piątek, 30 maja 2014

Wrapsy z liści kalarepy

"Mniej popularna zielenina. Liście kalarepy są bogatsze od owocu, zawierają sole mineralne: sód, potas, magnez, wapń, mangan, żelazo, miedź, fosfor, chlor, jod; karoteny, witaminy B1, B2, B6, C; kwasy: nikotynowy, pantotenowy, foliowy, szczawiowy. Liście kalarepy zaleca się podawać osobom chorym na miażdżycę z uwagi na niską zawartość cholesterolu. Radzi się unikać chorym na żołądek - mogą lekko podrażnić. Wspomaga przemianę materii. Posiada właściwości bakteriobójcze.
Wzdymają - należy uważać. Posiadają działanie bakteriobójcze - może podrażniać śluzówkę żołądka. Zalecane dla osób chorych na miażdżycę."

Niestety, same w sobie liście kalarepy nie są smaczne, ale możemy dodać je do zupy, smoothie, sałatki, albo zrobić z nich ...wrapy ;) Udało mi się dzisiaj kupić kalarepę z dosyć sporymi liśćmi i oto, co powstało:




Składniki na farsz:
-włoszczyzna drobno pokrojona (marchew, seler, pietruszka, por)
-drobno pokrojona cukinia
Powyższy składniki dusimy na patelni z odrobiną wody/rosołu.
Następnie dodajemy: 
-cebula- drobno pokrojona smażona lub surowa
-drobno pokrojony upieczony/usmażony/gotowany indyk lub inne dowolne mięso
-szczypiorek - również drobno pokrojony
-kapusta kiszona
-sól + dowolne przyprawy, u mnie kurkuma i imbir



Zawijamy farsz w liście (można użyć każdych innych lub po prostu sałaty np. pekińskiej). W trakcie jedzenia zawinęłam końce i przytrzymałam palcami, żeby nic nie wypadało. Może jedzenie tego jest trochę mniej wygodne od tradycyjnych wrapów (liście są mało plastyczne), ale zapewniam, zdrowsze i smaczniejsze! ;)



CZYTAJ DALEJ
czwartek, 29 maja 2014

Podstawowe badania przy niedoczynności tarczycy

 Jakie badania warto wykonać, kiedy chorujemy na niedoczynność tarczycy? 

Poniższy post jest tylko moją opinią, wskazówką dla chorych, którzy szukają rozwiązania swojego złego samopoczucia. Nie jestem lekarzem!
  • TSH
  • ft3
  • ft4 - samo TSH niewiele mówi, chociaż dla endokrynologów wydaje się być wystarczające - niestety błędnie. O "trójce" tarczycowej pisałam dokładniej: tutaj  
  • witamina B12 - niski poziom tej witaminy często idzie w parze z niedoczynnością tarczycy, z powodu zbyt małej ilości kwasu solnego wydzielanego przez żołądek. Norma dla osób z chorą tarczycą to min 60% normy laboratoryjnej. W granicach 30% normy możemy już odczuwać skutki jej niedoboru. (U nas norma zaczyna się mniej więcej od 180, a w Japonii 500!!) Najlepsza forma do suplementacji wit B12 to Methylcobalamin. Przy poziomie poniżej normy dostaniecie od lekarza rodzinnego zastrzyki z tą witaminą. Objawy niedoboru to m.in. zmęczenie, zawroty głowy, krwawiące dziąsła, ból żołądka, biegunki, zaparcia, problemy z pamięcią.
  • ferrytyna - badamy poziom zmagazynowanego żelaza w naszym organizmie. Wynik poniżej 50 jest już niepokojący i możemy pomyśleć nad suplementacją (np. now food, puritan's pride - łykamy najlepiej wieczorem wraz z posiłkiem!- daleko od hormonu tarczycy!). Ferrous Sulfate - dobra i tania forma żelaza (2-3 325 mgs) + magnez + wit E. Istnieje też forma Ferrous Gluconate, która jest droższa, ale łagodniejsza dla żołądka. Do żelaza warto dorzucić wit C (kwas l-askorbinowy) - polepsza jego absorpcję (500-3000 mg). Dobry wynik to 70-90 dla kobiet i 100-130 u mężczyzn. Niski poziom ferrytyny może wskazywać na problem z wątrobą, z nadużyciem alkoholu. Jako suplementację żelaza polecam też sok lub herbatę z pokrzywy. Niski poziom ferrytyny, to słaba konwersja T4 do T3! Niski poziom zapasu żelaza powoduje spadek aktywności dejodynazy (enzym odpowiedzialny za konwersję).
Niski poziom żelaza, to także słabsze wydzielanie kortyzolu, który jest również nam koniecznie potrzebny, tym bardziej, że problemy z nadnerczami są diagnozowane coraz częściej, o czym wspomnę za chwilę.

link do badania nt. zmniejszonej ilości wydzielanego kortyzolu i niskiego poziomu żelaza
  • żelazo - sprawdzamy ilość żelaza krążącego w krwi - najlepiej robić razem z ferrytyną. Dobry wynik to ok 100-120. Jednak wysoki wynik może być spowodowany np. zjedzeniem poprzedniego dnia wątróbki czy innego pokarmu, bogatego w żelazo, dlatego warto zrobić ten test razem z ferrytyną, czyli zgromadzonym zapasem. - Badanie to (ferrytyne takżę) robimy podczas gdy nie bierzemy żadnego suplementu z żelazem przez 2 miesiące przed badaniem.
  • magnez - niedobór magnezu jest częstszy u ludzi z niedoczynnością tarczycy, niż u zdrowych. Wynik powinien mieścić się po środku normy. 
jak suplementuję magnez, pisałam już tutaj: link
  • rt3- reverse T3- czyli poziom odwróconego hormonu T3, który jest nieaktywny. Wiadomo, że tarczyca wydziela dwa ważne hormony: T4, który jest konwertowany do T3.
   
