Zaburzenia odżywiania to temat, który jest mi póki co bliższy niż dieta paleo i zdrowe odżywianie. Nie będę się rozpisywać w teorii na czym to polega, bo każdy mniej więcej wie, co to anoreksja, bulimia czy jedzenie kompulsywne- to ostatnie jest najmniej znane, wielu ludziom trudno w ogóle w to uwierzyć. O tak, np. mojej mamie, która widząc mój apetyt, kupowała mi coraz więcej słodyczy, myśląc, że sprawia mi radość.
Niestety na wsparcie ze strony bliskich w przypadku jedzenia kompulsywnego rzadko możemy liczyć, co wynika z moich obserwacji i licznych rozmów na forum z dziewczynami o podobnych problemach.
Dlatego radzić musimy sobie same.

Chciałabym wam wszystkim pomóc, ale nie potrafię, bo problem leży w nas samych i jeśli nie zaczniemy się zagłębiać w naszą psychiką np. z pomocą psychologa (nawet 1 wizyta wystarczy, żeby chociaż zacząć rozumieć sedno swoich problemów) to napiszę tylko kilka wskazówek, rad, które mi najbardziej pomogły.


Przełomem było moje złe samopoczucie, zatrucie helicobacterem, praktycznie po wszystkim miałam mdłości i okazało się, że nie mogę jeść glutenu. Od tamtej pory zmieniłam diety, zbiegło się to z wyprowadzką na studia i z perspektywy czasu mogę stwierdzić, że z dnia na dzień problem zniknął.

Ok, przejdźmy do rad:

1)      Wyeliminuj tzw. „triggery” (z ang. wyzwalacze), wiem, że sytuacji powodujących kompuls jest tysiące, a jak nie ma, to zawsze ją sobie wymyślimy, ale mam na myśli triggery związane z jedzeniem tj. cukier i zboża (mąka, makaron, ryż) -przede wszystkim. Mają wysoki indeks glikemiczny, przez co podnosi nam się energia, ale zaraz opada i sięgamy po więcej. Powoduje to reakcję łańcuchową trwającą czasem kilka godzin. Mimo powstrzymywania się, sięgamy po więcej. Najlepiej wyeliminuj te produkty NA ZAWSZE. Ja tak zrobiłam i została mi tylko walka z ludźmi dookoła, którzy tego nie akceptują.

Paradoksalnie, kiedy jadłam zboża, słodycze i cierpiałam na jedzenie kompulsywne, uważana byłam za normalną, a teraz kiedy przestrzegam diety i jem „dziwne rzeczy” typu płatki kokosowe, placki z mąki lnianej i orzechowej, używam masła klarowanego - to jestem nienormalna - dbając o swoje zdrowie.


„I tracę życie nie jedząc słodyczy!!”.

u sure?

Póki co nie zauważyłam, żebym od tej zmiany coś straciła, no, może oprócz kilogramów ;).

Cukier, biała mąka i inne zboża = kompuls.

Co jeść ?
Najlepiej warzywa (wszystkie dozwolone, no może oprócz ziemniaków, bo też mają wysoki IG), jakieś mięso np. indyk czy ryba, jajka i zdrowy tłuszcz (masło klarowane ew. zwykłe, olej kokosowy itp.), nasiona, orzechy. Owoce surowe i suszone tez nie są dobrym wyjście, to też cukier – glukoza i fruktoza – tak samo są triggerami.
 Jem tak 3 razy dziennie, czasem urozmaicając o słodycze i owoce, co można zobaczyć w poprzednich postach. Jednak trudno jest zjeść tylko 2-3 ciastka ;) Dlatego na początek odradzam.
Sprawdź co jem i co pozwala mi unikać jedzenia kompulsywnego tutaj.

Dodam, że wbrew pozorom, przy tej chorobie lepiej jeść 3 duże posiłki niż 5 małych i przekąski. Bo każdy posiłek to trigger, więc im ich mniej, tym lepiej. Jak zjem rano duże śniadanie, ok. 600 - 700 kcal, to dopiero po powrocie z uczelni jestem głodna i mogę spokojnie zrobić obiad, nie martwiąc się podczas zajęć, że muszę coś zjeść i nie sięgam po żadne gotowe produkty. Które są kolejnym triggerem. Po obiedzie, kolejne 600 kcal i do wieczora nie jestem głodna i po prostu nic nie jem przez ten czas – z czasem można się tego wyuczyć, tak, mi też było ciężko… No i kolacja, zwykle do 600 kcal.

Wiem, że wszystkie chciałybyście szybko schudnąć – ale restrykcyjna dieta to kolejny trigger. Im mniej kalorii w ciągu dnia, tym większa chęć na kompuls. Również przez to przeszłam i mam nadzieję, że uwierzycie mi na słowo. 800 kcal dziennie wyprowadziło cały mój organizm z równowagi, nabawiłam się m.in. nerwicy lękowej, która sama w sobie jest triggerem-gigantem ;x.

*Jeśli początkowo nie możesz przestać jeść słodyczy - jedz najpierw te samodzielnie zrobione np. takie ciasteczka lub takie. Do tego owoce surowe i suszone, eliminuje je z czasem.

