niedziela, 27 grudnia 2015
Zima w tym roku jest wyjątkowo łagodna, to chociaż kawa jest mrożona :P Do jej zrobienia zainspirowały mnie mrożone kawy, które oglądałam przez szybę w malutkich kawiarenkach w centrum handlowym, przygotowane z pewnością na bazie krowiego mleka, przesłodzone tak, że widziałam w ludziach, którzy je spożywali eksplodującą insulinę. Stwierdziłam, że w sumie też mogę sobie zrobić coś, co będzie równie ładnie wyglądać, również dobrze smakować, ale nie będzie wywoływało mdłości czy spadku cukru. Wystarczy, że użyję mojej ulubionej kawy z cykorii, dodam trochę mleka i śmietanki kokosowej, dosłodzę miodem i udekoruję cynamonem. Prosto, zdrowo i smacznie, czyli po mojemu. Tradycyjnej kawy nie piję od bardzo dawna, odkąd po jej kilkumiesięcznym odstawieniu (a było ciężko, bo przez całe liceum byłam od niej nieźle uzależniona) wykryłam, że nie toleruje jej tak samo jak glutenu (ma podobną budowę molekularną i może pojawić się reakcja krzyżowa).
Składniki:
-1 łyżeczka kawy z cykorii
-1 płaska łyżeczka cynamonu
-1-2 łyżki surowego miodu
-szklanka zimnej wody
-kilka kostek lodu
-4 łyżki mleka kokosowego
-2-3 łyżki śmietanki kokosowej
-opcjonalnie: laska wanilii
Przygotowanie:
Do wysokiej szklanki wsypujemy kawę z cykorii, cynamon i to, co wydłubiemy ze środka wanilii :D. Zalewamy zimną wodą i dokładnie mieszamy. Następnie dodajemy kostki lodu i mleko kokosowe (użyłam Ener Bio z Rossmann'a). Na wierzch dajemy śmietankę kokosową (górna, tłusta warstwa z mleka). Początkowo myślałam, żeby spróbować ją trochę ubić, jak tradycyjną śmietanę, ale ostatecznie lenistwo wygrało i po prostu dobrze wymieszałam ją z miodem (można zastąpić ksylitolem lub erytrolem) i "położyłam" na wierzch kawy. Wierzch udekorowałam cynamonem. Gotowe!
CZYTAJ DALEJ
Mrożona kawa z cykorii
Zima w tym roku jest wyjątkowo łagodna, to chociaż kawa jest mrożona :P Do jej zrobienia zainspirowały mnie mrożone kawy, które oglądałam przez szybę w malutkich kawiarenkach w centrum handlowym, przygotowane z pewnością na bazie krowiego mleka, przesłodzone tak, że widziałam w ludziach, którzy je spożywali eksplodującą insulinę. Stwierdziłam, że w sumie też mogę sobie zrobić coś, co będzie równie ładnie wyglądać, również dobrze smakować, ale nie będzie wywoływało mdłości czy spadku cukru. Wystarczy, że użyję mojej ulubionej kawy z cykorii, dodam trochę mleka i śmietanki kokosowej, dosłodzę miodem i udekoruję cynamonem. Prosto, zdrowo i smacznie, czyli po mojemu. Tradycyjnej kawy nie piję od bardzo dawna, odkąd po jej kilkumiesięcznym odstawieniu (a było ciężko, bo przez całe liceum byłam od niej nieźle uzależniona) wykryłam, że nie toleruje jej tak samo jak glutenu (ma podobną budowę molekularną i może pojawić się reakcja krzyżowa).
Składniki:
-1 łyżeczka kawy z cykorii
-1 płaska łyżeczka cynamonu
-1-2 łyżki surowego miodu
-szklanka zimnej wody
-kilka kostek lodu
-4 łyżki mleka kokosowego
-2-3 łyżki śmietanki kokosowej
-opcjonalnie: laska wanilii
Przygotowanie:
Do wysokiej szklanki wsypujemy kawę z cykorii, cynamon i to, co wydłubiemy ze środka wanilii :D. Zalewamy zimną wodą i dokładnie mieszamy. Następnie dodajemy kostki lodu i mleko kokosowe (użyłam Ener Bio z Rossmann'a). Na wierzch dajemy śmietankę kokosową (górna, tłusta warstwa z mleka). Początkowo myślałam, żeby spróbować ją trochę ubić, jak tradycyjną śmietanę, ale ostatecznie lenistwo wygrało i po prostu dobrze wymieszałam ją z miodem (można zastąpić ksylitolem lub erytrolem) i "położyłam" na wierzch kawy. Wierzch udekorowałam cynamonem. Gotowe!
mrożona kawa + pierniki z [tego] przepisu
zdrowie!
sobota, 26 grudnia 2015
Szybki i prosty w wykonaniu krem, ze składników, które zawsze mam w domu. Zazwyczaj podobne kremy tworzyłam na bazie bananów, jednak obecnie staram się ograniczać ich ilość. Bataty, czyli tzw. "słodkie ziemniaki" mają mnóstwo witamin i minerałów, nadają się do jedzenia na wytrawnie, zastępując tradycyjne ziemniaki, ale także świetnie komponują się w różnych deserach i ciastach. O istnieniu batatów dowiedziałam się dopiero niedawno, ale jeśli obserwujecie mojego [fanpage'a], gdzie czeto publikuje moje posiłki, to z pewnością zauważyliście, że jem je praktycznie codziennie i są jednym z moich głównych źródeł węglowodanów (1 średni batat to ok 47g węgli). Kiedyś można było je kupić tylko w jednym markecie w moim mieście i to po zabójczej cenie 14zł/kg, na szczęście obecnie można je już kupić w biedronce, auchan (ok 6zł/kg) czy niektórych tesco.
Składniki:
-1 średni batat
-2-3 łyżki sproszkowanego kakao (najlepiej surowe) lub karobu
-łyżka surowego miodu/ksylitolu/erytrolu/4 rozgotowane daktyle - lub więcej, w razie potrzeby, dla mnie słodycz batat oraz drobina miodu wystarcza
*opcjonalnie: 2-3 łyżki śmietanki kokosowej (to ta górna, tłusta warstwa mleka z puszki), zwykłej śmietanki lub dowolnego masła orzechowego
Przygotowanie:
Batata obieramy i gotujemy na parze do miękkości. Przekładamy go do miseczki i rozgniatamy widelcem na papkę (lub używamy w tym celu blendera). Następnie dodajemy do niego kakao, miód i śmietankę kokosową. Wszystko dokładnie mieszamy (lub jeśli wolicie idealnie gładkie konsystencje - blendujemy). Wierzch posypałam karobem i wiórkami kokosowymi, można posłużyć się owocami, płatkami migdałów, orzechami włoskimi, drobno pokrojonymi kasztanami czy suszonymi daktylami.
P.S. Krem możecie zamrozić i stworzyć pyszne lody!
CZYTAJ DALEJ
Czekoladowy krem ...z batatów!
Szybki i prosty w wykonaniu krem, ze składników, które zawsze mam w domu. Zazwyczaj podobne kremy tworzyłam na bazie bananów, jednak obecnie staram się ograniczać ich ilość. Bataty, czyli tzw. "słodkie ziemniaki" mają mnóstwo witamin i minerałów, nadają się do jedzenia na wytrawnie, zastępując tradycyjne ziemniaki, ale także świetnie komponują się w różnych deserach i ciastach. O istnieniu batatów dowiedziałam się dopiero niedawno, ale jeśli obserwujecie mojego [fanpage'a], gdzie czeto publikuje moje posiłki, to z pewnością zauważyliście, że jem je praktycznie codziennie i są jednym z moich głównych źródeł węglowodanów (1 średni batat to ok 47g węgli). Kiedyś można było je kupić tylko w jednym markecie w moim mieście i to po zabójczej cenie 14zł/kg, na szczęście obecnie można je już kupić w biedronce, auchan (ok 6zł/kg) czy niektórych tesco.
Składniki:
-1 średni batat
-2-3 łyżki sproszkowanego kakao (najlepiej surowe) lub karobu
-łyżka surowego miodu/ksylitolu/erytrolu/4 rozgotowane daktyle - lub więcej, w razie potrzeby, dla mnie słodycz batat oraz drobina miodu wystarcza
*opcjonalnie: 2-3 łyżki śmietanki kokosowej (to ta górna, tłusta warstwa mleka z puszki), zwykłej śmietanki lub dowolnego masła orzechowego
Przygotowanie:
Batata obieramy i gotujemy na parze do miękkości. Przekładamy go do miseczki i rozgniatamy widelcem na papkę (lub używamy w tym celu blendera). Następnie dodajemy do niego kakao, miód i śmietankę kokosową. Wszystko dokładnie mieszamy (lub jeśli wolicie idealnie gładkie konsystencje - blendujemy). Wierzch posypałam karobem i wiórkami kokosowymi, można posłużyć się owocami, płatkami migdałów, orzechami włoskimi, drobno pokrojonymi kasztanami czy suszonymi daktylami.
P.S. Krem możecie zamrozić i stworzyć pyszne lody!
poniedziałek, 21 grudnia 2015
19 grudnia w sobotę, w Józefowie, tuż obok Warszawy odbyły się warsztaty kulinarne pt. "Święta w stylu paleo - bez cukru, glutenu i nabiału".
W bardzo miłym towarzystwie, miałam okazję pokazać Wam jak przygotować barszcz, zupę grzybową, pierniki, muffinki i krokiety, wszystko zgodne z dietą paleo (oprócz krokietów, również AIP).
Niestety, tradycyjnie mój aparat zestresowany ważnym wydarzeniem (to były pierwsze warsztaty, które organizowałam sama) odmówił współpracy i posiadam zdjęcia tylko z telefonu. Jeśli posiadacie jakiekolwiek zdjęcia z warsztatów, zachęcam do wrzucania ich na [wydarzenie] :).
Jeśli nie udało Wam się uczestniczyć w wydarzeniu - wszystkie przepisy na paleo potrawy świąteczne, znajdziecie:
Poniżej foto-relacja z wyjazdu do Warszawy:
1. Zaraz po przyjeździe do Warszawy, celując w Stare Miasto, trafiłyśmy do [Bobby Burger], gdzie zamówiłyśmy sobie z Anią burgera "go green" - bez bułki, za to z podwójną porcją "zieleniny". Oczywiście zjadłyśmy bez sosu :)
2. Zaraz po obiedzie, przeszłyśmy się Nowym Światem, mijając piękne, świąteczne ozdoby, wprost na rynek i świąteczny jarmark. Uroczo!
3. Kolejnym, kluczowym punktem naszej wycieczki były pierwsze, organizowane przeze mnie warsztaty, które rozpoczęły się o 9.30 w sobotę:
CZYTAJ DALEJ
Paleo święta - przepisy&warsztaty
19 grudnia w sobotę, w Józefowie, tuż obok Warszawy odbyły się warsztaty kulinarne pt. "Święta w stylu paleo - bez cukru, glutenu i nabiału".
W bardzo miłym towarzystwie, miałam okazję pokazać Wam jak przygotować barszcz, zupę grzybową, pierniki, muffinki i krokiety, wszystko zgodne z dietą paleo (oprócz krokietów, również AIP).
Niestety, tradycyjnie mój aparat zestresowany ważnym wydarzeniem (to były pierwsze warsztaty, które organizowałam sama) odmówił współpracy i posiadam zdjęcia tylko z telefonu. Jeśli posiadacie jakiekolwiek zdjęcia z warsztatów, zachęcam do wrzucania ich na [wydarzenie] :).
Jeśli nie udało Wam się uczestniczyć w wydarzeniu - wszystkie przepisy na paleo potrawy świąteczne, znajdziecie:
Dziękuję wszystkim za udział ♥ Było bardzo miło Was poznać. Mam nadzieję, że będziemy miały jeszcze okazję się spotkać!