Najprościej mówiąc, z cząsteczki (tej u góry) odczepia się jeden atom jodu - I. Gdy mamy niedoczynność tarczycy dążymy do tego, aby ta konwersja zachodziła jak najefektywniej, ponieważ hormon T3 to ten aktywny, odpowiedzialny za nasze samopoczucie, metabolizm, sen, trawienie, zbędne kg, stan włosów itd...
Niestety czasami (gdy np. mamy problem z wątrobą, nadnerczami, ze stresem, źle się odżywiamy, mamy niedobory składników mineralnych i witamin) T4 zamiast przekształcić się do T3 przekształca się do odwróconego hormonu - rT3:
 wygląda całkiem podobnie, jednak jod odczepił się nie tam gdzie trzeba...
Wtedy wynik ft3 jest wysoki, a my wciąż czujemy się źle, ponieważ ta forma - rt3- nie wpływa kompletnie na nic, jest "nieaktywna".
To badanie niestety jest mało popularne w Polsce i można go zamówić tylko przez internet (sklep Hashimoto) no i jest dosyć drogie...
  • anty TPO i anty TG - przeciwciała, sprawdzamy raz, później jedynie, gdy chcemy sprawdzić, czy spadły np. po suplementacji selenem i zmianie diety, albo czy nie wzrosły od suplementacji jodem
  • cholesterol - LDL i HDL cholesterol traktowany jest jak najgorsze, anty- zdrowotne zło przez media. (nie dajcie się skusić na super-margaryny typu flora pro active - mix przetworzonych tłuszczów roślinnych i zainwestujcie w masło klarowane- 100% naturalnego tłuszczu krowiego) Tymczasem rozróżnić możemy cholesterol HDL (high density lipoprotein)- cholesterol "dobry" i LDL (low density lipoprotein) - cholesterol "zły". Normy nie są aż tak ważne jak stosunek LDL i HDL. HDL powinno być znacznie więcej. Podwyższony poziom złego cholesterolu to częsty objaw niedoczynności tarczycy, a dojście do równowagi polega mi.n. na zwiększeniu ilości spożywanych omega - 3 (ryby, awokado, jajka, suplementy, tran- zwiększenie ilości) do omega - 6 (oleje roślinne- rzepakowy, słonecznikowy, orzechy - zmniejszenie ilości). Stosunek omega 3 : omega 6 powinien wynosić ok 2:1.
  • witamina D 25-OH - ostatnio mówią o niej nawet konwencjonalni lekarze i w przeciwieństwie do pozostałych wymienionych badań, coraz częściej zleca się właśnie badanie poziomu witaminy D. Ważna szczególnie dla osób z Hashimoto, przy którym często występuję zwiększona ilość receptorów na tą witaminę tzn., że potrzebujemy jej więcej. Poziom tej witaminy powinien sprawdzić sobie każdy, nawet zdrowy człowiek, w zimę bardzo często jej poziom spada (ze względu na brak słońca - a już15 minut na słońcu pozwala naszemu organizmowi zsyntezować ok 20-30 000 IU - jest to sposób naturalny i bezpieczny, ponieważ kiedy organizm się nasyci witaminą ze słońca, przestaje ją syntezować) i pojawiają się objawu niedoboru - np. depresje. Witaminę D warto suplementować razem z witaminą A i K2 - wszystkie rozpuszczalne w tłuszczach.Więcej o suplementacji w dziale: suplementacja ;) Polecam także tran. W przypadku niedoboru i niskiego wyniku - ok 20% (i mniej)
    normy zaleca się nawet 7000 IU wit d3- suplementy do kupienia przez internet (o jak najbardziej prostych składach, najlepiej żeby zawierały tylko wit d, oliwę z oliwek i żelatynę), lub na receptę (musimy pokazać lekarzowi wynik wskazujący na niski poziom/niedobór) w aptece stacjonarnej (np. vigantoletten). Dla przeciętnego  człowieka zaleciłabym 1000-2500 IU zimą.

  • test kortyzolu ze śliny- badanie poziomu kortyzolu w próbkach ze śliny w ciągu 24h. Wykonujemy, kiedy podejrzewamy u siebie wyczerpanie nadnerczy.