2)      Spędzaj czas w towarzystwie osób, które lubisz/kochasz. Unikaj spędzani a czasu z ludźmi, których nie lubisz, którzy nie tolerują Twojego jedzenia. Wydaje się łatwe, a jednak takie proste nie jest. W moim przypadku znalezienie wspaniałego chłopaka i wyprowadzenie się z domu były najlepszymi wydarzeniami w moim życiu. Oczywiście nie zrobimy tego z dnia na dzień i z pozoru może wydawać się, że w rodzinnym domu jest najlepiej, jednak u mnie się to nie sprawdza.

dom rodzinny = kompuls.

bycie poza domem = miło spędzony czas

3)      Zadbaj o zdrowie psychiczne.
Polecam You Tube, kanał Rozwojowca, a także instruktażowe filmiki o medytacji. Nagraj sobie na telefon np. ten filmik i słuchaj codziennie przed snem. Nie zawsze od razu zaśniesz, ale mi o dziwo pomaga, nie wymyślam wtedy różnych scenariuszy, które i tak się nie spełnią, nie zadręczam myślami nad sobą. Z czasem można nauczyć się medytować bez instrukcji, a nawet bez muzyki. Jeśli opanujemy tą sztukę to na 100% pokonamy jedzenie kompulsywne. Na początku jednak wystarczy nauka wyciszenia się, chociażby przed snem.



chora psychika =kompuls

4)      Nie myślimy ‘nie mogę tego zjeść” tylko „nie chcę tego zjeść”. W przypadku słodyczy „nie jem takich rzeczy”.

5)      Kolejna z pozoru oczywista rzecz – znajdź hobby. Znajdziemy ją we wszystkich artykułach na temat kompulsów.  Ja lubię tworzyć- ozdabiam pudełka, robię napisy na koszulkach, tworzę własne kosmetyki, np. pastę do zębów, a także czytam na temat diety paleo i zaburzeń hormonalnych – to mnie na prawdę wciąga i pochłania czas. Długo myślałam, że moją pasją jest fotografia, jednak nie jestem do tego zbyt cierpliwa, przez co kilka lat w zasadzie męczyłam się, upierając się, że to lubię. I to również nie pozwalało mi się wyleczyć.

6)      W chwilach kryzysu lub długotrwałej walki z myślami wyrzućmy jedzenie – chodzi mi głównie o słodycze. Pewnie część osób, która tu wchodzi, jeśli taka jest - eko-maniaków - się oburzy, ale w przypadku tej choroby czasem naprawdę jedzenie lepiej jest wyrzucić niż je zjeść i niszczyć swoje zdrowie fizyczne i psychiczne. Ja robiłam tak, że np. do paczki ciastek dolewałam zmywacz do paznokci, żeby mieć pewność, że już ich nie zjem. Hmm to chyba najgłupsze co napisałam na tym blogu (na pewno nie najgłupsze, co w życiu zrobiłam ^^) ale działa! I naprawdę można czuć się wtedy dumnym ;) Tylko chore dziewczyny mnie zrozumieją, ale mam nadzieję, że tylko takie to czytają.

7)      Nigdy nie miałam problemów, żeby czegoś nie kupić, tzn. jak byłam np. z mamą w sklepie, to odpierałam wszelkie pokusy. Do koszyka nigdy nie wkładałam żadnych słodyczy, tylko to, co potrzebne. Nie wiem jak u was, wiec w tej kwestii nie doradzę. Jednak kiedy już się jest w domu, a na półkach pełno jedzenia, to jest gorzej. Dlatego tu sprawdza się wyrzucanie. Oczywiście lepszą opcją jest wyjście z domu i zrobienie czegoś konstruktywnego, ale czasem naprawdę nie ma się ochoty. Dobrą opcja jest picie dużej ilości wody z miodem i sokiem z cytryny lub witaminą C i dobrych herbat - wypełnią żołądek, są smaczne i odechciewa się jeść. Piję nawet 6 różnych dziennie : )




8)      Nie poddawaj się. To, że znów zaliczyłaś kompuls, nie znaczy, że przegrałaś. Przegrałaś bitwę, ale nie przegrałaś walki.

9)      Uzupełnij niedobory witamin i minerałów. Przy chorobach związanych z odżywianiem, trawienie jest również zaburzone, co prowadzi do pogorszenia wchłaniania substancji odżywczych w jelitach. Dlatego ważne jest uzupełnienie ich niedoboru - są one również wyzwalaczami kompulsu! Zbadaj np. poziom ferrytyny i żelaza, wit B12, wapnia, potasu, sodu, lub kup sobie prewencyjnie dobry preparat, polecam firmę Now Food, Puritan’s Pride, Solgar i Swanson. Wybierz albo dobrą multiwitaminę- jedyną jaką polecam to Solgar VM 75, lub wybierz witaminy osobno (uważam to za lepsze rozwiązanie)– kompleks witamin z grupy B, kwasy omega 3 (bardzo ważne), witamina D3 (również bardzo ważna), żelazo, witamina B12, a także naturalny ostropest na wątrobę, herbata czy sok z pokrzywy na oczyszczenie z toksyn, cynk na skórę i paznokcie – wybierz chelatowany, a na koncentracje i nerwicę lękową polecam inozytol w dawkach ok. 10 g dziennie i cholinę ok. 2g (działają synergistycznie), witamine c (kwas l askorbinowy, spożywczy do kupienia w Internecie) rozpuszczaną w wodzie w dawkach min 2-3 g dziennie, czy magnez (siedmiowodny w proszku) rozpuszczony w wodzie (proporcje 1:1) wcierany w nadgarstki (z początku piecze!).
      Na polepszenie trawienia: gotowane siemię lniane- ohydne, ale skuteczne. Można dodać miodu, lub gotowa np. na soku pomarańczowym, aż do zrobienia się charakterystycznego "glutka". L-glutamina na czczo, sproszkowana, ok 20g dziennie. Guarana, papryka chilli, pieprz cayenne -na przyspieszenie przemiany materii. Szklanka zimnej wody z cytryną i świeżym imbirem, również na czczo.

Niestety, każdy musi wypracować swoje metody. Pamiętam jak ja czytałam wiele poradników na ten temat, drukowałam i wieszałam sobie. I nic, kolejne przegrane bitwy.
Wierzę, że i dla was przyjdzie czas, kiedy przestaniecie traktować jedzenie jako ulgę i rozwiązanie problemów na daną chwilę.