Na warsztatach pojawiły się także inne bloggerki:
Agata z [naczyniapolaczone.pl]
Aga z [bezGlutenowo po Polsku]
a także Sylwia z [Japoński Motyl]
które serdecznie pozdrawiam!
które serdecznie pozdrawiam!
Poniżej foto-relacja z wyjazdu do Warszawy:
1. Zaraz po przyjeździe do Warszawy, celując w Stare Miasto, trafiłyśmy do [Bobby Burger], gdzie zamówiłyśmy sobie z Anią burgera "go green" - bez bułki, za to z podwójną porcją "zieleniny". Oczywiście zjadłyśmy bez sosu :)
2. Zaraz po obiedzie, przeszłyśmy się Nowym Światem, mijając piękne, świąteczne ozdoby, wprost na rynek i świąteczny jarmark. Uroczo!
3. Kolejnym, kluczowym punktem naszej wycieczki były pierwsze, organizowane przeze mnie warsztaty, które rozpoczęły się o 9.30 w sobotę:
4. Upiekliśmy wspólnie m.in. [paleo pierniki] - odwróciłam jednak proporcje mąki kasztanowej do kokosowej ;) Moim zdaniem wyszły tak samo świetnie. Pierniki są bezglutenowe, wykonane bez dodatku nabiału i jajek.
5. Kolejną, wigilijną potrawą, były krokiety- wykonane z 3 składników: mąki kasztanowej, jajek i wody. Przepis znajdziecie w folderze, który można pobrać [tutaj].
7. Oprócz pierników, podczas popołudniowej, II tury udało nam się także wykonać muffinki z jabłkowym nadzieniem- również bez glutenu, jajek i nabiału.
8. Po skończonych warsztatach udałyśmy się do hotelu. Na drugi dzień, w niedzielę, udałyśmy się do Łazienek Królewskich, gdzie zaskoczyła nas spacerująca sobie ...sarenka! Oprócz niej, w parku biegało mnóstwo wiewiórek, które nie wstydziły się podejść na odległość kilku cm, czy to u Was, w Warszawie normalne? :D
5. Kolejną, wigilijną potrawą, były krokiety- wykonane z 3 składników: mąki kasztanowej, jajek i wody. Przepis znajdziecie w folderze, który można pobrać [tutaj].
6. Jako farsz, przygotowałyśmy kapustę z grzybami, a także pasztet z wątróbki- oba przepisy są banalnie proste i również znajdują się w powyższym folderze.
7. Oprócz pierników, podczas popołudniowej, II tury udało nam się także wykonać muffinki z jabłkowym nadzieniem- również bez glutenu, jajek i nabiału.
8. Po skończonych warsztatach udałyśmy się do hotelu. Na drugi dzień, w niedzielę, udałyśmy się do Łazienek Królewskich, gdzie zaskoczyła nas spacerująca sobie ...sarenka! Oprócz niej, w parku biegało mnóstwo wiewiórek, które nie wstydziły się podejść na odległość kilku cm, czy to u Was, w Warszawie normalne? :D
sobota, 12 grudnia 2015
Kokosowe ciastka z gorzką czekoladą
Improwizowany pomysł na szybki prezent. Ze składników, które zawsze mam w domu. Może nie wyglądają, ale smakują ;) Każdy, kto bawi się w słodycze z mąki kokosowej na pewno ma za sobą podobny przepis, bo nie wymaga on zbyt wiele wysiłku, czasu czy trudno dostępnych składników.
Składniki:
-1,5 szklanki mąki kokosowej
-2-3 wiejskie jajka
-1 dojrzały banan
-3 łyżki wody lub mleka kokosowego
-3 łyżki kremu kokosowego/oleju kokosowego lub wiórek
-100g gorzkiej czekolady dobrej jakości
Przygotowanie:
Przygotowanie jest banalnie proste: mąkę kokosową mieszamy z odrobiną wody, dodajemy jajka, banana i krem kokosowy - wszystko dokładnie miksujemy. Czekoladę kroimy w drobną kostkę i dodajemy do masy. Całość mieszamy łyżką, już nie miksujemy, chyba, że chcemy uzyskać jednolite ciasteczka. Blachę wykładamy papierem do pieczenia (folia aluminiowa jest toksyczna) i nakładamy po łyżce masy formując ciastka. Pieczemy ok 25 minut w 180 stopniach.
CZYTAJ DALEJ
Składniki:
-1,5 szklanki mąki kokosowej
-2-3 wiejskie jajka
-1 dojrzały banan
-3 łyżki wody lub mleka kokosowego
-3 łyżki kremu kokosowego/oleju kokosowego lub wiórek
-100g gorzkiej czekolady dobrej jakości
Przygotowanie:
Przygotowanie jest banalnie proste: mąkę kokosową mieszamy z odrobiną wody, dodajemy jajka, banana i krem kokosowy - wszystko dokładnie miksujemy. Czekoladę kroimy w drobną kostkę i dodajemy do masy. Całość mieszamy łyżką, już nie miksujemy, chyba, że chcemy uzyskać jednolite ciasteczka. Blachę wykładamy papierem do pieczenia (folia aluminiowa jest toksyczna) i nakładamy po łyżce masy formując ciastka. Pieczemy ok 25 minut w 180 stopniach.
środa, 9 grudnia 2015
Kolejny post z cyklu o zmęczonych nadnerczach, czyli problemie, który jest znacznie bardziej powszechny niż nam się wydaje i może dotyczyć w jakimś stopniu każdego z nas. W XXI wieku stresu nam nie brakuje, nie tylko psychicznego - dążymy za wszelką cenę do jak najwyższych zarobków, bycia najlepszym, pracujemy ciężko do późnego wieczora, nie znajdujemy czasu na relaks, ale także fizycznego: jemy gotową, przetworzoną żywność, kawą dodajemy sobie energii, alkoholem rozluźniamy mięśnie.
Mam nadzieję, że załapiecie o co chodzi z nadnerczami - ich wyleczenie w największym stopniu zależy od naszej psychiki, nastawienia i naszych możliwości radzenia sobie ze stresem - wszystkiego można się nauczyć, trzeba tylko przekonać do tego swój umysł ;)
Przed Wami 6 naturalnych sposobów na wyczerpujące się nadnercza:
1. Spokojny sen. Co najmniej godzinę przed snem nie powinniśmy używać urządzeń takich jak komputer, telefon, tablet, które emitują niebieskie światło. Powinniśmy spać w idealnie ciemnym pomieszczeniu - warto zadbać o ciemne rolety, wyłączyć wszystkie małe światełka - ponieważ niewyłączona na noc listwa może pogorszyć jakość naszego snu. Dobrym rozwiązaniem jest także opaska na oczy. Zadbajmy o czystą pościel, wygodną piżamę. Przed snem nie analizujmy błędów z całego dnia, nie stresujmy się dniem kolejnym, jeśli mamy natłok myśli, wygadajmy się komuś, a jeśli nie mamy komu, spiszmy je na kartce, lub tak jak ja- w komputerowym pamiętniku (polecam program pamiętnik NxG, który prowadzę już 6 rok, co więcej, kiedy czytam swoje myśli sprzed paru lat mam zagwarantowaną sporą dawkę śmiechu), a następnie skupmy się na pozytywnych aspektach danego dnia.
2. Cieszmy się z małych rzeczy. Tak, wiem, brzmi to dosyć banalnie. Ale ilu z Was, cieszy się, z tego co ma? Spędziłam dzisiaj cały dzień w domu, pisząc prace inżynierską, wyszłam tylko do żabki po zapas wody mineralnej i ucieszyłam się, bo moja ulubiona muszyna była w promocji. Były także przecenione, banany, takie dojrzałe, jak lubię. Radość sprawiło mi również zrobienie prania i poukładanie ubrań w szafie. Kolejną fajną rzeczą dzisiaj była niespodziewana wizyta mojej przyjaciółki i miły telefon od jednej z Was - zadzwoniła do mnie czytelniczka, żeby podziękować mi za bloga - awww, życie jest piękne! Nauczmy się go doceniać. Warto każdego dnia spisać listę pozytywnych rzeczy, które nam się przytrafiły. Jeśli uznacie, że dzisiaj nic specjalnie pozytywnego Wam się nie przydarzyło - sprawcie sobie radość sami. Zróbcie sobie relaksującą kąpiel z dodatkiem lawendowego olejku eterycznego i mnóstwem piany (i nie przejmujcie się, że to chemia), wyłączcie telefon, facebooka (no dobra, nie jest to warunek konieczny, mi rozmowa z kimś również przez fb również daje mnóstwo szczęścia). Włączcie ulubioną muzykę i zacznijcie śpiewać albo tańczyć. Albo oba na raz ;). Nie ważne, czy to Rammstein czy Ariana Grande. Kupcie sobie coś, co zawsze chcieliście, ale żal Wam było wydawać pieniędzy - np. żel pod prysznic z Hello Kitty (są w biedronce ♥). Można by stwierdzić, że to przepłacanie za zwykły żel z logiem kitty, ale jeśli sprawia Wam to radość, to nie jest żadne przepłacanie. Dobrym pomysłem na poprawienie sobie humoru jest również nauczenie się czegoś nowego - np. nowej funkcji w autoCADzie (serio sprawia mi to radość, mimo tego, że jestem zwykle ostatnią osobą w mojej grupie, która coś załapie), nauka nowych słówek z j. obcego albo pomoc innym - np. podwieziemy znajomą do sklepu. Polecam tą serię: [1000 pomysłów na poprawę samopoczucia - na blogu happyholic].
3. Zadbaj o stabilny poziom cukru we krwi. Zastanawiałam się, czy ten podpunkt tutaj pasuje, ale ostat4eczniestwierdziłam, że tak. Nasza dieta to element naszego stylu życia, więc jest to raczej element "naturalny". Stabilny poziom cukru we krwi jest koniecznie potrzebny do zaleczenia nadnerczy. Ogranicz ilość spożywanych węglowodanów (dla zdrowych osób jest to ok 100-120g, dla osób trenujących lub chorych na tarczyce ok 150g), a jeśli już spożywasz pokarmy wysoko węglowodanowe, jedz je z dodatkiem tłuszczu, np. owoce + krem kokosowy - yum yummm. Jedz 3-5 posiłków dziennie, pierwszy powinien zawierać najwięcej kalorii i być bogaty w białko i tłuszcz (mięso, ryby, jaja, awokado, olej kokosowy, boczek + warzywa), a ostatni, bogaty w węglowodany np. sałatka z indykiem i owocami. Przed snem warto zjeść łyżkę surowego miodu. Wyjdź na spacer. Ruszaj się. Unikaj ciężkich treningów, długiego wysiłku. Dobrym rozwiązaniem są treningi interwałowe typu HIIT. Wystarczy 20-30 minut rano - naprzemiennego intensywnego biegu (może być nawet w miejscu) przeplatanego spokojnym marszem. Ruch uwrażliwia nasze tkanki na insulinę. Ale! - nie przetrenuj się, nie nadwyrężaj, bo to wręcz odwrotnie - stymuluje nadnercza.
4. Stawiaj sobie cele i bierz się za ich realizację. Nadaj swojemu życiu sens. Kiedyś nie wiedziałam do czego dążę, co chcę robić w życiu, nie wiedziałam nawet, jakie mam zainteresowania i jakie pasje - zapytana o hobby automatycznie odpowiadałam, że filmy i muzyka. Miałam 17 lat. Wracałam ze szkoły, jadłam obiad, uczyłam się, czekając tylko na moment, w którym włączę ulubiona muzykę, albo serial. Było fajnie, nie powiem. Ale teraz wiem, że w życiu chodzi o coś więcej. Chodzi o to, żeby ciągle robić coś nowego, uczyć się nowych rzeczy, wychodzić ze swojej strefy komfortu. W końcu odkryłam, że moją prawdziwą pasją jest holistyczne (całościowe, nie skupiamy się na jednym narządzie, a na całym ciele) podejście do człowieka, gotowanie, wymyślanie nowych potraw, psychodietetyka, medycyna funkcjonalna - jak zwał, tak zwał. Moją drugą, wielką miłością są podróże.