Wyczerpanie nadnerczy to zespół objawów, który diagnozuje przede wszystkim medycyna holistyczna - konwencjonalni lekarzy diagnozują jedynie zespół Cushinga czy chorobę Addisona, czyli skrajne przypadki nadczynności i niedoczynności nadnerczy. Nadnercza wydzielają hormon stresu- kortyzol, pełnią więc ważną funkcję w naszym organizmie, ponieważ stresu nam zwykle nie brakuje. Stres to nie tylko emocje związane np. z egzaminem czy kłótnią z kimś bliskim, stres dla naszego organizmu to zjedzenie hamburgera czy pizzy, ponieważ pochłaniamy wtedy spore stado toksyn, wszelkiego typu infekcje, intensywne treningi, brak równowagi hormonalnej, źle leczona tarczyca (za mała dawka eutyroxu, słaba konwersja t4 do t3), nietolerancje pokarmowe, o których nie wiemy (np. na jajka, nabiał, gluten, kawa, kakao - kiedy jemy te produkty codziennie, nie odczuwamy różnicy, jednak po odstawieniu na jakiś czas i ponownym włączeniu możemy odczuć duży dyskomfort trawienny - objaw nietolerancji), hałas, ból, przeziębienie, płytki oddech, mało snu - kolejne z przykładowych i dosyć częstych stresorów. 
Początkowo na skutek licznych stresorów wymienionych powyżej kortyzolu wydzielamy za dużo.  Wyczerpanie nadnerczy to stan, kiedy nasze nadnercza są "wyczerpane" ciągłym wydzielaniem kortyzolu, aż w końcu wydzielają go za mało. Za równo początkowa faza (zbyt wysoki poziom kortyzolu) jak i końcowa (przed całkowitym wyczerpaniem), czyli zbyt małe ilości kortyzolu dają typowe objawy, które za chwilę opiszę. Niestety badanie kortyzolu z krwi jest samo przez się stresorem (ukłucie igłą), ponadto czekanie w kolejce i sam dojazd czy dojście powoduje, że badanie nie jest w stanie pokazać pracy naszych nadnerczy, dlatego polecam badanie ze śliny - ukazuje jak zmienia się poziom kortyzolu w ciągu doby.

Objawy wyczerpania nadnerczy: 
 -hipoglikemia - duże spadki cukru - nasze ciało nagle pragnie dużej dawki cukru, stąd zachcianki na słodycze
-bóle głowy
-problemy z pamięcią - kortyzol reguluję aktywność elektryczną neuronów
-ochota na wszystko, co słone - nadnercza produkują także aldosteron, który reguluje poziom elektrolitów w naszym organizmie (sód, potas, magnez, chlor). Kiedy nadnercza się wyczerpują, wytwarzają mnie aldosteronu i obniża się poziom elektrolitów. Sól w tym wypadku może pomóc wyrównać niedobór - np. himalajska.
-ciągłe pragnienie i częste oddawanie moczu
-hemoroidy
-brązowe zabarwienie skóry np. na kręgosłupie, pod pachami, na łokciach, piętach
-gęsta krew
-trudno gojące się rany
-brak energii
-mdłości, spowodowane mi.in. niskim poziomem kwasu solnego
-zawroty głowy
 Jak samodzielnie zdiagnozować wyczerpanie nadnerczy: samodzielna diagnostyka - na blogu tłusteżycie.pl
Ja miałam 90% objawów, także zdecydowałam się na test ze śliny (dostępny tylko do kupienia przez internet i samodzielnego wykonania w domu) i czekam na wyniki... (koszt 290 zł, próbki wysyłane są do Niemiec...)


  • próby wątrobowe -ASPAT, ALAT, GGTP, bilirubina, fosfataza zasadowa, diastaza w surowicy - rzadko spotykam się z zaleceniami badania wątroby w przypadku Hashimoto, ale jednak wątroba bierze udział w konwersji hormonów, a że w dzisiejszych czasach wątroba często jest obciążana licznymi toksynami środowiskowymi, lekami (tabletki antykoncepcyjne, leki na bóle głowy, na niestrawność) dobrze jest sprawdzić, czy wszystko z nią ok, tym bardziej, że nie są to drogie badania ( ok 6 zł jedno). W razie konieczności można wspomóc się ostropestem plamistym, mniszkiem lekarskim czy karczochem (w dowolnej postaci - suplement, sok, herbata ziołowa).
CZYTAJ DALEJ
sobota, 24 maja 2014

Z wizytą u endokrynologa.

  Kiedy mówię komuś, że kolejną wizytę u endokrynologa mam za 5 miesięcy, radzi mi, abym poszła prywatnie, bo będzie szybciej.
Ale to jest prywatnie! - odpowiadam.

Uwielbiam te rozmowy o kolejkach do endokrynologów (czekanie np. 3 lata). Jeszcze bardziej te o 2 minutowych wizytach kosztujących 150 zł, podczas której lekarz zbywa nas źle dobranym eutyroksem, mając gdzieś fakt, że boli nas brzuch, nie mamy okresu, włosy wypadają i ciągle śpimy. Ewentualnie stwierdzi, że mamy depresję albo że to po prostu typowe, polskie narzekanie.

Co więc robimy? Szukamy informacji w internecie i piszemy do alpcasquare ;D
Bardzo się cieszę, że coraz więcej osób szuka informacji, pisze do mnie, stara się je potwierdzić zdobyte wiadomości, a nie ufa pierwszemu lepszemu artykułowi na portalach o zdrowiu, które są jeszcze większą maszynką do pieniędzy niż sami endokrynolodzy.
Ale z drugiej strony - jest nas cholernie dużo... niedoczynność tarczycy, nadczynność, zespół jelita drażliwego, zespół policystycznych jajników... z chęcią opowiadam o swoich doświadczeniach nt. diety, dzielę się przepisami, informacjami o suplementach, lekach, jakie biorę, ale tym razem napiszę coś o endokrynologach. 