A teraz was trochę nastraszę, na zakończenie, przez moje zaburzenia odżywiania cierpię aktualnie na:

nietolerancje glutenu, insulinooporność, prawdopodobnie zespół policystycznych jajników, chorobę Gravesa- Basedowa, niedoczynność tarczycy,Hashimoto, wyczerpane nadnercza, niedobory witamin (choć już uzupełnione). Do tego wieczne zmęczenie i problem z koncentracją - to raczej objaw powyższych. Problemy z trawieniem. Nerwica lękowa. Wypadanie włosów.


Na szczęście wszystko to da się wyleczyć, a raczej zaleczyć medycyną niekonwencjonalną – mój kolejny cel i przedmiot zainteresowań. 



"Nie rezygnuj nigdy z celu tylko dlatego, że osiągnięcie go wymaga czasu. Czas i tak upłynie"

"Żadne jedzenie nie jest aż tak dobre, by było warte chociażby kilograma"


CZYTAJ DALEJ
wtorek, 24 grudnia 2013

paleo ciastka bez pieczenia


Tym razem ciastka, nie wytrzymałam i zrobiłam. Na wigilię, żebym też miała co jeść.

Wyszły takie... karmelowe. W każdym razie zasmakowały babci i dziadkowi, którzy żywią się tymi sklepowymi, z cukrem.







Składniki:

-1/2 szklanki mąki lnianej (zmielone siemię) lub kokosowej lub orzechowej
-1/2 szklanki wiórków kokosowych
-1/2 szklanki masła ghee lub oleju kokosowego - dałam mniej
-1/4 szklanki miodu - również dałam mniej
-1/4 szklanki kakao- ja dałam surowe, zmiażdżone ziarna (ewentualnie 2 łyżki sklepowego)
-szczypta soli himalajskiej


opcjonalnie: sezam, zmiażdżone orzechy, krem kokosowy, masło orzechowe, ziarna słonecznika - do masy lub na posypkę




Wszystkie składniki miksujemy. Formujemy ciastka na tacce/talerzu/ czymkolwiek płaskim i dajemy do lodówki na conajmniej godzinę. Ja dałam najpierw do zamrażarki na 20 min, potem do lodówki.

i ciastka z foremek do kostek lodu ;)


CZYTAJ DALEJ
poniedziałek, 23 grudnia 2013

paleo ciasto bez pieczenia, bez mąki, nabiału


 Pomimo, że miałam wielki zapał robić świąteczne paleo ciastka i ciasta, to jednak stwierdziłam, że nie, odpoczywam w te święta, których zresztą praktycznie nie obchodzę.

Wczoraj jednak zostało mi sporo mleka kokosowego i wymoczonych wiórek z robienia kakao (wreszcie kupiłam surowe! jest znacznie delikatniejsze od tego ze sklepu i czekoladki wychodzą smaczniejsze ♥)
i wpadłam na pomysł zrobienia ciasta.

Niestety nie mam odpowiedniej formy (wyjmowałam je z pudełka łyżką...), więc nie wyszło zbyt estetyczne, ani nie wzięłam ze sobą aparatu, więc zdjęcia jeszcze pogarszają ten fakt, jednak jestem pod wrażeniem smaku także wstawiam przepis:

składniki:
-mleko kokosowe (z 3 szklanek wiórków i 6 szklanek wody)
(wiórki zalewamy wodą, odstawiamy na co najmniej godzinę, po tym czasie blendujemy wodę z wiórkami, następnie odcedzamy wiórki)
-wiórki kokosowe z w/w procedury
-mandarynki lub jakiekolwiek inne owoce
-masło ghee lub olej kokosowy
-żelatyna
opcjonalnie: stewia lub miód i kakao



dół:
mleko kokosowe blendujemy z owocami, ja użyłam 6-7 mandarynek. Następnie rozpuszczamy w gorącej wodzie odpowiednią ilość żelatyny i dodajemy do masy, ponownie miksujemy. Wylewamy do formy i czekamy, aż zgęstnieje.

góra:
wiórki pozostałe z mleko mieszamy z 6 łyżkami masła ghee i opcjonalnie dajemy 2 łyżki kakao i 2 łyżki stewii/miodu.
Gdy "galaretka" stężeje smarujemy ją wiórkami z masłem i wstawiamy na godzinę do lodówki, lub jemy od razu : )

Jest to moje pierwsze ciasto paleo, a jako, że w domu rodzinnym, nie mam piekarnika, niestety jest bez spodu. Ale przynajmniej RAW. Bez mąki i nabiału, zdrowe i smaczne. No a spód bez pieczenia pewnie wkrótce wymyślę ^^





CZYTAJ DALEJ
środa, 18 grudnia 2013

Czekoladki paleo



Uwaga - silnie uzależniające!
Szybkie, proste w przygotowaniu i przede wszystkim zdrowe ;)

Składniki:
-2 łyżki kakao (lub karobu)
-1-2 łyżki cukru kokosowego/miodu/rozgotowanej papki z daktyli/ksylitolu
-2-3 łyżki masła ghee lub oleju kokosowego
-4-5 łyżek kremu kokosowego (zmielonych wiórek kokosowych) lub niezmiksowanych, jednak dając krem mają delikatniejszy smak

Przygotowanie:
Jeśli nie mamy gotowego kremu kokosowego (można kupić przez internet lub w sklepach ze zdrową żywnością, np. firmy Amaizin 7-8zł/200g pod nazwą "pasta kokosowa") mielimy kokosowe wiórki (najlepiej takie bez dodatku siarki, są dostępne m.in. w Lidlu) w blenderze lub młynku do kawy na gładki krem. Wrzucamy do garnka, dodajemy masło lub olej w konsystencji płynnej (najlepiej trochę podgrzać, wtedy wszystkie składniki lepiej się połączą). Następnie dodajemy miód (lub inny, zdrowy zamiennik cukru) oraz kakao lub karob. Można dodać także odrobinę cynamonu, wanilii, kawy czy pokruszonych orzechów, aby nadać im ciekawy smak. Całość dokładnie mieszamy, a następnie przekładamy do foremek na kostki lodu lub specjalnego, na czekoladki. Jeśli takiego nie posiadamy, możemy po prostu przełożyć do płaskiego naczynia (w tym wypadku po zastygnięciu należy czekoladę pokroić na dowolnej wielkości kawałki). Wkładamy na 15-20 min do zamrażarki lub na godzinę do lodówki. Gotowe!