5. Unikaj kawy i innych stymulantów (kofeiny, a także guarany i teiny zawartej w herbacie), alkoholu, szczególnie wysoko % i papierosów, które powodują zwiększone wydzielanie kortyzolu - "hormonu energii". Dobrze wiem ze studiów na Politechnice Śląskiej (czegoś jednak się tam nauczyłam), że w przyrodzie nic nie ginie, tylko zmienia swoją postać, to samo dotyczy naszego organizmu. Najprawdopodobniej wraz z kubkiem kawy, alkoholu czy zapalonym papierosem dostarczyliśmy sobie kilku juli energii, jednak ta energia zostanie nam później odebrana - kawa wypłukuje magnez, alkohol witaminy z grupy B, witaminę C i wiele innych witamin czy minerałów (alkohol zawiera mnóstwo kalorii, a praktycznie zero witamin - a organizm, aby je przetworzyć, zużywa zapasy z naszych tkanek), a papierosy otępiają mózg - to wszystko dzieje się w ciągu kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu godzin po ich spożyciu. Zasada życia pod wpływem chwili nie zawsze się sprawdza, szczególnie jeśli chodzi o jedzenie i picie, pamiętajmy więc o skutkach. Czasem warto dołożyć trochę własnej energii, aby zyskać jej więcej - ruszyć się z krzesła i iść pobiegać czy tylko na spacer (np. szybki marsz) zamiast siedzieć z piwem oglądając TV.
6. Zwiększ spożycie soli (używaj tylko morskiej lub himalajskiej) i pij tylko wtedy, kiedy odczuwasz pragnienie. Chodzi o zatężenie płynów ustrojowych. Przepracowane nadnercza powodują zwiększone wydalanie płynów (częste oddawanie moczu), przez co tracimy więcej elektrolitów, których poziom musimy uzupełnić. Bardzo dobrze sprawdza się [woda kokosowa], która jest naturalnym izotonikiem. Do picia w ciągu dnia wybieraj wody średnio i wysoko-zmineralizowane, a unikaj źródlanych. Polecam magnezie, muszynę i muszyniankę.CZYTAJ DALEJ
6 naturalnych sposobów na: zmęczone nadnercza
Kolejny post z cyklu o zmęczonych nadnerczach, czyli problemie, który jest znacznie bardziej powszechny niż nam się wydaje i może dotyczyć w jakimś stopniu każdego z nas. W XXI wieku stresu nam nie brakuje, nie tylko psychicznego - dążymy za wszelką cenę do jak najwyższych zarobków, bycia najlepszym, pracujemy ciężko do późnego wieczora, nie znajdujemy czasu na relaks, ale także fizycznego: jemy gotową, przetworzoną żywność, kawą dodajemy sobie energii, alkoholem rozluźniamy mięśnie.
Mam nadzieję, że załapiecie o co chodzi z nadnerczami - ich wyleczenie w największym stopniu zależy od naszej psychiki, nastawienia i naszych możliwości radzenia sobie ze stresem - wszystkiego można się nauczyć, trzeba tylko przekonać do tego swój umysł ;)
Przed Wami 6 naturalnych sposobów na wyczerpujące się nadnercza:
1. Spokojny sen. Co najmniej godzinę przed snem nie powinniśmy używać urządzeń takich jak komputer, telefon, tablet, które emitują niebieskie światło. Powinniśmy spać w idealnie ciemnym pomieszczeniu - warto zadbać o ciemne rolety, wyłączyć wszystkie małe światełka - ponieważ niewyłączona na noc listwa może pogorszyć jakość naszego snu. Dobrym rozwiązaniem jest także opaska na oczy. Zadbajmy o czystą pościel, wygodną piżamę. Przed snem nie analizujmy błędów z całego dnia, nie stresujmy się dniem kolejnym, jeśli mamy natłok myśli, wygadajmy się komuś, a jeśli nie mamy komu, spiszmy je na kartce, lub tak jak ja- w komputerowym pamiętniku (polecam program pamiętnik NxG, który prowadzę już 6 rok, co więcej, kiedy czytam swoje myśli sprzed paru lat mam zagwarantowaną sporą dawkę śmiechu), a następnie skupmy się na pozytywnych aspektach danego dnia.
2. Cieszmy się z małych rzeczy. Tak, wiem, brzmi to dosyć banalnie. Ale ilu z Was, cieszy się, z tego co ma? Spędziłam dzisiaj cały dzień w domu, pisząc prace inżynierską, wyszłam tylko do żabki po zapas wody mineralnej i ucieszyłam się, bo moja ulubiona muszyna była w promocji. Były także przecenione, banany, takie dojrzałe, jak lubię. Radość sprawiło mi również zrobienie prania i poukładanie ubrań w szafie. Kolejną fajną rzeczą dzisiaj była niespodziewana wizyta mojej przyjaciółki i miły telefon od jednej z Was - zadzwoniła do mnie czytelniczka, żeby podziękować mi za bloga - awww, życie jest piękne! Nauczmy się go doceniać. Warto każdego dnia spisać listę pozytywnych rzeczy, które nam się przytrafiły. Jeśli uznacie, że dzisiaj nic specjalnie pozytywnego Wam się nie przydarzyło - sprawcie sobie radość sami. Zróbcie sobie relaksującą kąpiel z dodatkiem lawendowego olejku eterycznego i mnóstwem piany (i nie przejmujcie się, że to chemia), wyłączcie telefon, facebooka (no dobra, nie jest to warunek konieczny, mi rozmowa z kimś również przez fb również daje mnóstwo szczęścia). Włączcie ulubioną muzykę i zacznijcie śpiewać albo tańczyć. Albo oba na raz ;). Nie ważne, czy to Rammstein czy Ariana Grande. Kupcie sobie coś, co zawsze chcieliście, ale żal Wam było wydawać pieniędzy - np. żel pod prysznic z Hello Kitty (są w biedronce ♥). Można by stwierdzić, że to przepłacanie za zwykły żel z logiem kitty, ale jeśli sprawia Wam to radość, to nie jest żadne przepłacanie. Dobrym pomysłem na poprawienie sobie humoru jest również nauczenie się czegoś nowego - np. nowej funkcji w autoCADzie (serio sprawia mi to radość, mimo tego, że jestem zwykle ostatnią osobą w mojej grupie, która coś załapie), nauka nowych słówek z j. obcego albo pomoc innym - np. podwieziemy znajomą do sklepu. Polecam tą serię: [1000 pomysłów na poprawę samopoczucia - na blogu happyholic].
3. Zadbaj o stabilny poziom cukru we krwi. Zastanawiałam się, czy ten podpunkt tutaj pasuje, ale ostat4eczniestwierdziłam, że tak. Nasza dieta to element naszego stylu życia, więc jest to raczej element "naturalny". Stabilny poziom cukru we krwi jest koniecznie potrzebny do zaleczenia nadnerczy. Ogranicz ilość spożywanych węglowodanów (dla zdrowych osób jest to ok 100-120g, dla osób trenujących lub chorych na tarczyce ok 150g), a jeśli już spożywasz pokarmy wysoko węglowodanowe, jedz je z dodatkiem tłuszczu, np. owoce + krem kokosowy - yum yummm. Jedz 3-5 posiłków dziennie, pierwszy powinien zawierać najwięcej kalorii i być bogaty w białko i tłuszcz (mięso, ryby, jaja, awokado, olej kokosowy, boczek + warzywa), a ostatni, bogaty w węglowodany np. sałatka z indykiem i owocami. Przed snem warto zjeść łyżkę surowego miodu. Wyjdź na spacer. Ruszaj się. Unikaj ciężkich treningów, długiego wysiłku. Dobrym rozwiązaniem są treningi interwałowe typu HIIT. Wystarczy 20-30 minut rano - naprzemiennego intensywnego biegu (może być nawet w miejscu) przeplatanego spokojnym marszem. Ruch uwrażliwia nasze tkanki na insulinę. Ale! - nie przetrenuj się, nie nadwyrężaj, bo to wręcz odwrotnie - stymuluje nadnercza.
podróż samolotem i Kopenhaga odwiedzona w maju za 35 zł liniami lotniczymi Ryanair z Warszawy (do Warszawy dojechałam z Katowic Polskim Busem za 1 zł - kwestia chęci i organizacji)
4. Stawiaj sobie cele i bierz się za ich realizację. Nadaj swojemu życiu sens. Kiedyś nie wiedziałam do czego dążę, co chcę robić w życiu, nie wiedziałam nawet, jakie mam zainteresowania i jakie pasje - zapytana o hobby automatycznie odpowiadałam, że filmy i muzyka. Miałam 17 lat. Wracałam ze szkoły, jadłam obiad, uczyłam się, czekając tylko na moment, w którym włączę ulubiona muzykę, albo serial. Było fajnie, nie powiem. Ale teraz wiem, że w życiu chodzi o coś więcej. Chodzi o to, żeby ciągle robić coś nowego, uczyć się nowych rzeczy, wychodzić ze swojej strefy komfortu. W końcu odkryłam, że moją prawdziwą pasją jest holistyczne (całościowe, nie skupiamy się na jednym narządzie, a na całym ciele) podejście do człowieka, gotowanie, wymyślanie nowych potraw, psychodietetyka, medycyna funkcjonalna - jak zwał, tak zwał. Moją drugą, wielką miłością są podróże.
5. Unikaj kawy i innych stymulantów (kofeiny, a także guarany i teiny zawartej w herbacie), alkoholu, szczególnie wysoko % i papierosów, które powodują zwiększone wydzielanie kortyzolu - "hormonu energii". Dobrze wiem ze studiów na Politechnice Śląskiej (czegoś jednak się tam nauczyłam), że w przyrodzie nic nie ginie, tylko zmienia swoją postać, to samo dotyczy naszego organizmu. Najprawdopodobniej wraz z kubkiem kawy, alkoholu czy zapalonym papierosem dostarczyliśmy sobie kilku juli energii, jednak ta energia zostanie nam później odebrana - kawa wypłukuje magnez, alkohol witaminy z grupy B, witaminę C i wiele innych witamin czy minerałów (alkohol zawiera mnóstwo kalorii, a praktycznie zero witamin - a organizm, aby je przetworzyć, zużywa zapasy z naszych tkanek), a papierosy otępiają mózg - to wszystko dzieje się w ciągu kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu godzin po ich spożyciu. Zasada życia pod wpływem chwili nie zawsze się sprawdza, szczególnie jeśli chodzi o jedzenie i picie, pamiętajmy więc o skutkach. Czasem warto dołożyć trochę własnej energii, aby zyskać jej więcej - ruszyć się z krzesła i iść pobiegać czy tylko na spacer (np. szybki marsz) zamiast siedzieć z piwem oglądając TV.
6. Zwiększ spożycie soli (używaj tylko morskiej lub himalajskiej) i pij tylko wtedy, kiedy odczuwasz pragnienie. Chodzi o zatężenie płynów ustrojowych. Przepracowane nadnercza powodują zwiększone wydalanie płynów (częste oddawanie moczu), przez co tracimy więcej elektrolitów, których poziom musimy uzupełnić. Bardzo dobrze sprawdza się [woda kokosowa], która jest naturalnym izotonikiem. Do picia w ciągu dnia wybieraj wody średnio i wysoko-zmineralizowane, a unikaj źródlanych. Polecam magnezie, muszynę i muszyniankę.
niedziela, 15 listopada 2015
Wyczerpujące się nadnercza to coraz bardziej powszechny problem, spotykam się z nim wśród Was równie często co z problemami z tarczycą. Pytacie jak zbadać, jak leczyć, co robić, jak żyć...