Na tarczycę leczę się od ok 4 lat. Byłam w 4 różnych gabinetach i o to wnioski:
-dobrych endokrynologów w Polsce jest bardzo mało - w moim województwie trafiłam na jednego (śląsk), zupełnie nieproporcjonalnie do ilości pacjentów i ich zarobków...
-na wizytę u dobrego endokrynologa warto czekać bardzo długo i wydać więcej
-warto spędzić kilka godzin na czytaniu opinii o endo
-endokrynolog na NFZ - nie skomentuję
-uważam, że wizyta 2 razy w roku (kontrola) wystarcza (po prawidłowym zdiagnozowaniu choroby)
"Nie ma czegoś takiego jak wyczerpane nadnercza, Twoja tarczyca ma się dobrze, masz po prostu depresję." a jaki podobny ;d

Endokrynolog numer 1.
Rok 2010
Czułam się najgorzej jak nigdy. Miałam chroniczną hiperwentylację (przyspieszony oddech na skutek stresu, a co za tym idzie za mało CO2 i ciągłe ziewanie, duszenie się, brak możliwości wzięcia oddechu), cały czas kręciło mi się w głowie, serce kołatało, było mi gorąco i duszno. (Miałam podobne przypadki w dzieciństwie, ale były na tyle pojedyncze, że żaden lekarz na to nie reagował, oprócz zalecenia melisy, więc bałam się podobnej sytuacji i zwlekałam z wizytą). Poszłam w końcu do lekarki rodzinnej, która dała mi skierowanie m.in. na TSH i chyba mnie uratowała. Bardzo szybko stwierdziła nadczynność tarczycy. Dała skierowanie do endokrynologa. Niestety na wizytę musiałabym czekać ponad 6 miesięcy, więc poszłam prywatnie. Czekałam na tą wizytę jak na zbawienie, modląc się co noc, żeby się rano w ogóle obudzić. Z jednej strony powstrzymywałam się przed zemdleniem, z drugiej, chciałam zemdleć i trafić w koncu na pogotowie, żeby zrobili ze mną cokolwiek, bo dłużej tego stanu nie zniosę.
Dotrwałam do wizyty. Endo przepisał propranolol i kazał zrobić kolejne badania (ft3, ft4, przeciwciała, USG). Powiedział tylko "Graves" i że mam nadczynność, kazał brać dalej propranolol, który mi wtedy bardzo pomógł. Po jakimś czasie dostałam thyrozol.
Niestety, lekarz ten nie wyjaśnił mi, że mam Hashimoto i Gravesa jednocześnie. Nie powiedział nic odnośnie diety, co mogę robić, a czego. Kierował się tylko wynikiem TSH. Twierdził, że może mi się jeszcze wszystko ustabilizuje, a może nie... dziwił się na każdej wizycie, że mam 16 lat i nadczynność. Wizyty trwały bardzo krótko i nie reagował na moje samopoczucie.

Endokrynolog numer 2.
Rok 2011
Miał lepsze opinie w internecie, niestety nic nowego do mojego leczenia nie wniósł. Za to był jedynym, który robił dokładne USG i dostawałam wymiary mojej tarczycy na kartce. Pytał o samopoczucie, ale poza pytaniem chyba go nie interesowało. Mówiłam, że wypadają mi włosy, mam duszności... kiwał głową i nic nie odpowiadał.

Endokrynolog numer 3.
Rok 2012
Kiedy przyszłam do niego pierwszy raz, od kilku miesięcy nie brałam żadnych leków, z polecenia poprzedniego lekarza - powoli zmniejszałam dawkę thyrozolu, bo hormony były wyrównane. Miałam odstawić i zobaczyć co się stanie. Na prawdę wierzyłam wtedy, że będę zdrowa i wszystko się ustabilizuje Poprzedni endo mówili, że nadczynność da się wyleczyć. Hormony spadały, a thyrozol mogłam spokojnie zmniejszać.
Niestety, po 3 miesiącach i kolejnych badaniach, (zlecili mi tylko TSH, ja zrobiłam oczywiście całą trójkę) okazało się, że mam niedoczynność...
Lekarz przepisał mi eutyrox 25. Powiedział, że mam Hashi-Gravesa, że tego się nie leczy. Nie przejmowałam się niczym, moje samopoczucie było stabilne.
Niestety do czasu. Przez ponad rok brałam euthyrox 25 i chodziłam do niego na wizyty, aż w końcu zauważyłam u siebie ogólne osłabienie. Podwyższył dawkę do 50. Poźniej do 5x50, 2x75.
Później zaczęły się moje problemy z jelitami. Nic mi nie pomagało, ale to już osobna historia, na szczęście na gastrologach zaoszczędziłam - byłam tylko 3 razy, a wyleczyłam się sama: w między czasie na forum wizaż.pl żaliłam się z mojego tragicznego samopoczucia, a jedna z użytkowniczek wspomniała o glutenie, że powinnam odstawić, bo mogę mieć nietolerancje. NO CHYBA OSZALAŁAŚ pomyślałam, w ogóle, co to jest gluten? Nigdy w życiu nie miałam żadnych alergii czy nietolerancji, codziennie jem kilka kromek chleba, makarony i mam mieć niby na to nietolerancje?
Minął miesiąc, a mój stan się pogarszał. Powiedziałam sobie ok, spróbuję... ciągle wierząc, że do glutenu i tak wrócę. Ale nie wróciłam. Moje samopoczucie nie odmieniło się o 180 stopni, nie zniknęły wszystkie dolegliwości, ale czułam, że to dobra droga. Było lepiej, a w tamtym okresie każdy mały krok mnie cieszył. Kim była użytkowniczka wizażu? Autorką bloga tłusteżycie, której zawdzięczam powrót do zdrowia ;) To dzięki niej dowiedziałam się o diecie paleo i wszystkiego o mojej chorobie, co powinnam jeść, co powinnam zbadać... Z czasem postanowiłam sama stworzyć bloga i dzielić się wszystkim z Wami.