CZYTAJ DALEJ
wtorek, 17 grudnia 2013

Dlaczego uważam, że lekarze źle przepisują leki pogarszajac nasz stan zdrowia?




Szczególnie jeśli chodzi o te, przepisywane na łagodzenie dolegliwości układu trawiennego.
-tu na prawdę wszystko DA SIĘ załatwić odpowiednią dietą.

Nie potrafię podać ani jednej nazwy leku, przepisanego przez lekarza, który mi pomógł. 
Pomaga i owszem, zarobić dodatkowe pieniądze lekarzom. Przepisują, to co, za co im zapłacą, że przepiszą, proste i smutne.

Oczywiście thyrozol i euthyrox uratowały mi życie, niestety przepisywane były w złych dawkach....
teraz cierpię na skutki - problemy z oddychaniem, sercem, nerwica... a na to dostaję kolejne leki, których oczywiście nie wykupuję.

 Dopiero dieta, suplementy, brak paniki i zamartwiania się złymi wynikami badań, spowodowały, że odzyskałam nadzieję na zdrowie. Lekarze  niestety powodowali, że czułam się coraz gorzej. Nie szukali prawdziwej przyczyny moich objawów, tylko ewentualnie przepisywali np.ziołowe leki na uspokojenie, skoro jestem nerwowa...

Co brałam/biorę:

1.       Thyrozol  - przepisany przy nadczynności tarczycy, która pojawiła się u mnie 3 lata temu. Oczywiście wtedy nie miałam wyjścia, trzeba było coś brać, bo byłam bliska przełomu tarczycowego- prawie nie spałam, miałam duszności i kołatało mi serce. Wpadłam w chroniczną hiperwentylację i chciałam umrzeć. Co na to lekarz? Przesadzam, mam iść do psychologa, dojrzewam. Dopiero po paru miesiącach pani doktor zleciła mi TSH, które wynosiło 0,007.
Zanim dostałam thyrozol minęły 2 miesiące, a ja zaliczyłam ok. 4 wizyt u endokrynologa, marnując na niego 320 zł, bo najpierw musiał zrobić przeciwciała, wolne hormony itd. Wiem, że tak powinien zrobić, ale przy moim samopoczuciu czas naprawdę miał znaczenie, a za pewne mój ówczesny stan spowodował nieodwracalne zmiany w moim organizmie, a na pewno psychice... Lepiej znaleźć od razu dobrego i konkretnego.

2.       Euthyrox – biorę aktualnie przy niedoczynności. Jeśli nie mamy Hashimoto, warto postarać się o suplementację jodem, zmianę diety i możemy wyleczyć sobie tarczycę. W skrajnych przypadkach jednak euthyrox czy inne tabletki z hormonami tarczycy (letrox, armour itd.) są konieczne. Co jednak w tym temacie mi nie pasuje?
Panie farmaceutki, panie magister, wydające raz letrox, raz eutyrox, bo twierdzą, że to to samo. Otóż nie, letrox pozbawiony jest laktozy, na którą możemy mieć nietolerancje, nawet o tym nie wiedząc.
Druga rzecz, to przepisywanie euthyroxu tylko na podstawie TSH, póki co wszyscy moi endo tak robili. A tu jeszcze jest ft3 i ft4 ich poziom też ma znaczenie.

3.       Diane-35– standard przy podwyższonym testosteronie u nastolatek, przepisywana przez ginekologów, często bez dokładnych badań. „Polepszy się Pani cera, o ciąże się pani nie będzie musiała martwić”… same plusy : ) Otóż Diane znacznie rozregulowała mój układ hormonalny i teraz mam sporo do naprawienia…

4.       Androcur – stosowany w ciężkich przypadkach. Niszczy wątrobe, zatruwa organizm, ale pomaga przy łysieniu androgenowym… niestety o jego negatywnych skutkach nie zostałam poinformowana i teraz muszę bardzo dbać o wątrobę…Plus jest taki, że przestały wypadać mi po im włosy, dlatego tak ciężko mi go odstawić...

5.       Duspatalin – przepisywany przy Zespole Jelita Drażliwego. Naprawdę nic nie wnosi, mimo, że czasem można odczuć ulgę – w praktyce rozleniwia jelita, zaburza ich pracę. Niepotrzebnie łykana chemia.
Jeśli mamy problem z trawieniem i wydalaniem, trzeba szukać przyczyny, a nie ją maskować. U mnie przyczyną okazał się gluten.
Co powiedział lekarz? „ZJD. Będzie jeszcze gorzej, skoro Pani nerwowa. Gluten absolutnie nie szkodzi, proszę jeść lekkostrawne rzeczy (ryż, jasne pieczywo, jogurty)”…. bez komentarza.