Ostatnio po długiej obserwacji mojego samopoczucia stwierdzam, że większość moich spadków energii w ciągu dnia, a przypływ energii wieczorem to efekt pracy moich nadnerczy, a nie tarczycy. Tarczyca wydaje się być uregulowana, na NDT [co to jest NDT?], którym się aktualnie leczę (chociaż nazwałbym to raczej uzupełnianiem hormonów owego organu) czuję się znacznie lepiej, a wyniki tarczycowej trójki (TSH, ft3 i ft4) są w porządku. (Dla niewtajemniczonych choruję na niedoczynność tarczycy o podłożu autoimmunologicznym - Hashimoto).
Wszystko kręci się wokół mojego kortyzolu, który skacze i spada równie szybko jak poziom mojego cukru we krwi. I właśnie to jest powód, przez który albo mam mnóstwo energii i mogę góry przenosić, albo samo leżenie w łóżku mnie wyczerpuje.
Wiele osób nie zdaje sobie sprawy jak bardzo kortyzol i insulina wpływają na nasze samopoczucie, stan zdrowia i ile potrafią namieszać w naszym organizmie. Dotyczy to każdego z nas, szczególnie jeśli żywicie się powszechnie dostępną, przetworzoną żywnością - bułki, drożdżówki, chleb, mleko, smakowe jogurty, nie wspominając o fast-foodach. Takie produkty to źródło węglowodanów prostych, które szybko podnoszą poziom cukru we krwi, jednak równie szybko jego poziom spada, powodując uczucie senności.
Postanowiłam więc stworzyć serię postów nt. nadnerczy, dzisiaj publikuję pierwszy - 5 objawów wyczerpania nadnerczy:
1. Spadki energii w godzinach około-południowych - u mnie jest to 12-14, mniej więcej w tym czasie czuję się bardzo słabo i nie mam na nic siły, niezależnie od tego, co i ile wcześniej zjadłam. Z reguły po prostu leżę i przeglądam blogi, kwejka, instagrama albo zasypiam na wykładzie. Nie jestem zdolna do robienia niczego konstruktywnego. Największy przypływ energii odczuwam wieczorem - ok 19-20 i później. Wtedy najczęściej piszę posty na bloga, robię prezentacje na uczelnię, piszę pracę inżynierską.
2. Niestabilny poziom cukru we krwi - spadki energii po posiłku. Każdy, kto odczuwa spadki energii w ciągu dnia, a szczególnie po posiłku bogatym w węglowodany np. ciastka, czekolada, fast-foody, owoce lub innym, jakimkolwiek większym posiłku (spadki cukru pojawiają się także po nadmiarze zjedzonego białka np. dużej ilości mięsa), powinien zbadać 3 punktową, krzywą glukozową (możecie poprosić o skierowanie od lekarza pierwszego kontaktu, endokrynologa lub ginekologa) i insulinową (za to musicie zapłacić sami), badania te można wykonać w większości laboratorium medycznych. W tym celu należy udać się do apteki i zakupić czystą glukozę (75g). Badanie wykonuje się rano, na czczo. W laboratorium pobierają nam krew, po czym wypijamy roztwór zakupionej glukozy rozcieńczony wodą (jak można się domyślać, jest baaardzo słodki) po czym znów pobierają nam krew. Po owym zdarzeniu musimy siedzieć spokojnie w labo i się nie ruszać. Ja uzbroiłam się w zapas kobiecych gazet, bo nie miałam ochoty po takiej dawce cukru i braku śniadania czytać nic bardziej konstruktywnego. Po 1h od tego badania ponownie pobierają nam krew, jest to 3 punkt naszej krzywej. Kiedy otrzymamy wynik, warto skonsultować go z kimś obeznanym w temacie - polecam post pt.: [gdzie się leczyć? lista dietetyków i endokrynologów]. Typowymi objawami niestabilnego poziomu cukru we krwi są: przypływ energii w trakcie jedzenia i uczucie jego spadku, senność - mniej więcej 30 min - 1h po jego zjedzeniu. Niestabilny poziom cukru we krwi, pisząc bardzo skrótowo, prowadzi do choroby nazywanej insulinoopornością, która stresuje cały organizm, powodując osłabienie nadnerczy. Nieleczona insulinooporność przeradza się w cukrzycę typu II.
3. Niski sód i zachcianki na słone potrawy. Uwielbiasz słone potrawy? Dodajesz wszędzie duże ilości soli? Standardowa norma co do zawartości sodu we krwi to 135-145 mmol/l we krwi. Mój wynosił 137 i jest to typowa oznaka słabych nadnerczy. Kora nadnerczy wytwarza hormon, aldosteron, który reguluje gospodarkę wodno-mineralną naszego organizmu. Kiedy nadnercza wyczerpują się, wydzielają coraz mniej hormonów. Niski poziom aldosteronu skutkuje wydzielaniem większej ilości minerałów wraz z moczem. Zbyt mała ilość sodu powoduje zachcianki na słone potrawy - tzn. że nasz organizm domaga się tego pierwiastka, obecnego właśnie w soli. Od siebie polecam sól himalajską, bogatą w minerały, bez dodatku sztucznego jodu czy substancji przeciw zbrylających.
4. Wybudzanie się ok 4 rano. To jedyny objaw, który nie dotyczy bezpośrednio mnie. Wydaje mi się, że odczuwają go ludzie z wyższym stopniem wyczerpania nadnerczy, jednak dosyć często czytam o nim na forum o wyczerpujących się nadnerczach, dlatego postanowiłam go tutaj zamieścić. Wybudzacie się w nocy? Czujecie niepokój, lęk? Być może to wasze nadnercza dają o sobie znać.
5. Częste oddawanie moczu. Ten objawy dotyczy mnie w 100%. A jeszcze bardziej męczy. Oczywiście, może to być przyczyną innych chorób, takich jak zapalenie pęcherza, ale wiążąc inne objawy, jak np. spadki energii w ciągu dnia, możemy podejrzewać nasze nadnercza o pewną dysfunkcję.
CZYTAJ DALEJ
5 objawów wyczerpania nadnerczy
Kopenhaga. Park Ørsteda.
Ostatnio po długiej obserwacji mojego samopoczucia stwierdzam, że większość moich spadków energii w ciągu dnia, a przypływ energii wieczorem to efekt pracy moich nadnerczy, a nie tarczycy. Tarczyca wydaje się być uregulowana, na NDT [co to jest NDT?], którym się aktualnie leczę (chociaż nazwałbym to raczej uzupełnianiem hormonów owego organu) czuję się znacznie lepiej, a wyniki tarczycowej trójki (TSH, ft3 i ft4) są w porządku. (Dla niewtajemniczonych choruję na niedoczynność tarczycy o podłożu autoimmunologicznym - Hashimoto).
Wszystko kręci się wokół mojego kortyzolu, który skacze i spada równie szybko jak poziom mojego cukru we krwi. I właśnie to jest powód, przez który albo mam mnóstwo energii i mogę góry przenosić, albo samo leżenie w łóżku mnie wyczerpuje.
Wiele osób nie zdaje sobie sprawy jak bardzo kortyzol i insulina wpływają na nasze samopoczucie, stan zdrowia i ile potrafią namieszać w naszym organizmie. Dotyczy to każdego z nas, szczególnie jeśli żywicie się powszechnie dostępną, przetworzoną żywnością - bułki, drożdżówki, chleb, mleko, smakowe jogurty, nie wspominając o fast-foodach. Takie produkty to źródło węglowodanów prostych, które szybko podnoszą poziom cukru we krwi, jednak równie szybko jego poziom spada, powodując uczucie senności.
Postanowiłam więc stworzyć serię postów nt. nadnerczy, dzisiaj publikuję pierwszy - 5 objawów wyczerpania nadnerczy:
1. Spadki energii w godzinach około-południowych - u mnie jest to 12-14, mniej więcej w tym czasie czuję się bardzo słabo i nie mam na nic siły, niezależnie od tego, co i ile wcześniej zjadłam. Z reguły po prostu leżę i przeglądam blogi, kwejka, instagrama albo zasypiam na wykładzie. Nie jestem zdolna do robienia niczego konstruktywnego. Największy przypływ energii odczuwam wieczorem - ok 19-20 i później. Wtedy najczęściej piszę posty na bloga, robię prezentacje na uczelnię, piszę pracę inżynierską.
2. Niestabilny poziom cukru we krwi - spadki energii po posiłku. Każdy, kto odczuwa spadki energii w ciągu dnia, a szczególnie po posiłku bogatym w węglowodany np. ciastka, czekolada, fast-foody, owoce lub innym, jakimkolwiek większym posiłku (spadki cukru pojawiają się także po nadmiarze zjedzonego białka np. dużej ilości mięsa), powinien zbadać 3 punktową, krzywą glukozową (możecie poprosić o skierowanie od lekarza pierwszego kontaktu, endokrynologa lub ginekologa) i insulinową (za to musicie zapłacić sami), badania te można wykonać w większości laboratorium medycznych. W tym celu należy udać się do apteki i zakupić czystą glukozę (75g). Badanie wykonuje się rano, na czczo. W laboratorium pobierają nam krew, po czym wypijamy roztwór zakupionej glukozy rozcieńczony wodą (jak można się domyślać, jest baaardzo słodki) po czym znów pobierają nam krew. Po owym zdarzeniu musimy siedzieć spokojnie w labo i się nie ruszać. Ja uzbroiłam się w zapas kobiecych gazet, bo nie miałam ochoty po takiej dawce cukru i braku śniadania czytać nic bardziej konstruktywnego. Po 1h od tego badania ponownie pobierają nam krew, jest to 3 punkt naszej krzywej. Kiedy otrzymamy wynik, warto skonsultować go z kimś obeznanym w temacie - polecam post pt.: [gdzie się leczyć? lista dietetyków i endokrynologów]. Typowymi objawami niestabilnego poziomu cukru we krwi są: przypływ energii w trakcie jedzenia i uczucie jego spadku, senność - mniej więcej 30 min - 1h po jego zjedzeniu. Niestabilny poziom cukru we krwi, pisząc bardzo skrótowo, prowadzi do choroby nazywanej insulinoopornością, która stresuje cały organizm, powodując osłabienie nadnerczy. Nieleczona insulinooporność przeradza się w cukrzycę typu II.
Dalej Kopenhaga. Pomimo spadków energii, nie poddaję się i realizuję wszystkie swoje marzenia. Jednym z nich są podróże.
3. Niski sód i zachcianki na słone potrawy. Uwielbiasz słone potrawy? Dodajesz wszędzie duże ilości soli? Standardowa norma co do zawartości sodu we krwi to 135-145 mmol/l we krwi. Mój wynosił 137 i jest to typowa oznaka słabych nadnerczy. Kora nadnerczy wytwarza hormon, aldosteron, który reguluje gospodarkę wodno-mineralną naszego organizmu. Kiedy nadnercza wyczerpują się, wydzielają coraz mniej hormonów. Niski poziom aldosteronu skutkuje wydzielaniem większej ilości minerałów wraz z moczem. Zbyt mała ilość sodu powoduje zachcianki na słone potrawy - tzn. że nasz organizm domaga się tego pierwiastka, obecnego właśnie w soli. Od siebie polecam sól himalajską, bogatą w minerały, bez dodatku sztucznego jodu czy substancji przeciw zbrylających.
4. Wybudzanie się ok 4 rano. To jedyny objaw, który nie dotyczy bezpośrednio mnie. Wydaje mi się, że odczuwają go ludzie z wyższym stopniem wyczerpania nadnerczy, jednak dosyć często czytam o nim na forum o wyczerpujących się nadnerczach, dlatego postanowiłam go tutaj zamieścić. Wybudzacie się w nocy? Czujecie niepokój, lęk? Być może to wasze nadnercza dają o sobie znać.
5. Częste oddawanie moczu. Ten objawy dotyczy mnie w 100%. A jeszcze bardziej męczy. Oczywiście, może to być przyczyną innych chorób, takich jak zapalenie pęcherza, ale wiążąc inne objawy, jak np. spadki energii w ciągu dnia, możemy podejrzewać nasze nadnercza o pewną dysfunkcję.
