piątek, 27 marca 2015

Moje dziwne zwyczaje w kuchni...



 Bardzo lubię spędzać czas w kuchni, jednak pomimo, że jestem raczej życiową perfekcjonistką (muszę wszystkie rzeczy ustawiać prosto, w równych odległościach od siebie, nienawidzę np. jak ktoś ściąga buty i nie ustawia ich symetrycznie... albo jak kosmetyki w łazience stoją otwarte albo tyłem do przodu (najgorzej!) -mam sporo dziwactw... Postanowiłam zrobić takiego posta na luzie, dzisiaj wyjątkowo dużo czasu spędziłam w kuchni i cały dzień śmieję się z siebie..

Co robię takiego dziwnego? Może znajdą się ludzie podobni do mnie! ^^

1. To już na pewno wiecie, bo przyznałam się do tego w [tym] poście - jem z garnka... Oszczędzam na zmywaniu. Rano gotuję sobie w nim wybrane warzywa/mięso, zjadam owe śniadanie, nie myję, tylko wstawiam do lodówki. W okolicach obiadu wyjmuję, znowu coś tam gotuję (ewentualnie tylko odgrzewam), jem i wstawiam z powrotem. Jak wygląda moja kolacja możecie się domyślić ;D

2. Wyrzucam malutkie ząbki czosnku, bo twierdzę, że nie opłaca się ich obierać.

3. Brzydzę się surowych ryb... Nie potrafię dotknąć surowej ryby. Kiedy kupuję np. łososia ktoś za mnie musi go umyć i przełożyć np. do naczynia żaroodpornego, jeśli jestem akurat sama w domu to niestety nie mogę sobie upiec rybki. Na szczęście z innym mięsem nie mam takiego problemu, bo byłabym ...biedna.

4. Kiedy nie mam nic do zjedzenia na szybko, wyjadam oliwki ze słoika.

5. Boję się puszek. Jestem bardzo chaotyczna i nieostrożna i często zdarza mi się czymś skaleczyć, mam sporo blizn na palcach od noża, a także właśnie puszek - przy ich otwieraniu zdarzyło mi się zahaczyć palcem o ostrą krawędź, dlatego teraz obchodzę się z nimi jak z jajkiem. A najchętniej otwieram je poprzez kuchenne rękawice.

6. Co do mojej "chaotyczności", to równie często jak przeciąć palca zdarza mi się poparzyć. Zwykle zapominam, że naczynia, w których gotuję, piekę czy smażę są również gorące....zawsze mam malutką nadzieję, że jednak nie są i poradzę sobie bez rękawicy. Nie wspomnę już, że kiedyś wylałam na siebie garnek wrzątku i musiałam jechać do szpitala z poparzeniem II stopnia.

7. Nigdy nie stosuję takiej temperatury pieczenia, jaka jest zalecana. Zawsze ustawiam "na oko" pomiędzy 170 a 210 stopni i nigdy nie wiem w jakiej dokładnie temperaturze coś piekę. Po prostu na bieżąco sprawdzam, czy moja potrawa jest już gotowa.

8. Zamiast kulturalnie otworzyć opakowanie np. wiórek kokosowych nożyczkami, wbijam w nie nóż w przypadkowym miejscu i robię dziurę. Jest to bardzo niewygodne i niepraktyczne, ale nie dorobiłam się jeszcze nożyczek w kuchni.

9. Po kupieniu nowej rolki ręczników kuchennych używam ich do zmywania każdej najmniejszej plamki. Kiedy się kończą, bardzo je oszczędzam i okazuje się, że taka rolka jest jednak bardzo wydajna. Myślę, że nie tylko ja tak mam i to nie tylko z ręcznikami kuchennymi... ;D

10. Nienawidzę obierać pieczarek. Kocham je jeść i kiedy jestem w sklepie i widzę pieczarki, to nie mogę się powstrzymać, żeby ich nie kupić, mam w głowie sporo pomysłów na ich użycie, jednak wiem, że będę musiała poczekać, aż mama albo ktoś znajomy mi je obierze. Jeśli już na prawdę jestem zmuszona obrać pieczarki, robię to bez użycia noża- palcami, pod bieżąca wodą, bo tym sposobem skórka sama odchodzi, niestety wtedy marnuję sporo wody.

Niestety nic więcej nie przychodzi mi do głowy, ale na pewno coś by się znalazło   ...Miłego wieczoru! :)

P.S....też otwieracie lodówkę kilka razy w ciągu dnia, z nadzieją, że pojawi się tam coś nowego?