Ok, co do samego endo:
Pomimo, że również patrzył tylko na TSH, to oprócz pytania o moje samopoczucie, na prawdę się interesował. Kiedy mówiłam o włosach, kazał zbadać ferrytynę, kiedy przyniosłam wynik wysokiego kortyzolu kazał zbadać ACTH, poradził laboratoria przyszpitalne, wizyty trwały dosyć długo, niestety kiedy przynosiłam inne badania wyśmiewał mnie i twierdził, że marnuję pieniądze. Powiedziałam mu raz, że odstawiłam gluten i czuję się znacznie lepiej, ale też mnie wyśmiał. Twierdził, że to przypadek. ŻE TO NIE MA ZWIĄZKU, GLUTEN I TARCZYCA. Podczas USG poza pomachaniem przez parę sekund aparatem, nic nie skomentował, nie podał wymiarów. Nie mam pojęcia jak zmieniła się moja tarczyca przez te 4 lata.

Endokrynolog numer 4.
Rok 2014
Co prawda zaczęłam już wtedy interesować się thybonem, leczyłam się praktycznie sama, a do endo chodziłam tylko po recepty... to postanowiłam, że pójdę na tą wizytę. Chociaż miałam zamiar z niej zrezygnować, ponieważ żal mi było 200zł i byłam już wystarczająco zniechęcona do endokrynologów. No ale w ostatniej chwili (2 dni przed) zdecydowałam, że pójdę, skoro na tą wizytę czekałam ponad 5 miesięcy...
I całe szczęście! Lekarz ten wie o glutenie, o nabiale, przeprowadził ze mną dłuugi wywiad (spędziłam tam prawie 40 min) pytał o skóre, włosy, samopoczucie, sen, nerwice, lęki, oddawanie moczu, blizny, suchość oka, suplementy - B12, D3, selen, czy jem jod, jak okres - i wiele innych (przyniosłam spory komplet badań). Potem dokładnie mnie obejrzał - mi.n. plecy, pachy, łokcie. Powiedziałam mu, że zaczęłam brać Thybon (T3, lek niedostępny w Polsce, bałam się, jak zareaguje) ponieważ mam T3 minimalnie poniżej normy, a T4 dosyć wysokie, wiec coś z konwersją nie tak i o dziwo znał ten lek! Powiedział, że oczywiście tabletki anty powinnam odstawić (pogarszają u mnie konwersje, biore je 5 lat w sumie chyba niepotrzebnie okazało się), ale widzi tu jeszcze coś innego - nadnercza. Też to u siebie podejrzewałam, jednak nie wiedziałam jakie badania mam wykonać. Zlecił mi dobową zbiórkę moczu, ACTH, kortyzol, kortyzol po dexamethazonie, sód, potas.Z jednej strony cieszę się, że praktycznie wszyskie moje objawy się wyjaśniły - mam sporo blizn na ciele, które nie chcą zejść, ciemną skóre na kręgach, ciemną pod pachami, włosy mi prawie nie rosną, strasznie chce mi się pić w nocy i mam częstomocz (a myślałam, że to od herbat ziołowych...), budzenie się w nocy, niski sód-ale w normie, nudności, baardzo twarde pięty, sucha skóra, suche oczy, suche usta pomimo dużej ilości masła shea, ale z drugiej strony zrobiło mi się smutno dowiadując się prawdopodobnie o kolejnej chorobie... Endo zrobił także USG i pokazał mi na nim moją aortę - było w niej dużo płytek krwi, a moja krew była bardzo gęsta Przy ostatnim pobieraniu też to zauważyłam - kolejny objaw. No i najważniejszy o którym nie napisałam - zła konwersja T4 do T3 - to również wskazuje na nadnercza.

Niestety zlecone badania niewiele wykazały, odetchnęłam z ulgą, że nie mam Addisona (wszystkie w normie, tylko kortyzol rano podwyższony)... kolejną wizytę mam 10.06 i nie mogę się doczekać ;)
Nie wiem o co chodzi z tym dexamethazonem i jak na tej podstawię się diagnozuje wyczerpane nadnercza, ale postanowiłam sobie zrobić test kortyzolu ze śliny, który jest jedynym właściwym badaniem diagnozującym stan nadnerczy oprócz skrajnych przypadków jak Addison (niedoczynność nadnerczy) czy Cushing (nadczynność nadnerczy). Niestety test jest trudno dostępny (tylko przez internet, sklep Hashimoto pro medica media) i drogi... 290 zł. Namówili mnie na niego ludzie z zagranicznego forum o nadnerczach.