Oczywiście to nie wszystkie objawy, wymieniłam te, które uznałam za najbardziej specyficzne.
Pozostałe objawy, które mogą wskazywać na słabe nadnercza:
-sucha skóra
-cienie pod oczami
-uczucie niewyspania nawet po 10 i więcej godzinach snu
-brak energii, chęci do życia
-depresja
-problem z radzeniem sobie ze stresem
-łatwa irytacja, niecierpliwość
-niskie libido
sobota, 7 listopada 2015
Frittata z mielonym mięsem
Jeśli obserwujecie mojego bloga, lub polubiliście mój [fanpage], na pewno wiecie, że w moim menu bardzo często pojawiają się bataty, jajka i cukinia. Kocham też wszystko co z pieczarek (tylko nienawidzę ich obierać i jem je tylko wtedy, kiedy ktoś uprzednio wykona tą czynność za mnie ;D) W dzisiejszym przepisie połączyłam to wszystko w jedno danie. Wybierając się na imprezę do akademika z [AEGEE Gliwice], postanowiłam przygotować coś sama od siebie. Plan był taki: pizza party, a że ja pizzy nie jem, pomyślałam o frittacie. Mogłabym stworzyć pizzę chociażby [taką - pizza w 5 min z patelni] czy też [taką - pizza na cukiniowym spodzie], ale ostatecznie padło na frittatę. Miałam chyba zbyt duży zapas jajek w lodówce, bo o to właśnie we frittacie chodzi - zapiekamy dowolne warzywa, mięso czy nawet owoce z masą z jajek...Moja frittata oczywiście w wersji paleo - bez dodatku mleka, twarogu czy sera.
Składniki:
-12 jajek
-6 łyżek mąki kokosowej
-2 średnie, czerwone papryki
-1 kg mielonego mięsa 100% (nie garmażeryjne z konserwantami) do kupienia w większości sklepów mięsnych czy marketów (biedronka, tesco, auchan, lidl)
-1/2 cukinii
-1 mały batat
-2 cebule
-250 g pieczarek
-2 łyżki masła klarowanego
-sól himalajska
-suszona bazylia, oregano, tymianek, koperek, imbir, czosnek
Przygotowanie:
Piekarnik nastawiamy na 200 stopni.
Na patelni (używam żeliwnej, najzdrowsza, polecam) podsmażyłam na maśle klarowanym mielone mięso (u mnie wołowe, można poprosić o zmielenie w mięsnym) razem z drobno pokrojoną cebulą. Mięso przełożyłam do miski. Na tym samym tłuszczu, podsmażyłam również pokrojoną w kostkę paprykę. Batata, pieczarki i cukinię pokroiłam w plastry. Wyłożyłam na papierze do pieczenia (folia aluminiowa jest toksyczna) i piekłam ok 12 minut, po czym wyjęłam i przełożyłam do miski ze smażonym mięsem i papryką. Warzywa z mięsem doprawiłam solą himalajską i resztą przypraw. Do osobnej miski wbiłam jajka i dodałam mąkę kokosową. Całość zmiksowałam. Na dnie żaroodpornego naczynia wyłożyłam pieczone plastry batata i cukinii, na które wrzuciłam resztę warzyw, mięsa i pieczarek, a następnie zalałam wszystko masą z jajek i mąki kokosowej. Piekłam ok 35 minut (aż do ścięcia się jajek).
CZYTAJ DALEJ
Składniki:
-12 jajek
-6 łyżek mąki kokosowej
-2 średnie, czerwone papryki
-1 kg mielonego mięsa 100% (nie garmażeryjne z konserwantami) do kupienia w większości sklepów mięsnych czy marketów (biedronka, tesco, auchan, lidl)
-1/2 cukinii
-1 mały batat
-2 cebule
-250 g pieczarek
-2 łyżki masła klarowanego
-sól himalajska
-suszona bazylia, oregano, tymianek, koperek, imbir, czosnek
Przygotowanie:
Piekarnik nastawiamy na 200 stopni.
Na patelni (używam żeliwnej, najzdrowsza, polecam) podsmażyłam na maśle klarowanym mielone mięso (u mnie wołowe, można poprosić o zmielenie w mięsnym) razem z drobno pokrojoną cebulą. Mięso przełożyłam do miski. Na tym samym tłuszczu, podsmażyłam również pokrojoną w kostkę paprykę. Batata, pieczarki i cukinię pokroiłam w plastry. Wyłożyłam na papierze do pieczenia (folia aluminiowa jest toksyczna) i piekłam ok 12 minut, po czym wyjęłam i przełożyłam do miski ze smażonym mięsem i papryką. Warzywa z mięsem doprawiłam solą himalajską i resztą przypraw. Do osobnej miski wbiłam jajka i dodałam mąkę kokosową. Całość zmiksowałam. Na dnie żaroodpornego naczynia wyłożyłam pieczone plastry batata i cukinii, na które wrzuciłam resztę warzyw, mięsa i pieczarek, a następnie zalałam wszystko masą z jajek i mąki kokosowej. Piekłam ok 35 minut (aż do ścięcia się jajek).
czwartek, 29 października 2015
Trudno znaleźć odpowiednią osobę, która poprawnie zajmie się Waszym zdrowiem w XXI wieku. Wydaje mi się, że jest to coraz trudniejsze, ponieważ jesteśmy atakowani z każdej strony sprzecznymi informacjami nt. diety i prawidłowego odżywiania. Za wszystkim oczywiście stoją pieniądze, hodowcy krów opłacają reklamowanie nabiału jako zdrowego elementu zbilansowanej diety, a rolnicy dbają finansowo o to, aby zboża znajdowały się na I miejscu piramidy żywienia.
Kolejki do endokrynologów rosną z roku na rok, nie często widuje się kilkadziesiąt osób koczujących pod drzwiami endokrynologa czekających na swoją wizytę miesiącami, z nadzieją na rozwiązanie problemów ze złym samopoczuciem, problemem z utratą wagi, wypadającymi włosami, po czym okazuje się, że wizyta trwała 5 min, a lekarz po stwierdzeniu, że wszystko jest ok, rzuceniu okiem na TSH (bo reszta badań niepotrzebnie zrobiona, "niepotrzebnie się pani wysilała") kasuje 100 zł. Jak znaleźć odpowiednią osobę, która nam pomoże zdiagnozować przyczynę naszych problemów, poprowadzi leczenie i jednocześnie będzie nas w tym wspierać, a nie zbywać?
Cóż, czekam na dzień, w którym zamiast kolejek do endokrynologów będą kolejki do naturopatów, ludzi wykształconych w dziedzinie leczenia holistycznego, którzy interesują się naszym zdrowiem z każdej możliwej strony, analizują nasz poród, dzieciństwo, dietę na każdym etapie życia, zlecają konieczne badania, a na koniec dobierają nam odpowiednią dietę, wskażą, jakich witamin czy minerałów potrzebujemy, a także dobiorą aktywność fizyczną do naszych potrzeb. Póki co, jestem zdania, że jesteśmy zdani w głównej mierze na siebie. Ja tak zrobiłam, zrezygnowałam kompletnie z medycyny konwencjonalnej, zbyt dużo kosztowało mnie to nerwów i pieniędzy.
Jednak absolutnie nie chcę Was do tego namawiać - ja leczyłam się 5 lat zanim byłam w stanie pójść własną ścieżką. Szłam na ślepo, kierując się moim samopoczuciem. Poczułam dużą ulgę, kiedy ostawiłam gluten i nabiał, kiedy zmieniłam wbrew moim lekarzom letrox na [NDT]... kiedy kupiłam duże dawki witaminy d3, b12, magnezu i witamin z grupy B... I nie żałuję, wyszło mi to na dobre. Bardzo pomógł mi blog [tlustezycie.pl], mój podręcznik on line do medycyny holistycznej, który pewnie większość z Was zna, aktualnie jestem pod opieką jego autorki, Moniki -zamiast wydawać pieniądze na kolejne wizyty, zainwestowałam w [konsultacje] i jestem bardzo zadowolona.
Po zarezerwowaniu terminu (konsultacje odbywają się telefonicznie lub przez skype) dostałam do wypełnienia obszerną ankietę. Wraz z ankietą musicie odesłać ostatnie badania, te które wskaże Monika. Podczas konsultacji zostaniecie dokładnie zanalizowani, zapytani o różne przebyte choroby, kuracje antybiotykowe itd. Po 1-2 dniach dostaniecie zalecenia co do diety, stylu życia, leczenia - wszystko dokładnie wyjaśnione w obszernym pliku PDF. Ja swój czytałam przez kilka dni po kilka razy ;) Z tego co wiem, do Moniki zgłasza się bardzo dużo osób, więc trzeba być cierpliwym. Mam nadzieję, że w przyszłości takich osób będzie znacznie więcej. Moim wielkim marzeniem jest skończenie właśnie takich studiów (medycyny funkcjonalnej) i otwarcie własnego gabinetu aby móc pomagać ludziom, takim jak ja.
Podobne wpisy: [z wizytą u endokrynologa - moje doświadczenia sprzed roku]
Pośrednim wyborem i myślę, że odpowiednim dla większości z Was, jest znalezienie dobrego endokrynologa, który nie będzie was zbywał, a jednocześnie będzie chętny do rozmowy i współpracy. Warto dokształcać się samemu w internecie (np. dzięki blogom takim jak [tłuste życie] czy ajwen, ale jednocześnie mieć z kim skonsultować swoje informacje, zarówno z kimś wykształconym (endokrynolog, lekarz rodzinny, jak i osobami z podobnymi problemami i z większym doświadczeniem (np. poprzez liczne fora: forum [Hashimoto- grupa wsparcia], [Protokół autoimmunologiczny], [Bez cukru - grupa wsparcia], [Efekt motyla Hashimoto])
Jakie są możliwości leczenia? Oprócz konsultacji u Moniki polecam także świetną dietetyczkę Ajwen jak i dwie dziewczyny z Med Food - Paulinę i Emilię, które umieściłam na pierwszych trzech pozycjach, niestety kolejki do nich są bardzo długie, dlatego stale poszerzam tą listę. Jedna istotna sprawa: moim zamiarem wcale nie było stworzenie żadnego rankingu. Kolejne miejsca są zupełnie przypadkowe i każdego z czystym sumieniem Wam polecam. Kiedy już zaznajomicie się z tematem holistycznego leczenia i dojdziecie do wniosku, że konwencjonalny lekarz nie jest Wam więcej potrzebny gorąco zachęcam do takich właśnie konsultacji u osób wypisanych poniżej, ponieważ mają często znacznie głębszą wiedzę, szczególnie, jeśli chodzi o tarczycę, dobiorą Wam zarówno dietę jak i suplementy.
Nie mniej jednak wierzę, że są również endokrynolodzy, którzy nie patrzą tylko na TSH i zlecają badania ważnych witamin takich jak b12 czy d3, potrafią dokładnie zinterpretować morfologię krwi i poziom ferrytyny, wesprzeć nas i nie ganić za to, że nie jemy glutenu. Często pytacie mnie o dobrych endokrynologów, po przejściu przez fora o podobnej tematyce w internecie spisałam kilka przewijających się nazwisk. Chciałabym stworzyć taką bazę polecanych lekarzy - jeśli znacie kogoś, śmiało piszcie w komentarzu lub na email: alpacasquare@gmail.com, na bieżąco będę poszerzać tą listę :)
1. [Instytut Holistyczny Moniki] - autorka posiada dyplom naturopaty i uprawnienia jako dietetyk. Jest członkiem [FMTown]. Po zarezerwowaniu terminu ([konsultacje] odbywają się telefonicznie lub przez skype) dostałam do wypełnienia obszerną ankietę. Wraz z ankietą musicie odesłać ostatnie badania, te które wskaże Monika. Podczas konsultacji zostaniecie dokładnie zanalizowani, zapytani o różne przebyte choroby, kuracje antybiotykowe itd. Po 1-2 dniach dostaniecie zalecenia co do diety, stylu życia, leczenia - wszystko dokładnie wyjaśnione w obszernym pliku PDF.