11 komentarzy

  1. Świetny post. Ja też mam kilka takich przypadłości, z których nie jestem dumna. Np. kupuję produkty żywnościowe pod wpływem chwili, a w domu stwierdzam, że i tak ich nie zużyję bo najzwyczajniej w świecie nikt tego u nas nie je czy nie pije, wtedy to coś stoi i stoi aż minie mu data ważności i ląduje w koszu. Inna to kosz na śmieci, który stoi na zewnątrz i wiecznie jest otwarty na wypadek, gdybym nagle chciała coś wyrzucić, natomiast mój mąż wiecznie mi go zamyka i strasznie mnie to irytuje. Lubię mieć położone symetrycznie podkładki pod talerze, ale w szufladzie z przyprawami mam okropny chaos i często nie mam pojęcia co jeszcze mam a czego już mi brakuje i zazwyczaj kupuję kolejne opakowanie.
    Lubię też kupować na zapas i za dużo, np, zamiast dwóch pomarańczy ja kupuję pięć, zamiast jednego słoiczka pomidorów ja kupuję dwa i w taki sposób wiecznie coś gdzieś mi zalega...

    To chyba na tyle z tego co na gorąco sobie przypomniałam, ale pocieszam się, że nie jestem jedyna ....

    Pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj nie jesteś jedyna, też miałam podobnie, ale ostatnio mam manie oszczędzania i wykorzystuje wszystko w 100% (no, może 95% ;x), zarówno jeśli chodzi o jedzenie jak i kosmetyki... Pozdrawiam :)!

      Usuń
  2. dobry pomysł na post.
    każdy z nas ma pewnie wiele dziwactw i to nie tylko w kuchni :D
    ja np. nie potrafiłam nigdy dotknąć żadnego surowego mięsa zaczynając od surowych piersi z kurczaka. kiedy jednak zamieszkałam sama nie miałam innego wyjścia - na początku myłam/dotykałam mięso jedynie w woreczku jednorazowym :P jak zamieszkałam z chłopakiem to już nie mam takich obsesji :P
    z puszkami i tym, że naczynia, w których gotuję są gorące (hm..poważnie?!) mam tak samo :P no i jeszcze często zdarzy mi się, że pryska na mnie olej (olaboga!)
    na szczęście dorobiłam się nożyczek w kuchni - wcześniej robiłam to samo, co Ty :D
    nienawidzę pieczarek, grzybów, cebuli, brzoskwiń...- ale bez przesady, skupmy się na pieczarkach -> lubię je obierać :D ! przy większej pieczarkowej imprezie zadzwoń, to poobieram hurtowo haha :)
    miłego popołudnia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też kiedyś nie mogłam dotknąć nawet surowego indyka, ale też w końcu musiałam... i się przemogłam, nie mam już z tym problemu, jednak obawiam się, że do ryb nigdy się nie przekonam... nie mogę nawet na nie patrzeć... ...cieszę się, że są ludzie podobni do mnie! :D haha, z chęcią Cię wykorzystam do pieczarkowej imprezy! :D miłego dnia! :)))

      Usuń
  3. Anita, żaden z punktów nie wygląda mi na perfekcjonizm, raczej na pedantyzm, mam podobnie i wiele osób też się w tym odnajdzie. Pedantyzm, melancholia, niegroźne natręctwa, gdzieś o tym czytałam w jakiejś gazetce, np. wykładowca na uczelni nie mógł rozpocząć zajęć, gdy jeden ze studentów miał krzywo zapięte guziki, ciągle zwracało to jego uwagę i rozpraszało.
    Zatem możesz spać spokojnie :)) bowiem perfekcjonizm to chorobliwe zjawisko zaburzonej percepcji siebie i otoczenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obawiam się, że również mam zaburzoną percepcję siebie i otoczenia.. ale to już sprawy prywatne i myślę, że nie nadają się na tego bloga :D W każdym razie dziękuję za komentarz :)

      Usuń
  4. też cały czas robię krzywdę moim dłoniom, zapominam że to rani, spieszę się i tak jakoś wychodzi ;) ja nie potrafię przestać podjadać w trakcie gotowania potraw jednogarnkowych, więc ta część o jedzeniu z gara to częściowo o mnie (czasami nie mam też cierpliwości na odgrzewanie i jem na zimno połowę, a połowę odgrzewam w tym czasie) :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O to też, często jem zimne, bo nie chce mi się odgrzewać i w trakcie jedzenia myślę, że ciepłe byłoby dużo smaczniejsze, jednak lenistwo wygrywa ;D

      Usuń
    2. wczoraj wpadło mi jeszcze jedno do głowy: oblizuję łyżki/łyżeczki natrętnie :) na detoksie zrobiłam w ten sposób moim kubkom smakowym kawał, bo zawsze oblizywałam po słodkim i z przyzwyczajenia włożyłam łyżeczkę nie myśląc gdzie ją maczałam - musztarda jest pyszna, ale nie z zaskoczenia :D (to samo zrobiłam z chrzanem tartym ostatnio.. ) :D

      Usuń
  5. A ja nigdy nie odbieram pieczarek, mycie wystarczy. Jest jakieś logiczne wytłumaczenie żeby to robić?

    OdpowiedzUsuń

TOP