Dzisiaj pierwsza historia na moim blogu. Wbrew pozorom, nie będzie to historia tej uroczej kozy, historia ta ma bowiem związek z tarczycą, zdrowym odżywianiem, jest w niej dużo samozaparcia i mam nadzieję, motywacji dla Was! O czym, a raczej o kim jest dzisiejszy post i co ma wspólnego z kozą? Przekonajcie się sami.
Nigdy nie planowałam takiej serii, ale historia Michała bardzo mnie
zainspirowała. Stwierdziłam, że nie zostanie ona zapomniana przez otchłań wiadomości
na gmailu, tym bardziej, że Michał ma zamiar w przyszłości prowadzić swojego
własnego bloga. Mam nadzieję, że go do tego zmotywujecie, ponieważ ja, zakładając bloga nie miałam nic, poza
kilkoma tygodniami doświadczenia i wiedzę ograniczającą się do tego, że eliminacja glutenu zmieniła moje życie o 180
stopni, a jednak zyskałam swoich fanów. I mam nadzieję, że ludzi takich jak on
–jest więcej!
Kim jest Michał?
Michał ma 18 lat.
Około marca, 1,5 roku temu dręczyło go złe samopoczucie, zawroty głowy, zimne
stopy, dłonie, chroniczne zmęczenie. Po wysiłku fizycznym czuł się bardzo
zmęczony, bolały go stawy, miał wzdęcia, biały osad na języku, wypadały mu
włosy. W sumie to co to za objawy? Może po prostu zwykła grypa, w końcu zbliża
się sezon. Postanowił zrobić morfologię, ale nic nie wykazała, do tego badanie
tarczycy. Wyniki go nie zadowalały, poszedł więc do endokrynologa. Endo zapisał mu euthyrox w
dawce 25. Bez głębszej analizy, tak o, z marszu. Niestety branie euthyroxu nie
przyniosło oczekiwanych rezultatów. Samopoczucie wciąż nie było zbyt dobre,
depresja, brak akceptacji, samego siebie i otoczenia… hmm Michał na szczęście
nie poległ, miał wolę walki i dużo chęci, aby coś zmienić. Nie zawierzył
swojego zdrowia lekarzom, zaczął działać sam.
Po pierwsze, ze
swojego jadłospisu wyeliminował rafinowane węglowodany
(cukier i jego pochodne, czyli wszystkie batony, sztuczne sosy, gotowe dania, sztuczne słodziki). Okazało się, że większość dotychczas kupowanych przez niego produktów, była niedozwolona.
(cukier i jego pochodne, czyli wszystkie batony, sztuczne sosy, gotowe dania, sztuczne słodziki). Okazało się, że większość dotychczas kupowanych przez niego produktów, była niedozwolona.
Zaczął pić tylko wodę
i zioła (Pau darco, żeń szeń, melisa, pokrzywa, mlecz). Niedawno dołączyła do
tego zestawu zielona kawa i zielona herbata.
To, co mnie
najbardziej zaskoczyło to hodowla własnych zwierząt. Jej, to naprawdę
poświęcenie, sama o tym marzę. Michał bowiem założył hodowlę królików i drobiu.
Choć ja, pewnie szybciej bym się do nich przytuliła i wstawiała fotki na insta,
#lovemypets, niż cieszyła się z ekologicznego mięsa. Dodatkowo zaczął żywić się
dzikimi owocami – jeżyny, porzeczki, agrest, liście mleczu ,pietruszki,
szałwii, a także inne, z własnej uprawy. Wow!
Co więcej, Michał
je zboża. Co prawda tylko orkisz, ryż brązowy, kasze gryczaną, jaglaną i owies, ale co tam. Plusy z jedzenia mięsa własnej
hodowli jak i własnych warzyw, a także zrezygnowanie z przetworzonej żywności, kontakt z naturą, długie spacery, przewyższają minusy jedzenia zbóż, także jak tu
nie wyzdrowieć?
W końcu odzyskał
sprawność na lekcjach w-fu, pozbył się zawrotów głowy, przestał izolować się od
domowników, a obolałość całego ciała, po prosto minęła. Minęły także huśtawki
nastrojów. Ciężko teraz słuchać rówieśników (18 latków! Sic!) którzy padają ze
zmęczenia, kiedy zna się całą prawdę – to pizza, fast foody, przetworzony chleb z przetworzoną wędliną nas niszczą. To
brak dobrego cholesterolu, witamin i minerałów powoduje, że nasz mózg pracuje
na zwolnionych obrotach. Antybiotyki, leki przeciwbólowe maskują ból, ale nie
leczą przyczyny. Chipsy i słodyczy działają podobnie – jest nam dobrze przez
parę minut, ale kolejne kilka godzin jest nam źle, nasz organizm walczy z
toksynami.
Michał napisał,
że dużo wędruje po lasach. Szuka owoców tarniny, dzikiej róży, jałowca. Do
szkoły ma 9km i jeśli trzeba, to idzie pieszo. Nie, nie wybiera się z kumplami
na piwo czy do centrum handlowego, po prostu idzie. Obcowanie z naturą jest piękne, zazdroszczę
mu tego.