Polecam Wam także zobaczyć filmik stworzony przez Przemka, pt.:
CZYTAJ DALEJ
Gdzie się leczyć? Lista dietetyków i endokrynologów.
Kolejki do endokrynologów rosną z roku na rok, nie często widuje się kilkadziesiąt osób koczujących pod drzwiami endokrynologa czekających na swoją wizytę miesiącami, z nadzieją na rozwiązanie problemów ze złym samopoczuciem, problemem z utratą wagi, wypadającymi włosami, po czym okazuje się, że wizyta trwała 5 min, a lekarz po stwierdzeniu, że wszystko jest ok, rzuceniu okiem na TSH (bo reszta badań niepotrzebnie zrobiona, "niepotrzebnie się pani wysilała") kasuje 100 zł. Jak znaleźć odpowiednią osobę, która nam pomoże zdiagnozować przyczynę naszych problemów, poprowadzi leczenie i jednocześnie będzie nas w tym wspierać, a nie zbywać?
Cóż, czekam na dzień, w którym zamiast kolejek do endokrynologów będą kolejki do naturopatów, ludzi wykształconych w dziedzinie leczenia holistycznego, którzy interesują się naszym zdrowiem z każdej możliwej strony, analizują nasz poród, dzieciństwo, dietę na każdym etapie życia, zlecają konieczne badania, a na koniec dobierają nam odpowiednią dietę, wskażą, jakich witamin czy minerałów potrzebujemy, a także dobiorą aktywność fizyczną do naszych potrzeb. Póki co, jestem zdania, że jesteśmy zdani w głównej mierze na siebie. Ja tak zrobiłam, zrezygnowałam kompletnie z medycyny konwencjonalnej, zbyt dużo kosztowało mnie to nerwów i pieniędzy.
Jednak absolutnie nie chcę Was do tego namawiać - ja leczyłam się 5 lat zanim byłam w stanie pójść własną ścieżką. Szłam na ślepo, kierując się moim samopoczuciem. Poczułam dużą ulgę, kiedy ostawiłam gluten i nabiał, kiedy zmieniłam wbrew moim lekarzom letrox na [NDT]... kiedy kupiłam duże dawki witaminy d3, b12, magnezu i witamin z grupy B... I nie żałuję, wyszło mi to na dobre. Bardzo pomógł mi blog [tlustezycie.pl], mój podręcznik on line do medycyny holistycznej, który pewnie większość z Was zna, aktualnie jestem pod opieką jego autorki, Moniki -zamiast wydawać pieniądze na kolejne wizyty, zainwestowałam w [konsultacje] i jestem bardzo zadowolona.
Po zarezerwowaniu terminu (konsultacje odbywają się telefonicznie lub przez skype) dostałam do wypełnienia obszerną ankietę. Wraz z ankietą musicie odesłać ostatnie badania, te które wskaże Monika. Podczas konsultacji zostaniecie dokładnie zanalizowani, zapytani o różne przebyte choroby, kuracje antybiotykowe itd. Po 1-2 dniach dostaniecie zalecenia co do diety, stylu życia, leczenia - wszystko dokładnie wyjaśnione w obszernym pliku PDF. Ja swój czytałam przez kilka dni po kilka razy ;) Z tego co wiem, do Moniki zgłasza się bardzo dużo osób, więc trzeba być cierpliwym. Mam nadzieję, że w przyszłości takich osób będzie znacznie więcej. Moim wielkim marzeniem jest skończenie właśnie takich studiów (medycyny funkcjonalnej) i otwarcie własnego gabinetu aby móc pomagać ludziom, takim jak ja.
Podobne wpisy: [z wizytą u endokrynologa - moje doświadczenia sprzed roku]
Pośrednim wyborem i myślę, że odpowiednim dla większości z Was, jest znalezienie dobrego endokrynologa, który nie będzie was zbywał, a jednocześnie będzie chętny do rozmowy i współpracy. Warto dokształcać się samemu w internecie (np. dzięki blogom takim jak [tłuste życie] czy ajwen, ale jednocześnie mieć z kim skonsultować swoje informacje, zarówno z kimś wykształconym (endokrynolog, lekarz rodzinny, jak i osobami z podobnymi problemami i z większym doświadczeniem (np. poprzez liczne fora: forum [Hashimoto- grupa wsparcia], [Protokół autoimmunologiczny], [Bez cukru - grupa wsparcia], [Efekt motyla Hashimoto])
Jakie są możliwości leczenia? Oprócz konsultacji u Moniki polecam także świetną dietetyczkę Ajwen jak i dwie dziewczyny z Med Food - Paulinę i Emilię, które umieściłam na pierwszych trzech pozycjach, niestety kolejki do nich są bardzo długie, dlatego stale poszerzam tą listę. Jedna istotna sprawa: moim zamiarem wcale nie było stworzenie żadnego rankingu. Kolejne miejsca są zupełnie przypadkowe i każdego z czystym sumieniem Wam polecam. Kiedy już zaznajomicie się z tematem holistycznego leczenia i dojdziecie do wniosku, że konwencjonalny lekarz nie jest Wam więcej potrzebny gorąco zachęcam do takich właśnie konsultacji u osób wypisanych poniżej, ponieważ mają często znacznie głębszą wiedzę, szczególnie, jeśli chodzi o tarczycę, dobiorą Wam zarówno dietę jak i suplementy.
Nie mniej jednak wierzę, że są również endokrynolodzy, którzy nie patrzą tylko na TSH i zlecają badania ważnych witamin takich jak b12 czy d3, potrafią dokładnie zinterpretować morfologię krwi i poziom ferrytyny, wesprzeć nas i nie ganić za to, że nie jemy glutenu. Często pytacie mnie o dobrych endokrynologów, po przejściu przez fora o podobnej tematyce w internecie spisałam kilka przewijających się nazwisk. Chciałabym stworzyć taką bazę polecanych lekarzy - jeśli znacie kogoś, śmiało piszcie w komentarzu lub na email: alpacasquare@gmail.com, na bieżąco będę poszerzać tą listę :)
1. [Instytut Holistyczny Moniki] - autorka posiada dyplom naturopaty i uprawnienia jako dietetyk. Jest członkiem [FMTown]. Po zarezerwowaniu terminu ([konsultacje] odbywają się telefonicznie lub przez skype) dostałam do wypełnienia obszerną ankietę. Wraz z ankietą musicie odesłać ostatnie badania, te które wskaże Monika. Podczas konsultacji zostaniecie dokładnie zanalizowani, zapytani o różne przebyte choroby, kuracje antybiotykowe itd. Po 1-2 dniach dostaniecie zalecenia co do diety, stylu życia, leczenia - wszystko dokładnie wyjaśnione w obszernym pliku PDF.
2, 2. [ajwen - dietetyk kliniczny] - wspaniała dietetyczka, jedna z prekursorek paleo w Polsce, która wskaże Wam drogę w leczeniu, dopasuje odpowiednią dietę, zaleci dodatkowe badania, wszystko w oparciu o Wasz stan zdrowia. Gabinet Dietetyczny i Studio Treningu Ajwen - Iwona Wierzbicka, Opole. [Umów wizytę]
3. [Med Food] - poradnia medycyny żywienia, prowadzona przez dwie rewelacyjne dietetyczki - Paulinę i Emilię. Przyjmują w Bydgoszczy i Solcu Kujawskim. Również posiadają ogromną wiedzę, jeśli chodzi o żywienie jak i problemy z tarczycą. [Umów wizytę] [Kontakt]
4. [mauricz.com] - Kuba, trener personalny. Dietetyk. Organizuje liczne, wartościowe szkolenia, na które zbieram pieniądze i nie mogę się doczekać! Wdrożył na polski rynek około 150 suplementów wiodących producentów. Zaczynał od owsianki, a skończył na jajkach na boczku na śniadanie - ciągle się rozwija. Działa już od 8 lat i zajmuje się głównie medycyną sportową, także jeśli coś trenujecie i zastanawiacie się nad doborem diety- zgłoście się do niego! ;3
5. [nowoczesna dietetyka]: Ola z Nowoczesnej Dietetyki to również trenerka personalna, ale także pasjonatka medycyny funkcjonalnej, holistycznej. Prowadzi konsultacje dietetyczne, analizując Twoje badanie krwi i obecną dietę.
6. [fizjo4life] - to couching, dietetyka i rehabilitacja w jednym. Tworzą go ludzie żądni wiedzy, stale dokształcający się, polecam konsultacje, pełen pakiet - podchodzą do każdego klienta indywidualnie.
7. [odżywiaj się zdrowo] - Kasia jest z wykształcenia dietetykiem, skończyła studia na Collegium Mediucm Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Bydgoszczy. Jej misją jest szerzenie wiedzy na temat zdrowia, inspirowanie, a także motywacja. Każdej pacjenta traktuje indywidualnie. Choroba autoimmunologiczne takie jak Hashimoto nie są jej obce ;)
8. [Małgorzata Desmond] - dietetyk i specjalista medycyny żywienia. Działa w głównie w Warszawie.
9. 9. Łukasz Ho Thanh - ceniony dietetyk ze Szczecina. Nie znalazłam [jeszcze] jego fanpage czy strony internetowej, ale podał mi namiary, więc je publikuję (mam nadzieję, że się nie obrazi, jeśli zyska jakąś klientkę czy klienta dzięki mojemu blogowi ;D) tel kontaktowy: 661 280 290 & e-mail: lukaszhothanh@wp.pl
10. [atomicholistic.eu] - pasją autorki jest pomaganie innym i zaangażowanie. Instruktorka fitness, z tatuażami ♥. Swoją wiedzę opiera na praktyce i doświadczeniu. Z wykształcenia dietetyk, pedagog i psycholog. Działa w Warszawie.
11. [Sygnatura Zdrowia] - autorem strony jest Sebastian. Człowiek z pasją i wieelkim zaangażowaniem. "Od 17 lat zgłębiam techniki pracy ciała i umysłu. Poznaję nowe sposoby wspomagania organizmu za pomocą suplementów (witamin, minerałów, ziół, soków itp)."
12. [Vita Immun] to nowatorski ośrodek zajmujący się diagnostyką medyczną, prowadzą coraz bardziej popularne szkolenia w zakresie diagnostyki chorób autoimmunologiczny, jelit, a także istnieje możliwość zbadania stanu swoich jelit czy sprawdzenia nietolerancji pokarmowych. Centrum mieści się w Poznaniu.
13. 13. [dietetyk-radom.pl] - absolwentka dietoterapii i dietetyki klinicznej na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym. Magda stale podnosi swoje kwalifikacje. Bardzo dba o swoich pacjentów zapewniając im opiekę dietetyczną.
14. [justfit.pl] - świetne konsultacje, jeśli chcecie schudnąć, poprawić swój stan zdrowia czy też po prostu potrzebujecie motywacji/osobistego trenera. Plan treningowy & analiza składu ciała zapewniona!
15. [Poradnia dietetyczna Sports-Med] prowadzona przez Sylwestra Kłosoraz oraz Wiktorię Kreft. Tutaj znajdziecie ich: [fanpage]. Specjalizacja: głównie dietetyka sportowa i zdrowe odżywianie, ale ciężkie przypadki też nie są czymś obcym w poradni, szczególnie Hashimoto :).
15. [Poradnia dietetyczna Sports-Med] prowadzona przez Sylwestra Kłosoraz oraz Wiktorię Kreft. Tutaj znajdziecie ich: [fanpage]. Specjalizacja: głównie dietetyka sportowa i zdrowe odżywianie, ale ciężkie przypadki też nie są czymś obcym w poradni, szczególnie Hashimoto :).