6.       Polprazol –  nagminnie przepisywany przy problemach żołądkowych, przepisany mnie, mojej mamie i mojej babci. Najczęściej przepisywany na zgage, ponieważ obniża poziom kwasu solnego w żołądku. Tymczasem to co, powoduje problemy trawienne i zgagę to ZA MAŁA ILOŚĆ KWASU W ŻOŁĄDKU, przez co pokarm nie jest dokładnie strawiony, powodując m.in. wzdęcia, mdłości, zaparcia, podrażnienie śluzówki, zgagę. Źle strawiony pokarm, zamiast przesunąć się do jelit, zalega w żołądku i fermentuje. Polprazol i inne lekki IPP pogarszają ten problem, chociaż początkowo, może wydawać się, że jest lepiej. Z czasem trzeba „tylko” zwiększać dawkę co powoduje jeszcze większe spustoszenie w organizmie np. niedobór wit B12, czy odkładanie kwasu moczowego.
Jak zatem zwiększyć wydzielanie kwasu solnego? Pić przed jedzeniem wodę z sokiem z cytryny lub octem jabłkowym NIEPASTERYZOWANYM np. domowym lub tym z Rossmanna. Albo kupić tabletki z enzymami np. firmy Now Food – Super enzymes czy Solaray -HCL with Pepsin.

7.       Vitaral – dostałam na uzupełnienie żelaza w organizmie, co jest śmieszne, ponieważ moja ferrytyna była przy dolnej granicy. Jest go tam zdecydowanie zbyt mało, by uzupełnić niedobory – 6,15 mg, w dodatku zawiera otoczkę cukrową.  Kupiłam Iron Complex firmy Now Food, gdzie żelazo jest 27mg (150% dziennej dawki), a także jest w nim wit B12 833% dziennej dawki (jest kiepsko wchłaniana, dlatego takie dawki). Brałam dwie kapsułki dziennie i dopiero ten lek podniósł mój poziom do prawidłowego.

CZYTAJ DALEJ
czwartek, 12 grudnia 2013

Paleo diet photo part VII

MY PALEO DIET IN REALITY

1. Omlet z brzoskwiniami i domowa galaretka pomarańczowa z kremem kokosowym 




2. Kakao z karobu (karob + woda + mleko kokosowe)

 3. Pieczona marchewka, cebula, pomidor z indykiem, czosnkiem i rukolą

4. Pieczona cukinia, szpinak i indyk 

CZYTAJ DALEJ
wtorek, 3 grudnia 2013

Szybko, tanio, zdrowo -paleo.





Nie mam czasu i pieniędzy to najczęstsza wymówka ludzi chcących, ale nie realizujących swoich celów/marzeń/zamiarów.

Dokładnie tak jest ze zdrowym odżywianiem, a za tym kryje się tylko i wyłącznie "nie chce mi się".

Wystarczy jednak wyrobić sobie nawyk regularnych zakupów i dojść do wprawy.

Może nie pracuję od rana do wieczora, ale jednak studiuję i wracając codziennie z uczelni nie mam ochoty stać nawet 20-30 min nad garnkami. 




duszone warzywa z indykiem

Jak zatem potrafię przygotować paleo posiłek w niecałe 10min?

Zakupy:

1. Dwa razy w tygodniu kupuję i piekę lub gotuję na parze mięso. Zwykle indyka lub jakąś rybę - od razu w mniejszych kawałkach i przechowuję w pojemniku, w lodówce. 

2. Raz na tydzień lub dwa kupuję jajka (od prawie-że-sąsiadów, czyli od kur z wolnego wybiegu)

3. Pare razy w tygodniu (ok 3) kupuję na bieżąco warzywa, najczęściej są to: marchew, pomidor, cukinia, buraki, kapusta pekińska. papryka, pieczarki, cebula, imbir, czosnek (polski!). Nie kupuję gotowych, konserwowych, ponieważ zawierają cukier, sól i ocet, to w najlepszym wypadku (często inne konserwanty i wzmacniacze smaku) - czyli nic zdrowego, a do tego nie są wartościowe, praktycznie pozbawione witamin i minerałów.

4. Raz na kilka tygodni kupuję: ocet jabłkowy (ten z Rosmanna), masło klarowane, olej kokosowy, koncentrat pomidorowy, przyprawy: sól himalajska, papryka chilli, oregano, etc. lub mieszanki firmy Dary Natury (dostępne w Rossmannie), herbaty (pokrzywa, zielona, biała, żeń-szeń, morwa), stewię, miód, guaranę, robię kiszonki (marchew, czosnek, ogórki).


Jem 2-3 duże posiłki dziennie + 1-2 małe. 

Duży posiłek to białko (mięso z lodówki lub jajka sadzone/gotowane/omlet) + warzywa (pieczone, duszone, kiszone -rzadko jem surowe, bo ciężko je trawię) + tłuszcz (masło ghee lub olej kokosowy). 

Mały posiłek to zwykle same warzywa i owoce z masłem i przyprawami lub bez, orzech kokosowy, czy słodkie desery z bananów, wiórków czy daktyli.


Przygotowanie:

Do przyrządzenia potraw potrzebuję: dużej deski do krojenia, ostrego noża z ząbkami, patelni ceramicznej, piekarnika, naczynia żaroodpornego, garnka i "tacki" do gotowania na parze. 

Podaję przykład z daniem ze zdjęcia:

Myję i kroję w kostkę: kapustę pekińską (zwykle mam zapas pokrojonej w lodówce), pomidory, cebule, marchewkę, paprykę, pieczarki, wrzucam kilka oliwek. Na patelni rozgrzewam masło ghee i wrzucam warzywa, duszę ok. 5 min (dzięki wodzie z pomidorów). Na koniec dodaję mięso z lodówki + przyprawy, tu akurat chilli, oregano i koncentrat pomidorowy. 
Całość zajmuje mi 10 min.