Na razie czekam na wynik mojego testu kortyzolu ze śliny i na kolejną wizytę ;)


CZYTAJ DALEJ
piątek, 23 maja 2014

Paleo diet photo part XI

MY PALEO DIET IN REALITY 

 1. Krem z brokułów z indykiem, cebulą, masłem ghee, czosnkiem, kurkumą

 2. Zmiksowane (chwilę podgotowane) suszone figi z bananem + płatki kokosowe

3. Placki z mąki lnianej + szpinak z cebulą i czosnkiem niedźwiedzim

4. Krem z kalafiora z oliwkami i jajkiem


CZYTAJ DALEJ
czwartek, 15 maja 2014

Owocowy sorbet

Dzisiejszy przepis to przykład na to, że można odżywiać się jednocześnie zdrowo, tanio, smacznie i kupować produkty w zwykłym markecie. Przygotowanie sorbetu to tylko kilka minut, a domowy sorbet nie zawiera dodatku cukru czy konserwantów. Nie zawiera także alergenów takich jak jajka, mleko czy gluten, dzięki czemu nadaje się na protokole autoimmunologicznym (AIP).

Użyte półprodukty (wszystko kupione w biedronce ;):
 
-2 średnie dosyć dojrzałe banany 


-Mieszanka Kompotowa, Mroźna Kraina, skład: malina, porzeczka czarna, truskawka, wiśnia bez pestki

*2 łyżki masła klarowanego - również z biedronki ;)
(można zastąpić kremem lub olejem kokosowym)

Wykonanie: Mieszankę mrożonych owoców wyjmujemy z zamrażarki na 15 minut (żeby można było je łatwo zmiksować) i przesypujemy do naczynia, w którym będziemy je blendować. Dodajemy dwa banany i opcjonalnie 2 łyżki masła - zawsze do owoców dodaję trochę tłuszczu, aby zminimalizować wyrzut insuliny.
Wszystko razem miksujemy do uzyskania jednolitej konsystencji.
Smacznego!


Z powyższych składników uzyskałam 3 wyżej pokazane porcje. 
1 porcja: koszt: 2 zł, kaloryczność: 212 kcal


CZYTAJ DALEJ
niedziela, 11 maja 2014

Enjoy being paleo





Kiedy przez mój analityczny umysł przepływa sobie na lichej desce artystka, mam ochotę dużo pisać. Pisać i tworzyć. I chociaż wiem, że nie powinnam tego robić, bo mam problemy ze składnią, pisownią i ze spójnością, to nie mogę się powstrzymać. 


Najczęściej uda mi się dany fragment skasować. Tym razem mam ochotę wstawić go na bloga, sprawdzić waszą reakcję. 


Zazwyczaj pisałam sobie o codzienności, o emocjach, o danym dniu, a tych sprawach, które wydają się nie mieć znaczenia, a ja postrzegałam w nich drugie dno. Cieszyłam się, z bycia wrażliwą.


Tym razem jest inaczej. Tym razem głęboko myślę nad sensem mojej diety. Dlatego właśnie zdecydowałam się wstawić ten fragment na bloga.


Dużo myślę nad ograniczeniami, jakie sobie nakładam. Czy warto?


Bo może, gdybym zaczęła jeść, to co inni, poczułabym się szczęśliwsza? Bardziej akceptowana przez społeczeństwo, a mam z tym trochę problem. Może jedzenie czekolady naprawdę przynosi szczęście i jest nieodzownym elementem naszego życia, jak przekonują mnie inni… Może to tylko mój umysł mnie ogranicza, bo naczytałam się o szkodliwości zbóż i nabiału - tak twierdzą moi lekarze.


Jednak zawsze dochodzę do jednego wniosku – że nie, nie warto. Dobrze jest mieć ograniczenia! Wyznaczać sobie granice, których nigdy nie przekraczamy. Bezwzględnie. Ja czuję się z tym naprawdę świetnie. Kiedy uświadamiam sobie, że od roku nie jadłam nabiału, nie jadłam zbóż, cukru, batoników, jogurtów, lodów, ciastek, tortów, pizzy ,chipsów - czuję napływ euforii (gwarantuję, dużo większy niż po ich jednorazowym skonsumowaniu). Przypływ dumy. Szczęścia. Dałam radę. Jestem silna. Czuję się dobrze. Mogę więcej. Chcę więcej. 



A mam sporo marzeń. Chciałabym zdać certyfikat DELF B2 z francuskiego i to tak na 90%. Chciałabym mieć certyfikat FCE. Chciałabym zrobić sobie tatuaż, np. czarnego kruka w kapeluszu. Chciałabym mieć długie i gęste włosy (ok, wystarczy, żeby przestały wypadać.) Chciałabym jeść tylko eko warzywa i eko mięso. Chciałabym robić w życiu to co lubię (zawodowo). Chciałabym być dla kogoś inspiracją. Chciałabym przekonać choć parę osób do jedzenia w stylu paleo. Chciałabym zwiedzić kilka stolic w Europie.