16. [Trener Personalny Kinga Sołtysiak] - Kinga jest z Łodzi i od dawna mam z nią kontakt, ponieważ również choruje na niedoczynność tarczycy. Zajmuje się dietoterapią, dietetyką sportową i treningami personalnymi.
17. Ania Przebinda, autorka bloga: [zwidelcem.blogspot.com] z wykształcenia psycholog i psychodietetyk, szkoli się w tym samemu miejscu co Monika z tlustezycie.pl, czyli w Plaskett Nutritional Medicine Collega, szkoliła się także u Ajwen i Mauricza. Gorąco polecam!
18. [Fit for life] - strona prowadzona przez Judytę Mocko z Tych. Jest trenerką, ale zajmuje się także dietetyką, suplementacją, dietetyką kliniczną, skończyła kurs dietetyki i suplementacji u mauricza, szkoli się także u ajwen.
19. [dietykieta.pl] - strona Darii Ciesielskiej, dyplomowanej dietetyczki z Bolesławca. Pomaga chorym na otyłość, z nadwagą, a także z chorobami tarczycy, chorobami autoimmunologicznymi. Przeszła przez szkolenie mauricza, medfood i ajwen :). Przeciwniczka farmakoterapii. Jak sama mówi, jej "jadłospisy są szyte na miarę" - do każdego podchodzi bardzo indywidualnie.
20. [Poradnia dietetyczna Nutrimed] - poradnia znajduje się w Gdynii. Zajmują się układaniem diet dla osób chorych m.in. na zespół jelita drażliwego, cukrzycę, z nietolerancjami pokarmowymi, chorobami wątroby czy trzustki.
21. [Anka Hostyńska - trener personalny] - nie jest z wykształcenia dietetykiem, a trenerem personalnym, instruktorem fitness, absolwentem studium fizjoterapii oraz aktualnie słuchaczem na kierunku Terapie Naturalne w Szkole Edukacji Ekologicznej i Profilaktyki Zdrowia we Wrocławiu oraz Medycyny Chińskiej w Instytucie Medycyny Chińskiej w Krakowie. Sama cierpi na autoimmunologiczne zapalenie tarczycy, dlatego dobrze orientuje się w tym temacie.
22. [naczynia połączone], autorką strony jest Agata, która zajmuję się dietetyką kliniczną. Specjalizuje się w pracy z pacjentami z SIBO (prowadzi grupę dla osób z tą chorobą), chorobami tarczycy, autoimmunologią. Oferuje konsultacje w Warszawie i przez skypa oraz indywidualny program żywieniowy, który ma na celu wskazanie pacjentowi drogi dojścia do zdrowia oraz naukę nowego sposobu odżywiania."
23. Poradnia [medicago] i dietetyk Anna Piaścik z Gdyni dobierze idealną dietę dla Ciebie, również po "naszej stronie mocy" tj. dopasowaniem diety z uwzględnieniem nietolerancji glutenu, laktozy, chorób, stylu życia, a nawet upodobań kulinarnych. Poradnia działa on-line, nie potrzebna jest wizyta osobista.
24. [Karina Janas], autorka programu [Zdrowsi w 90 dni]. Pani Karina jest Dietetykiem z Siedlec, do swoich pacjentów podchodzi holistycznie, indywidualnie i niekonwencjonalnie. Również szkoliła się u Ajwen, była na konferencji "Nowatorskie Metody Leczenia Nadwagi i Otyłości". [znanylekarz] [filmik na YouTube]
25. [Poradnia Dietetyki Medycznej] - Poradnia Dietetyki Medycznej, Sopot - "Jeżeli dieta jest niewłaściwa medycyna bywa bezradna - jeśli dieta jest właściwa medycyna jest niepotrzebna" [umów się na wizytę]
26. [Michał Undra] - holistyczne podejście do zdrowia, czyli odpowiednia dieta, trening i rozwój duchowy.
under2409@gmail.com, [kanał na YT]
17. Ania Przebinda, autorka bloga: [zwidelcem.blogspot.com] z wykształcenia psycholog i psychodietetyk, szkoli się w tym samemu miejscu co Monika z tlustezycie.pl, czyli w Plaskett Nutritional Medicine Collega, szkoliła się także u Ajwen i Mauricza. Gorąco polecam!
18. [Fit for life] - strona prowadzona przez Judytę Mocko z Tych. Jest trenerką, ale zajmuje się także dietetyką, suplementacją, dietetyką kliniczną, skończyła kurs dietetyki i suplementacji u mauricza, szkoli się także u ajwen.
19. [dietykieta.pl] - strona Darii Ciesielskiej, dyplomowanej dietetyczki z Bolesławca. Pomaga chorym na otyłość, z nadwagą, a także z chorobami tarczycy, chorobami autoimmunologicznymi. Przeszła przez szkolenie mauricza, medfood i ajwen :). Przeciwniczka farmakoterapii. Jak sama mówi, jej "jadłospisy są szyte na miarę" - do każdego podchodzi bardzo indywidualnie.
20. [Poradnia dietetyczna Nutrimed] - poradnia znajduje się w Gdynii. Zajmują się układaniem diet dla osób chorych m.in. na zespół jelita drażliwego, cukrzycę, z nietolerancjami pokarmowymi, chorobami wątroby czy trzustki.
21. [Anka Hostyńska - trener personalny] - nie jest z wykształcenia dietetykiem, a trenerem personalnym, instruktorem fitness, absolwentem studium fizjoterapii oraz aktualnie słuchaczem na kierunku Terapie Naturalne w Szkole Edukacji Ekologicznej i Profilaktyki Zdrowia we Wrocławiu oraz Medycyny Chińskiej w Instytucie Medycyny Chińskiej w Krakowie. Sama cierpi na autoimmunologiczne zapalenie tarczycy, dlatego dobrze orientuje się w tym temacie.
22. [naczynia połączone], autorką strony jest Agata, która zajmuję się dietetyką kliniczną. Specjalizuje się w pracy z pacjentami z SIBO (prowadzi grupę dla osób z tą chorobą), chorobami tarczycy, autoimmunologią. Oferuje konsultacje w Warszawie i przez skypa oraz indywidualny program żywieniowy, który ma na celu wskazanie pacjentowi drogi dojścia do zdrowia oraz naukę nowego sposobu odżywiania."
23. Poradnia [medicago] i dietetyk Anna Piaścik z Gdyni dobierze idealną dietę dla Ciebie, również po "naszej stronie mocy" tj. dopasowaniem diety z uwzględnieniem nietolerancji glutenu, laktozy, chorób, stylu życia, a nawet upodobań kulinarnych. Poradnia działa on-line, nie potrzebna jest wizyta osobista.
24. [Karina Janas], autorka programu [Zdrowsi w 90 dni]. Pani Karina jest Dietetykiem z Siedlec, do swoich pacjentów podchodzi holistycznie, indywidualnie i niekonwencjonalnie. Również szkoliła się u Ajwen, była na konferencji "Nowatorskie Metody Leczenia Nadwagi i Otyłości". [znanylekarz] [filmik na YouTube]
25. [Poradnia Dietetyki Medycznej] - Poradnia Dietetyki Medycznej, Sopot - "Jeżeli dieta jest niewłaściwa medycyna bywa bezradna - jeśli dieta jest właściwa medycyna jest niepotrzebna" [umów się na wizytę]
26. [Michał Undra] - holistyczne podejście do zdrowia, czyli odpowiednia dieta, trening i rozwój duchowy.
under2409@gmail.com, [kanał na YT]
Inni polecani dietetycy/trenerzy:
z Krakowa:
z Krakowa:
[Agnieszka Kułaga - nutritionist & trainer]
z Wrocławia:
[Beata Bryś]
kontakt: tel: 515994886, mail: brysbeata@o2.pl
z Wrocławia:
[Beata Bryś]
kontakt: tel: 515994886, mail: brysbeata@o2.pl
z Trójmiasta
[Kuba Blaszke]
[Kinga Żuralska]
[Agnieszka Wierciak]
[Nowosada Wojciech - doradcadietetyczny.com]
[Bartosz Nawotnik]
[www.slimfactory.pl] [znany lekarz Małgorzata Bellwon] [fanpage]
z Bydgoszczy
[Karolina Gruszecka]
[Adrian Bednarek - Specjalista ds. Żywienia i Suplementacji]
z Warszawy
Jacek Feldman, tel kontaktowy: 662 541 536
[Zuza Lirska - Jedz, trenuj i kochaj]
[SportLove - trener personalny Anna Wróbel]
[Alexandra Personal Trainer]
ze Szczecina:
[Marek Fischer]
z Wrocławia:
[Olga Lewandowska]
[Sweet Muscles]
z Poznania:
[Kuba Blaszke]
[Kinga Żuralska]
[Agnieszka Wierciak]
[Nowosada Wojciech - doradcadietetyczny.com]
[Bartosz Nawotnik]
[www.slimfactory.pl] [znany lekarz Małgorzata Bellwon] [fanpage]
z Bydgoszczy
[Karolina Gruszecka]
[Adrian Bednarek - Specjalista ds. Żywienia i Suplementacji]
z Warszawy
Jacek Feldman, tel kontaktowy: 662 541 536
[Zuza Lirska - Jedz, trenuj i kochaj]
[SportLove - trener personalny Anna Wróbel]
[Alexandra Personal Trainer]
ze Szczecina:
[Marek Fischer]
z Wrocławia:
[Olga Lewandowska]
[Sweet Muscles]
z Poznania:
[twojalinia.com]
[Analityka dietetyczna]
z Łodzi
[Agnieszka Ciechońska]
z Olsztyna
[Natalia Ulewicz]
trener personalny - Ewa Szaminko: ewa.szaminko@wp.pl
z Zakopanego
Katarzyna Leśniak: k_lesniak@interia.pl; tel: 604 411 588
[Analityka dietetyczna]
z Łodzi
[Agnieszka Ciechońska]
z Olsztyna
[Natalia Ulewicz]
trener personalny - Ewa Szaminko: ewa.szaminko@wp.pl
z Zakopanego
Katarzyna Leśniak: k_lesniak@interia.pl; tel: 604 411 588
Konwencjonalni endokrynolodzy:
Bydgoszcz
dr n. med. Anna Nowicka [znanylekarz]
Gdańsk
dr n. med. Agnieszka Kowalewska-Włas- ginekolog, endokrynolog [znanylekarz] [własna strona]
dr n. med. Krystyna Mizan-Gross - [znany lekarz]
Kraków
lek. Andrzej Bobrowski - [znanylekarz]
dr. n. med. Adam Nazim - [znanylekarz]
dr Agnieszka Makowska Mietła - internistka [znanylekarz]
prof. dr hab. n. med. Zbigniew Szybiński - [znanlekarz]
Lublin
dr n. med. Marcin Trojnar, Lublin - [znanylekarz]
Leszno
dr Lidia Dymalska-Kubasik- [znanylekarz] przyjmuje również w Rawiczu
Mysłowice
dr. n. med. Janusz Klajnowicz - [znanylekarz]- u którego leczyłam się, a wizytę opisałam w [tym] poście (endo numer 4), a także [tutaj].
Opole
lek. Marzena Gawryś-Ptak- lekarz rodzinny - [znanylekarz]
Rybnik
lek. med. Katarzyna Rajter-Grabowska - [znany lekarz] przepisuje NDT
Rzeszów
lek. med. Małgorzata Kogut ginekolog, endokrynolog - [znanylekarz]
Tarnowskie Góry (także Bytom)
dr Marta Barlik-Rysa endokrynolog - [znanylekarz]
Trójmiasto
prof. dr hab. n. med. Dominik Rachoń [trójmiasto.pl] przepisuje NDT
Trójmiasto
prof. dr hab. n. med. Dominik Rachoń [trójmiasto.pl] przepisuje NDT
Szczecin
dr. n. med. Anheli Syrenicz - [znany lekarz] [ranking.abczdrowie]
Ryszard Owczarek tel. 609 741 174 (ortopeda)
Ryszard Owczarek tel. 609 741 174 (ortopeda)
Szczecinek
dr Paweł Romanowski (przyjmuje również w Wałczu) [strona własna] [znanylekarz]
Warszawa
dr n. med. Maciej Wszelaki - [znanylekarz] [Klinika Medycyny Holistycznej] przepisuje NDT
dr n. med. Edyta Biernat-Kałuża - internista, reumatolog [przychodnia orlik]
lek. Małgorzata Gietka-Czernel - endokrynolog, internista, radiolog [znanylekarz]
Wrocław
lek Anna Stobierska - internista
Więcej informacji o danym lekarzu znajdziecie w wyszukiwarkach.