Doszłam już do dużej wprawy, ale na początku może wydawać się ciężko, ponieważ znacznie łatwiej kupić coś gotowego. Ja nie wyobrażam już sobie zjeść czegoś gotowego, mam opory nawet przed zjedzeniem czegoś, co ktoś przygotował dla mnie, bo nigdy nie wiem, czy nie ma tam jakiejś soli, cukru, oleju rzepakowego czy resztek glutenu z okruchów z chleba.




CZYTAJ DALEJ
czwartek, 28 listopada 2013

Ciastka daktylowe


Paleo ciastka daktylowe- bez cukru





Składniki:
-jajko
-1-1,5 szklanki mąki (użyłam z żołędzi)
-masło ghee lub olej kokosowy (ok 2 płaskie łyżki)
-1-1,5 szklanki daktyli

Przygotowanie:
Daktyle gotujemy wraz z niewielką ilością wody (ok 5 min), jak będą miękkie rozgniatamy je widelcem. Dodajemy jajko i masło lub olej kokosowy, mieszamy (można zblendować, jednak mi się nie chciało brudzić blendera ^^). Następnie dodajemy mąkę - ja zużyłam około szklanki. Masa była baardzo ciągnąca się, niczym krówki, dlatego bałam się, że ciastka nie wyjdą. Nakładałam po jednej łyżce masy na papier do pieczenia i wyszły bardzo dobre (bardzo miękkie, chociaż wyglądają na kruche, im więcej mąki- tym wyjdą bardziej kruche).

*Opcjonalnie można dodać potłuczone orzechy lub wiórki kokosowe.




CZYTAJ DALEJ
niedziela, 24 listopada 2013

Jak zmieniła się moja suplementacja od ostatniego wpisu?



  Coraz więcej osób pyta mnie, dlaczego biorę tyle suplementów. Że to niezdrowo, bo niszczę wątrobę, trzeba o nich regularnie pamiętać i lepiej suplementować się naturalnie…
Cóż, skoro mam niedobory, a mój organizm nie pracuje dobrze, samą dietą sobie nie poradzę, tym bardziej, że moje wchłanianie jest zaburzone, więc jak mam dostarczyć sobie np. odpowiednią dawkę witaminy D3?

Przez lata (nie wiadomo ile) cierpiałam na nadczynność tarczycy, wtedy bardzo schudłam, mało spałam, byłam wiecznie pobudzona i zdenerwowana (nie chcielibyście mieć wtedy ze mną żadnego kontaktu;)

Cierpiałam także kolejno na anoreksje, jedzenie kompulsywne i bulimię.
Cały mój układ odpornościowy, hormonalny i pokarmowy przede wszystkim – mocno ucierpiały.

To, co niszczyłam tyle lat nie odbuduje się w miesiąc.

Stąd moja wieczna, ale zmieniająca się suplementacja, moja dieta, moje starania i ciągła walka, chociaż czasami mam ochotę się poddać. Ale już za późno, już za dużo zmieniłam i za dużo zyskałam i nie potrafię zjeść zwykłej bułki czy batonika.

  To w celu wyjaśnienia tym, dla których biorę za dużo suplementów, za dużo się staram i za bardzo się przejmuje, zamiast cieszyć się życiem, za dużo czasu spędzam w kuchni, mam obsesję, bo muszę mieć plastikową łyżeczkę do witaminy c, nie umyje się mydłem z SLS, szamponem znanej marki, nie używam zwykłego dezodorantu .

  Każdy swoje szczęście interpretuje inaczej, moje opiera się na diecie i konsekwentnym dążeniu do celu, a nie jedzeniu czekolady podczas chwili kryzysu.

Ok, temat dzisiejszego postu jest trochę inny:

Jak zmieniła się moja suplementacja od ostatniego wpisu?

Witamina c – dalej ta sama, forma sproszkowana kwasu l-askrobinowego. Gdyby nie witamina C miałabym pewnie zapchane zatoki, i bolałoby mnie gardło, tymczasem pierwszą jesień przeżyłam bez żadnej choroby, bez najmniejszego bólu i nawet mogę chodzić bez czapki (oczywiście zachęcam do jej noszenia;)!

Magnez – przyjmuję w formie dezodorantu –(siarczan magnezu w proszku rozcieńczony z wodą w proporcji 1:1), o którym wspominałam w w/w poście
Rola magnezu w organizmie człowieka:
- niezbędny dla prawidłowego funkcjonowania układu nerwowego i mięśniowego.
- pomaga w zwalczaniu depresji i jest skutecznym mineralnym składnikiem przeciwstresowym
- wpływa na funkcjonowanie układu sercowo-naczyniowego, zapobiegając chorobom serca
- łagodzi objawy zespołu napięcia przedmiesiączkowego i dolegliwości okresu przekwitania
-pomaga w utrzymaniu zdrowych zębów oraz bierze udział w tworzeniu tkanki kostnej

w tej formie jest znacznie lepiej przyswajalny przez organizm

Wit D3 – ważna przy chorobie Hashimoto. Wcześniej piłam tran, jednak od rozpoczęcia suplementacji salfazinem o którym zaraz napiszę więcej, przestałam, żeby nie mieć m.in. nadwyżki witaminy A.
W dzisiejszych czasach wiele osób unika tłuszczu, bo kojarzy się z tkanką tłuszczową, dlatego masło, podroby, jajka są coraz rzadziej spożywane. W tych właśnie produktach jest wit D, która wspomaga układ odpornościowy. Szacuje się, że ok. 80% ludzi ma jej niedobór, a choroby autoimmunologiczne, czyli układu odpornościowego są coraz częstsze. W wypadku choroby Hashimoto suplementacja jest niezbędna: 1000-2000 I.U. dla przeciętnego człowieka(w okresie październik- kwiecień, czyli wtedy, kiedy słońca mamy najmniej) i ponad 3000 IU do 5000 I.U dla osób chorych np. na Hashimoto (wzmacnia układ odpornościowy).  Żeby z jedzenia przyswoić odpowiednią ilość Wit D potrzebujemy zdrowych jelit, a niestety większość osób ich nie ma. Wiele osób bierze hormony, sterydy czy inne tabletki np. obniżające kwas solny, które obniżają poziomy witamin. Dlatego warto zbadać poziom D 25 (OH) i suplementować się witaminą D3.