Dzięki temu, że zdołałam się przemóc, porzucić słodycze, nabiał, odeprzeć wszelkie pokusy, odmawiać ludziom, pokonać jedzenie kompulsywne, dzięki temu, że 7 tydzień wykonuję ćwiczenia, które sobie zaplanowałam, dzięki temu, że zamiast wydawać pieniądze na jedzenie, ciuchy, oszczędziłam na zrobienie sporej ilości badań, wiem, że potrafię realizować swoje cele. Wymaga to wiele cierpliwości i walki z ludźmi dookoła. Ale potwierdzam, naprawdę warto… 


Trzymanie się ściśle wytyczonych sobie granic, daję nam sporo motywacji, wielkiego kopa do realizacji kolejnych celów. 


Jeśli czegoś NAPRAWDĘ PRAGNIEMY, JESTEŚMY W STANIE TO ZROBIĆ.









CZYTAJ DALEJ
piątek, 9 maja 2014

Chipsy z jarmuzu


Post z przepisem na chipsy z jarmużu jest albo przynajmniej kiedyś pojawi się chyba na każdym blogu o zdrowym odżywianiu. Niestety ja nigdy nigdzie nie mogłam go znaleźć, aż do dzisiaj. Znalazłam go w końcu w biedronce. (tak, wiem, pestycydy...) Przyszedł więc czas na taki post na alpacasquare ;)

 

200g/3,99 zł
200 g- 88 kcal.

Jarmuż to odmiana kapusty. Możemy spożywać go na surowo (np. w sałatce) i po obróbce termicznej (smażenie, pieczenie, gotowanie). Jarmuż ma w sobie sporo wapnia, mnóstwo witaminy K, witaminy A, witaminy C, karetonoidów (beta-karotenu, luteiny, zeaksantyny), bogate źródło żelaza i sulforafanu (który ma działanie przeciwnowotworowe, przeciwzapalne).

porcja 200 g jarmużu z łyżką masła = max 100 kcal

chipsy z jarmużu
składniki:
-surowe liście jarmużu 200g
-łyżka masła ghee
-sól himalajska
-dowolne przyprawy: u mnie czosnek, rozmaryn, koperek, imbir

Rozkładamy umyte liście jarmużu na papierze do pieczenia i posypujemy dowolnymi przyprawami, skrapiamy masłem.
Piekłam ok 20 min w 180 stopniach, aż liście staną się chrupkie (lekko brązowe). Na innych blogach czas pieczenia jest dużo krótszy, niestety mój piekarnik nie dał rady ;)




Chipsy z jarmużu są smaczną, chrupiącą przekąską, możemy zabrać je np. do pracy, chociaż wg. mnie lepiej spożywać go na surowo - ma dużo witamin i minerałów, a szkoda, żeby się utleniły podczas pieczenia.
Niestety jest to warzywo krzyżowe (do roślin krzyżowych zaliczamy brukselkę, kalafior, kapustę, soję, brokuły, kalarepę, brokuły, jarmuż, rzepę), dlatego osoby mające problemy z tarczycą (w tym ja) powinny jeść je dopiero po obróbce termicznej - zawierają goitrogeny


CZYTAJ DALEJ
czwartek, 8 maja 2014

Paleo photo diet part X

MY PALEO DIET IN REALITY

1. Pieczona cukinia i marchewki, indyk, czosnek niedźwiedzi, masło ghee

2. Pieczona cukinia, marchewka, por, rzodkiewki, masło ghee

3. Omlet na maśle ghee z szpinakiem z cukinią i cebulą

4. Omlet z warzywami, ogórki kiszone

5. Daktyle z bananem i wiórkami kokosowymi
CZYTAJ DALEJ
wtorek, 6 maja 2014

Makijaż - kosmetyki naturalne

Wygodny, tani i szybki makijaż wykonany kosmetykami naturalnymi. Postaram udowodnić Wam, że jest możliwy.
Na blogu prezentowałam już moje kosmetyki do pielęgnacji, tym razem przedstawię te do makijażu:


chusteczki z Alterry - idealnie nadają się do demakijażu, a także jako odświeżający tonik
 Skład: Aqua, Coco-Glucoside, Glycerin, Aloe Barbardensis Leaf Extract*, Citric Acid, Sodium Benzoate, Potassium Sorbate, Parfum**, Linalool**, Geraniol**
 * z upraw ekologicznych
** naturalne olejki eteryczne
ok 3-4 zł za 25 sztuk

ulubiony naturalny podkład - bourjois bio detox, odcien 52 vanilla
Skład: Aqua (Water), Camellia Sinensis Leaf Water*, Dicaprylyl Carbonate, Caprylic/Capric Trigliceryde, Silica, Glycerin, Alcohol*, Octydecanol, Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil*, Glyceryl Stearate, Lauryl Laurate, Oryza Sativa (Rice) Hull Powder, Polyglyceryl-2 Dipolyhydroxystearate, Hordeum Vulgare Extract*, Sodium Stearol Glutamate, Microcristalline Cellulose, Benzyl Alcohol, Glyceryl Caprylate, Xanthan Gum, Parfum (Fragrance), Cellulose Gum, Citric Acid, Tocopherol, Glycine Soja (Soybean) Oil, Dehydroacetic Acid, Potassium Hydroxide, Sodium Benzoate, Sodium Phytate, Potassium Sorbate, Benzyl Salicylate, Camellia Sinensis Leaf Extract, Dextrin, Moringa Pterygosperma Seed Extract, Limonene, [+/- (May Contain) Mica, CI 77007 (Ultramarines), CI 77491, CI 77492, CI 77499 (Iron Oxides), CI 77891 (Titanum Dioxide)].
*Składniki z upraw ekologicznych
Kupuję go za ok 30 zł na allegro. Odcień pasuje mi idealnie. Jest dosyć tępy, dlatego najlepiej używa się go tuż po toniku, czyli na mokro (nie zawiera silikonów). Baardzo wydajny, bardziej niż pudry mineralne ;) Mam 3 opakowanie w przeciągu 2 lat. 