Polecam Wam także zobaczyć filmik stworzony przez Przemka, pt.:
"POLECANI SPECJALIŚCI (Polscy) z których WARTO skorzystać!"
:
P.S. Dopisujcie, komentujcie, wymieniajcie się doświadczeniami z waszymi endokrynologami, ta lista jest otwarta i w każdej chwili mogę dopisać nowego endo, jak również któregoś usunąć, jeśli okaże się, że nie spełnia naszych oczekiwań :)
środa, 21 października 2015
Ostatnio coraz bardziej ciągnie mnie do tłustego mięsa i smażonych potraw. To chyba zbliżająca się zima. Potrzebuję energii. Kupuję coraz więcej boczku i wołowiny zamiast np. drobiu. Coraz więcej u mnie jajek smażonych na smalcu zamiast kabanosów w zielonej sałatce. Ostatnio zamarzyło mi się spaghetti. Oczywiście w wersji paleo, bo glutenu i zbóż nie tykam, wiem, jak to się dla mnie skończy. Rewolucją żołądkową i ponurym nastrojem, co nie jest tego warte. Makaron można szybko wyczarować z cukinii czy marchewki - przepis znajdziecie [tutaj], albo kupić makaron chiński (z grochu i fasoli mung np. w auchan/tesco za ok 3 zł) lub kupić makaron konjac "diet noodles":
Składniki:
-500g mielonego mięsa u mnie wołowo-wieprzowe
(100% mięso mielone można dostać praktycznie w każdym markecie [tesco, carrefour, auchan, biedronka] a także można poprosić o zmielenie w sklepie mięsnym)
-8 łyżek koncentratu pomidorowego
-2 łyżki octu jabłkowego*
-1/3 szklanki domowego bulionu
-cebula
-papryka
-zioła prowansalskie
-sól himalajska
-cukinia
Cukinie myjemy i obieramy ze skórki. Kroimy specjalnym nożykiem (do kupienia za 3 zł na allegro pod nazwą "julienne" (chyba, że użyjemy makaronu chińskiego lub z natto/innego w stylu paleo np. makaron z batatów). Makaron z cukinii nadaje się do zjedzenia zarówno na surowo jak i duszony/smażony.
Przepis na sos: cebulę wraz z mielonym mięsem i papryką podsmażamy chwilę na maśle klarowanym/smalcu/oleju kokosowym po czym dolewamy bulionu i octu i dusimy do miękkości (aż mięso nie będzie surowe). Pod koniec duszenia dodajemy koncentrat, sól i zioła. Sos jest gotowy! W zależności od upodobań możemy dodać podczas duszenia pomidora, pieczarki, bocznika czy też suszoną słodką papryką w proszku, suszony czosnek czy cebulę.
CZYTAJ DALEJ
Paleo spaghetti
Ostatnio coraz bardziej ciągnie mnie do tłustego mięsa i smażonych potraw. To chyba zbliżająca się zima. Potrzebuję energii. Kupuję coraz więcej boczku i wołowiny zamiast np. drobiu. Coraz więcej u mnie jajek smażonych na smalcu zamiast kabanosów w zielonej sałatce. Ostatnio zamarzyło mi się spaghetti. Oczywiście w wersji paleo, bo glutenu i zbóż nie tykam, wiem, jak to się dla mnie skończy. Rewolucją żołądkową i ponurym nastrojem, co nie jest tego warte. Makaron można szybko wyczarować z cukinii czy marchewki - przepis znajdziecie [tutaj], albo kupić makaron chiński (z grochu i fasoli mung np. w auchan/tesco za ok 3 zł) lub kupić makaron konjac "diet noodles":
Składniki:
-500g mielonego mięsa u mnie wołowo-wieprzowe
(100% mięso mielone można dostać praktycznie w każdym markecie [tesco, carrefour, auchan, biedronka] a także można poprosić o zmielenie w sklepie mięsnym)
-8 łyżek koncentratu pomidorowego
-2 łyżki octu jabłkowego*
-1/3 szklanki domowego bulionu
-cebula
-papryka
-zioła prowansalskie
-sól himalajska
-cukinia
Cukinie myjemy i obieramy ze skórki. Kroimy specjalnym nożykiem (do kupienia za 3 zł na allegro pod nazwą "julienne" (chyba, że użyjemy makaronu chińskiego lub z natto/innego w stylu paleo np. makaron z batatów). Makaron z cukinii nadaje się do zjedzenia zarówno na surowo jak i duszony/smażony.
Przepis na sos: cebulę wraz z mielonym mięsem i papryką podsmażamy chwilę na maśle klarowanym/smalcu/oleju kokosowym po czym dolewamy bulionu i octu i dusimy do miękkości (aż mięso nie będzie surowe). Pod koniec duszenia dodajemy koncentrat, sól i zioła. Sos jest gotowy! W zależności od upodobań możemy dodać podczas duszenia pomidora, pieczarki, bocznika czy też suszoną słodką papryką w proszku, suszony czosnek czy cebulę.
yummi! makaron z cukinii chwilę poddusiłam z suszonym czosnkiem, dodałam sos z mielonego mięsa i pomidorowego koncentratu, a wszystko wyłożyłam na szpinaku (z promocji w tesco oczywiście :D)
poniedziałek, 19 października 2015
CZYTAJ DALEJ
Newsfeed #5
1. Szybki pomysł na niespodziankę dla kogoś bliskiego?
Domowe czekoladki! Wystarczą tylko wiórki kokosowe, masło lub olej kokosowy, kakao i miód/ksylitol/cukier kokosowy. Potrzebujemy także foremek na kostki lodu (lub specjalne na czekoladki i pralinki), ja mam akurat w kształcie serduszek. Wykonanie: 5-10 minut + 15 minut czekania aż stężeją w zamrażarce.
P.S. Moje często wychodzą takie "dziurawe" - muszę popracować nad techniką przelewania masy do foremek

2. Obiad: zmiksowane buraki ugotowane na parze z dodatkiem masła i czosnku + polędwica (wtopiła się w tłum buraków) + świeża roszponka #jemzgarnka

3. Przepis od Paleo dla opornych wypróbowany! 3 lata nie jadłam kotletów mielonych, a jednak można je zjeść bez mąki i jajek. Przepis zmodyfikowałam o dodatek 2 łyżek mąki z topinamburu i kilka pieczarek. Polecam! [link do przepisu]
P.S. zamiast puree z batatów zrobiłam frytki coby nie brudzić blendera i miski

4. Śniadanie: zupa krem z marchewek i boczniaków + kabanosy z konspolu + czosnek ;3

5. I na zakończenie prosty deser: pieczone jabłka i banany z cynamonem i olejem kokosowym

*Wszystkie przepisy, zdjęcia i inspiracje są na bieżąco dodawane na mój fanpage - Alpacasquare:
środa, 14 października 2015
Pizza w 5 min (z patelni)
Kto nie lubi pizzy? :D Można zrobić wersję wegańską, wegetariańską, surową, paleo, z dowolnymi dodatkami - każdy znajdzie coś dla siebie. Na diecie paleo wcale nie tęskniłam za pizzą. Serio. Po prostu znalazłam w Lidlu ekologiczny żółty ser bio, bez laktozy i postanowiłam go przetestować. Za pizzą może i nie tęsknie, ale za żółtym serem i owszem. Szczególnie takim ciepłym, rozpływającym się w ustach. Na pewno nie toleruję laktozy, więc z nabiałem pożegnałam się ponad dwa lata temu - zamiast mleka, twarogu, jogurtu czy kefiru - używam kokosowych zastępników, jednak żółty ser okazał się być niepodrabialny. Ten w lidlu kosztował 6,99 za 6 plasterków. Posiada certyfikat bio. Na opakowaniu napisali, że jest bez laktozy, tak przynajmniej wydedukowałam z niemieckiego znaczka "lactosefrei", a w składzie laktoza....hmmm... zaryzykowałam i pierwsze co mi przyszło do głowy, to pizza. W zasadzie to trochę oszukana, bo to raczej omlet, który szykuję dosyć często, ale przyznajcie szczerze, czy ten omlet ze zdjęcia nie wygląda jak rasowa pizza? Ciekawi przepisu? :)
Składniki:
-3 jajka
-2 łyżki mąki kokosowej
-sól himalajska
-masło klarowane/smalec
-czosnek w proszku
-zioła prowansalskie
-łyżeczka octu jabłkowego
-koncentrat pomidorowy (100%)
Dowolne dodatki, u mnie standardowo ser, szynka i pieczarki:
-4-5 pieczarek
-1/2 cebuli
-szynka eko
-eko żółty ser bez laktozy
Przygotowanie: jajka miksujemy razem z mąką, szczyptą soli i czosnkiem w proszku. Na patelni rozgrzewamy masło/olej i smażymy omlet na najmniejszym ogniu, przykrywając patelnie pokrywką, czekamy aż góra również się zetnie, tak, aby nie trzeba było go przewracać. Omlet przekładamy na talerz. Smarujemy pomidorowym koncentratem wymieszanym z ziołami prowansalskimi i łyżeczką octu jabłkowego. Na patelnię wrzucamy drobno pokrojone pieczarki i cebulę, dusimy do miękkości. Pod koniec duszenia dodajemy pokrojoną w kostkę szynkę i ser i nakładamy na naszą omleto-pizzę. Gotowe!
CZYTAJ DALEJ
Ser bez laktozy i eko szynka (ze sklepu ze zdrową żywnością, bez dodatków).
Ser zakupiony w lidlu (niestety wciąż posiada m.in. kazeinę) i nie jest paleo ;) Cena: 6,99/200g.
Składniki:
-3 jajka
-2 łyżki mąki kokosowej
-sól himalajska
-masło klarowane/smalec
-czosnek w proszku
-zioła prowansalskie
-łyżeczka octu jabłkowego
-koncentrat pomidorowy (100%)
Dowolne dodatki, u mnie standardowo ser, szynka i pieczarki:
-4-5 pieczarek
-1/2 cebuli
-szynka eko
-eko żółty ser bez laktozy
Przygotowanie: jajka miksujemy razem z mąką, szczyptą soli i czosnkiem w proszku. Na patelni rozgrzewamy masło/olej i smażymy omlet na najmniejszym ogniu, przykrywając patelnie pokrywką, czekamy aż góra również się zetnie, tak, aby nie trzeba było go przewracać. Omlet przekładamy na talerz. Smarujemy pomidorowym koncentratem wymieszanym z ziołami prowansalskimi i łyżeczką octu jabłkowego. Na patelnię wrzucamy drobno pokrojone pieczarki i cebulę, dusimy do miękkości. Pod koniec duszenia dodajemy pokrojoną w kostkę szynkę i ser i nakładamy na naszą omleto-pizzę. Gotowe!
Pizza classic. Po prawie 3 latach na diecie paleo stwierdzam, że zawiera zdecydowanie za mało warzyw!
P.S. Dodatki oczywiście dowolne - możecie użyć kawałków ananasa i stworzyć wersję hawajską, dodać oliwek, cukinii, papryki czy zamiast szynki - plastrów łososia. Jeśli chodzi o użytą przeze mnie mąkę do omleta - również możecie użyć tej, którą akurat macie pod ręką.
P.S. Polecam także poprzedni przepis na pizzę: [pizza na cukiniowym spodzie]