Prawidłowa ilość witaminy D pozwala na wchłanianie wapnia i fosforu.
Niedobór prowadzi do:
-skłonności do banalnych infekcji – więc dla osób chorych na Hashimoto bardzo ważne!
(czyli np. przeziębień, infekcji gardła, okolic płciowych)
-demineralizacja kości- brak wapnia i fosforu
-pogorszenia pracy serca
-obniżenia wydzielania insuliny w trzustce
-depresji
-poważnych chorób na tle autoagresji, jak stwardnienie rozsiane, reumatoidalne zapalenie stawów czy cukrzyca typu 1
-zwiększonej częstości zachorowań na nowotwory złośliwe – przede wszystkim piersi, jelita grubego, prostaty i nerek.
-zaburzeń gospodarki węglowodanowo-tłuszczowej - cukrzycą typu 2 i innymi zaburzeniami metabolicznymi jej towarzyszącymi.
-zwiększonej częstości zachorowań na choroby układu sercowo-naczyniowego, jak zawały serca i udary mózgu.

Polecam firmę Solgar i Swanson, a także inne tabletki posiadające formę cholekalcyferolu w swojej ofercie.

Milk thistle czyli ostropest plamisty (niestety polskie tabletki mają go małe dawki) – dla wątroby. Biorę androcur, Naraye plus (hormony płciowe na hiperandrogenizm) i euthyrox, czyli wystarczający komplet hormonów syntetycznych niszczących wątrobę. Wierzę, że niedługo uda mi się odstawić hormony płciowe, a euthyrox zastąpić świńską tarczycą, ale póki co wątrobę muszę chronić.
Milk thistle wydaje się być dobrym rozwiązaniem. Jest to znany ostropest plamisty,  w zwiększonej dawce. Popularny przy marskości wątroby. Polecam firmy: swanson, solgar. Dla każdego przyjmującego syntetyczne hormony lub dbającego o wątrobę.
Ostropest posiada zdolność do eliminacji toksyn z organizmu, obniża poziom cholesterolu, regeneruje komórki wątroby. Pomaga nawet przy marskości.



.
Selen- wspomaga pracę tarczycy, obniża przeciwciała przy Hashimoto. Jego obecność pomaga w przekształcaniu tyroksyny w trijodotyroninę czyli T4 w T3, a Polsce 99% przypadków leczenia niedoczynności leczy się za pomocą samej tyroksyny - stąd konieczna suplementacja. Zmniejsza proces autoagresji. Moja dawka to 200 mikrogramów (zwykle 2 tabletki) -polecam firmę Swanson.

„Rola selenu w organizmie
Selen wchodzi w skład centrów aktywnych enzymów antyoksydacyjnych (jak peroksydaza glutationowa - GPx, tioreduktaza i inne). Ponieważ wiele chorób wiązano z tzw. "stresem oksydacyjnym" - nadmiarem  aktywnych form tlenu (zwanych nie zawsze prawidłowo "wolnymi rodnikami") pojawiła się koncepcja suplementacji selenu, w nadziei przeciwdziałania mechanizmom chorobowym. Korzyści ze stosowania selenu upatrywano w zapobieganiu chorobom nowotworowym (szczególnie wątroby i prostaty), chorobom degeneracyjnym układu nerwowowego (jak choroba Parkinsona czy Alzheimera), zaburzeniom układu odpornościowego (HIV) i wielu innym schorzeniom.
Ponadto selen jest składnikiem  dejodynaz, które przekształcają tyroksynę (T4) do trójjodotyroniny (T3) jak również inaktywują hormony tarczycy. Naturalna wydawała się koncepcja, aby stosować selen w chorobach tarczycy, zwłaszcza w zapaleniach tarczycy, gdzie czynnikiem niszczącym są również wspomniane "wolne rodniki".
Inna grupa zaburzeń, którą łączono z niedoborem selenu to zaburzenia położnicze. Stwierdzono korelację poziomu selenu w czasie ciąży z częstością przedwczesnych porodów i gestozy (tzw. zatrucia ciążowego inaczej rzucawki porodowej).”


Salfazin – moje źródło cynku. Glukonian cynku jest dobrze b. dobrze przyswajalny, a  salfazin ma aż 25 mg (166% dziennej dawki) i dodatkowo inne witaminy (A, C, E i B6). Akurat dzisiaj wzięłam ostatnią tabletkę, także myślę, że cynku mi póki co nie brakuje, jednak następnym razem zamówię formę naturalną- siarczan cynku w proszku. Właściwości innych witamin wg. Puritan’s pride:
Witamina C zwiększa aktywność cynku i poprawia odporność
Witamina A reguluje keratynizację i wspomaga działanie cynku w trądziku
 Witamina B6 jest ważna dla skóry, zmniejsza aktywność gruczołów łojowych
 Witamina E wspomaga zachowanie właściwego nawilżenia skóry, hamuje aktywność wolnych rodników




Cynk m. in.:
-wzmacnia odporność, chroni przed infekcjami
-wzmacnia włosy i paznokcie
-bierze udział w olbrzymiej ilości reakcji enzymatycznych, regulując praktycznie wszystkie procesy zachodzące w ludzkim ciele
-pomaga zachować zdrowy i atrakcyjny wygląd skóry: leczy trądzik, przeciwdziała pojawianiu się zmarszczek, wspiera produkcję kolagenu
-przyspiesza gojenie się ran – właśnie z tego względu zabrałam się za jego suplementację, poparzyłam się wrzątkiem i mam poparzenie II stopnia : (

Najlepiej suplementować wraz z wit. A.