Puder DIY - czyli mieszanka: glinka żółta, biała i różowa. Dopasowałam różne kolory glinek do mojego dosyć żółtego odcienia skóry. Idealnie matuje! A do tego stosunkowo tani (paczka glinki - takiej, jakiej używamy do maseczek - 3 zł). Można dodać trochę zmielonego w młynku do kawy ryżu - również ma właściwości absorbujące sebum (jak glinka). Przechowuję w pudełku na puder z e-kolorówki.


Pędzel kabuki (pozostałość po stosowaniu pudrów mineralnych) nadaje się idealnie do rozprowadzania pudru DIY z mieszanki glinek. Drugi pędzel to pędzel do cieni For Your Beauty z Rossmanna.


Cienie alverde. Do kupienia przez internet. Bardzo trwałe, ładnie pachną i mają dobry skład - polecam!
Jasnego używam pod łuk brwiowy i w kącie oka, ciemnego na powiekę.



Korektor Alverde. Odcień najjaśniejszy - 01 Naturelle. Nie spodziewałam się po nim cudów, a jednak - jest bardzo trwały i na prawdę dobrze kryje. Nie migruje i ładnie pachnie. "Produkt przebadany dermatologicznie, bez konserwantów, silikonów, olejów mineralnych, emulgatorów PEG, oparty na roślinnych składnikach z kontrolowanych upraw."Koszt: ok 17,50 + przesyłka.

Eyeliner. Produkt bez którego od paru lat nie ruszam się z domu. Od zawsze używałam tego z Wibo i tylko nim potrafię narysować w miarę proste kreski. Jednak jestem na etapie zastępowania kosmetyków do makijażu tymi naturalnymi i zdecydowałam się na eyeliner marki alverde. Niestety, trudno jest nim operować, końcówka jest dosyć gruba i duża, niczym patyczek do uszu. Kreskę i owszem, można nim narysować, ale pochłania to wg. mnie zbyt dużo czasu, dlatego muszę szukać dalej. (Myślę nad tym marki Benecos)


Maskara - ostatni punkt makijażu. Od kilku miesięcy używam Lovely, Curling Pump Up Mascara, która jak zauważyłam, jest w internecie hitem. A dowiedziałam się o niej całkiem przypadkowo - leżała na chodniku przed centrum handlowym. Podniosłam i zobaczyłam, że to całkiem nowa maskara i wzięłam do domu. Okazała się idealna - na prawdę wydłuża rzęsy i wg. mnie pobiła nawet Avon. Od tamtej pory kupuję tylko tą maskarę ;)

No, ale. Miało być naturalnie. Kupiłam więc maskarę Alverde (robiąc zbiorcze zakupy kosmetyków alverde) i ta wcale nie jest najgorsza. Naturalne kosmetyki mają to do siebie, że są mniej trwałe i gorzej się rozprowadzają, ponieważ nie zawierają sztucznych dodatków poprawiających konsystencje i trwałość (silikony, parabeny itp itd). Alverde jednak jest dosyć przyjemna w użyciu, nie skleja rzęs i ładnie pachnie (podobnie jak cienie). Nie jest to jednak ideał i wierzę, że znajdę coś lepszego - słyszałam, że tusz marki Dr. Hauschka jest bardzo dobry?
CZYTAJ DALEJ
poniedziałek, 5 maja 2014

Placki marchewkowe


  Uwielbiam dwuskładnikowe przepisy i pomimo, że ten jest tak banalny, że wahałam się, czy w ogóle umieścić go na blogu, to jednak mam nadzieję, że kogoś zainspiruję - marchewek zawsze i wszędzie pełno, a do tego marchewka jest tania i dosyć słodka, dlatego dodaję się ją np. do ciast czy ciasteczek. Tak samo poniższe placki możemy zjeść na słodko jak i na wytrawnie.

Składniki:
-marchewka 400g - pokrojona w kostkę (najlepiej ją wcześniej ugotować/upiec)
-2 jajka
dowolne przyprawy/dodatki:
na słodko: karob, kakao, miód, cynamon, daktyle, banan, wiórki kokosowe, mąka kokosowa
na wytrawnie: sól himalajska, koperek, pieprz, papryka chilli, cebula, czosnek, mąka z żołędzi/ kasztanów, zmielone siemię lniane

Przygotowanie:
Wszystkie składniki dokładnie mieszamy i nakładamy łyżką na rozgrzaną patelnię. Możemy smażyć bez tłuszczu, lub na maśle ghee, oleju kokosowym. Smażymy aż zetnie się białko i przewracamy na chwilę na drugą stronę.



CZYTAJ DALEJ
TOP