Pod koniec
wiadomości wspomniał o tym, że na jego stole często gościły parówki i inne
przetworzone produkty – było wygodnie, szybko i smacznie. Jednak jego samopoczucie nie pozwoliło mu na
kontynuowanie takiego trybu życia. Czy było warto założyć własną hodowlę
zwierząt? Zmienić o 100% swój styl
życia? Według mnie warto, chociażby po to, aby poznać to uczucie, kiedy czujemy
się dobrze, mamy dobry nastrój, nic nas nie boli, a patrzenie na zwierzęta i
spacer po lesie sprawia nam radość. Satysfakcja, że się wygrało, że dążenie do
celu przyniosło rezultaty jest bezcenna. Pomimo, że w dzisiejszych czasach, nie
brakuje nam zanieczyszczeń, a powietrze, gleba wypełnione są metalami ciężkimi,
trującymi oparami, pestycydami, hormonami, to jednak można ograniczyć ich
wpływ. Warto walczyć chociażby dla lepszego samopoczucia. Kto by nie chciał
spędzić dnia w dobrym nastroju? Wszystko można osiągnąć ;)
Nie trzeba żyć na
100% odludziu, jako rozbitek przeplatając swoją tratwę. Nie trzeba też mieć
własnej hodowli królików. Trzeba chcieć. Jestem tego samego zdania, co Michał:
„Ja wyznaję zasadę, że w powietrzu jest sporo zanieczyszczeń i w tych
wyjątkowych czasach powinniśmy zasilać układ odpornościowy od wewnątrz by nie
być podatnym na infekcje z zewnątrz. Robię to tylko dla dobrego samopoczucia i
energii”.
I ja też. Nie
zależy mi na długowieczności , tylko na godnym, szczęśliwym, satysfakcjonującym
życiu.
Jako dowód, Michał załączył zdjęcia swoich zwierzątek - wszelkie prawa zastrzeżone ;)
świetna historia :)
OdpowiedzUsuńGratulacje dla Michała :)
Ja mam tak, że królika nie zjem. Nie mogłabym. Czułabym się jakbym zjadła psa lub kota. A te na zdjęciu takie kochane :)
pozdrawiam :) A.
Świetna historia. Mam dla Michała jednak małe ostrzeżenie w sprawie orkiszu. Orkisz to odmiana pszenicy, zawiera więc gluten. Jeśli Michał dba o swoją glebę i nawozi ją ekologicznie, to wraz ze wzrostem żyzności gleby (zwłaszcza wapnia i fosforu) zwiększy się zawartość białka w orkiszu, a więc więcej będzie w nim glutenu.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńBardzo dobre podejście ! Pozazdrościć Michałowi, ze w wieku 18 lat doszedł do bardzo dobrych wniosków. Ja przez 4 lata metoda prób i błędów doszłam do tego samego. Jem te same zboża poza orkiszem i kasza gryczana. Do tego baranina, kaczki(za królikami nie przepadam) Ruch to podstawa. Myśle, ze w diecie paleo powinnien być do tego jakiś odnośnik. Dawniej ludzie więcej się ruszali, przebywali na świeżym powietrzu. Kolor zielony i niebieski stymuluje organizm i układ odpornościowy. To samo robi dla nas światło dzienne ( znam dużo osób które po trybie nocnym popadły w depresje ;)
OdpowiedzUsuńkate spade outlet
OdpowiedzUsuńdesigner handbags outlet
coach outlet
running shoes
nike roshe run women
nike air max
christian louboutin outlet
louis vuitton pas cher
ghd flat iron
oakley sunglasses wholesale
michael kors handbags
ray ban sunglass,ray ban sunglasses,ray ban outlet,cheap ray bans,cheap ray ban sunglasses,cheap ray bans,ray bans
christian louboutin
coach outlet
omega watches
nike air max uk
jimmy choo shoes
fitflops shoes
lululemon outlet
skechers shoes
burberry uk
michael kors outlet
toms shoes
coach outlet
cheap jordans
ray bans
burberry
michael kors handbags
michael kors handbags
michael kors handbags
michael kors outlet,michael kors outlet online,michael kors outlet store,michael kors handbags,michael kors bags,michael kors watches,michael kors purses
adidas superstars
supra for sale
ralph lauren outlet
timberland boots
2016408yuanyuan
rolex watches
OdpowiedzUsuńuggs
ugg boots outlet
cheap jordans
louis vuitton outlet
cheap oakleys
rolex watches
adidas stan smith
michael kors outlet
coach outlet
20161203caiyan
Zazdroszcze Tobie I Michałowi determinacji i swiadomosci dzialania na rzecz dobrego samopoczucia . Moja historia z haschimoto nie jest tak optymistyczna, jesli chodzi o leczenie i sposob zycia . Pewnie wynikalo to z niewiedzy w duzym.stopniu i braku sil zeby zadbac o siebie . Bardzo sie ciesze ze trafilam na twoja strone !od tygodnia jestem na diete AIP , chce w koncu zyc , cieszyc sie zyciem...Troche idzie mi to ciezko ale to poczatki mysle ze z czasem zaprzyjaznie sie, z kuchnia i zdrowym gotowaniem :) no I w koncu bede sie w miare dobrze czula :)
OdpowiedzUsuń