Następnym razem planuje kupić siedmiowodny siarczan cynku w proszku (naturalna forma) wraz z siarczanem miedzi (pięciowodny) –dostępne na serwisie aukcyjnym. Miedź i cynk są antagonistami w stosunku do siebie. Gdy ilość miedzi w organizmie jest zbyt wysoka, obniża się stężenie cynku. Jedna jednostka wagowa miedzi równoważy czternaście jednostek cynku.

Siemię lniane – przez jakiś czas mieliłam 2 łyżki siemienia na świeżo, w celu suplementacji kwasów omega-3.  Jednak dużo się mówi o HCN powstałym w tym procesie i złej proporcji DPA. Odstawiłam tran, więc martwiłam się o niedobór omega -3 , tym bardziej, że kiedyś używałam dużo olei roślinnych takich jak lniany, ryżowy, bogatych w omega -6, „wypierających” omega -3. Tran odstawiłam, więc czegoś musiałam się złapać. Jednak twierdzę, że lepsze są porządne kapsułki z omega-3 w razie niedoborów, a w przypadku zdrowego człowieka po prostu tłusta ryba jak np. łosoś, dla osób bardziej wymagających polecam dobrej jakości tran. Dla osób z Hashimoto: trzeba znaleźć tran bez jodu.

Ponadto:



-imbir – 2-3 cm imbiru przeciskam przez  praskę do czosnku i mieszam z wodą + wit C + stewia/miód. Pomaga mi przy odzyskiwaniu odporności i problemach trawiennych.
-zmniejsza skurcze jelit
-hamuje ośrodek mdłości
-zobojętnia kwasy trawienne
-wzmacnia śródbłonek żołądka
-łagodzi migreny
-obniża cholesterol (wchłanianie)
-pobudza wydzielanie soków trawiennych
-oczyszcza organizm z toksyn
-działa przeciwbakteryjnie
-łagodzi skurcze menstruacyjne

-czosnek, cebula – bo kocham ten smak ^^

-guarana – na pobudzenie, zamiast kawy, przy okazji przyspiesza metabolizm




-miód z pasieki – anty przeziębieniom, dostałam od mamy, także nie sposób nie skorzystać

-ocet jabłkowy z Rossmanna (jest niepasteryzowany!) – łykam 2-3 łyżki przed posiłkiem w celu pobudzenia produkcji enzymów trawiennych – znacznie polepszyło mi się samopoczucie po jedzeniu  (zwykle miałam mdłości…)Prawdziwy (niefermentowany) ocet znacząco poprawia jakość trawienia, ponieważ pobudza wydzielanie soków trawiennych- trawimy pokarm szybciej i dokładniej.

-duużo warzyw – uzupełnianie witamin i minerałów, nie liczę ile, nie sprawdzam, po prostu jem w dużych ilościach.


CZYTAJ DALEJ
piątek, 22 listopada 2013

Placki z kalafiora



Placki z kalafiora - nie trzeba używać mąki : )

Składniki:
-kalafior
-jajko
+
...dodatki ; )
ja użyłam:
-cebuli
-czosnku
-koncentratu pomidorowego
-cukini
-2-3 łyżki mąki z żołędzi* mąka opcjonalnie
-przypraw: papryka słodka, chilli, sól himalajska, zioła prowansalskie


 

Kalafiora gotujemy na parze lub pieczemy w piekarniku. Blendujemy/ gnieciemy widelcem.Następnie odsączamy nadmiar wody.

jak to zrobić? -link tutaj (przy okazji ciekawego przepisu na pizze)

Do kalafiora dodajemy jajko i pozostałe składniki drobno pokrojone. Jak ktoś chce, może dodać mąkę, ja dodałam, ponieważ nie chciało mi się się odciskać wody...
Smażymy 1-2 łyżki masy na maśle ghee lub innym tłuszczu.





CZYTAJ DALEJ
środa, 20 listopada 2013

Paleo diet photo part VI

MY PALEO DIET IN REALITY

 1. Pasta z brokuła, jajek i kalarepy, pieczona cukinia, cebula i rzodkiewki

 2. Mix sałat i cukinia faszerowana indykiem, cebulą, papryką z sosem pieczarkowym

 3. Zupa pieczarkowa (rosół + pieczarki z masłem i cebulą)


4. Granat ♥ 

5. Placki z kalafiora- przepis już wkrótce ;)! 

6. Kubek rosołu 
CZYTAJ DALEJ
poniedziałek, 18 listopada 2013

Czekoladowe placki




Paleo placki! Składniki modyfikujemy dowolnie, można dodać suszone owoce (figi, morele, śliwki etc.), ziarna (słonecznik, dynia), orzechy lub inne owoce (jagody, truskawki, brzoskwinie) i dowolnie zamieniać składniki. Główne składniki to paleo mąka lub wiórki kokosowe + jakiś tłuszcz i jajko. 

Składniki:
-karob lub kakao - ok 2 łyżek
-stewia/ksylitol/banany/rozgotowane daktyle - zamiennik cukru
-mąka z żołędzi/kasztanów/kokosa/orzechów
-wiórki kokosowe - jeśli damy dużo, nie trzeba używać mąki
-1-2 jajka lub gotowane siemię lniane (dla "sklejenia" masy)
-masło klarowane/ olej kokosowy - dodajemy do masy lub smażymy na tłuszczu

Wszystkie składniki mieszamy i smażymy na rozgrzanej patelni. 1 placek to ok 1-2 łyżki masy : )





CZYTAJ DALEJ
TOP