poniedziałek, 28 września 2015

Newsfeed #4

Co nowego na [Alpacasquare]?


1. Uwielbiam takie infografiki!

 

2. Przepis na: muffiny na podróż w PKP Interncity. -na obiad i kolacje - 2 łyżki mąki koko, 2 łyżki mąki z topinamburu, 2 łyżki mąki z żołędzi, 4 jaja, 1 batat pokrojony w kostkę, przyprawy: sól himalajska i suszony czosnek; 200 stopni, 25 minut; tradycyjnie nie chciało mi się batatów trzeć na tarce i są takie duże "kawały" :D.


3. Chorujesz na niedoczynność tarczycy i wciąż czujesz się źle? Oto kilka pomysłów, co warto sprawdzić, zbadać czy przyjmować, aby poprawić swój komfort życia:

4. Słyszeliście o makaronie, który na 100 g zawiera tylko 6,4 kcal? Pierwszy raz usłyszałam o nim ponad rok temu, ale dopiero kilka dni temu udało mi się na niego trafić, podczas przypadkowych zakupów w Almie (miałam oszczędzać i nic nie kupować, poszłam tyko pooglądać co tam ciekawego mają...a wyszłam z makaron za 8 zł!)
Makaron jest dozwolony na AIP i wystarczy go chwilę podgotować/poddusić czy podsmażyć i jest gotowy do spożycia.
W przeciwieństwie do makaronu np. z cukinii nadaje się do zup np. do rosołu. Pochodzi z Azji, produkowany jest z korzenia rośliny Konnyak, a dokładniej jej błonnika rozpuszczonego w wodzie.

Jedyny minus to cena - w Almie kupiłam go za 7,99 zł.
O innych alternatywach makaronu na diecie paleo napisałam w tym [poście]
Makaron konjac można także zakupić przez internet, np. [tutaj]
Jest przezroczysty. Zjadłam go razem z kabanosami i warzywami.;)


5. I na koniec coś dla tych, co kochają oliwki: 

pasta oliwkowa, cena: 10.99 zł / 320 g

dostępność: Tesco
skład: oliwki Kalamata, woda, sól, oliwa z oliwek Extra Virgin
bez konserwantów, barwników, zbędnych wypełniaczy : )



*Wszystkie przepisy, zdjęcia i inspiracje są na bieżąco dodawane na mój fanpage - Alpacasquare:



CZYTAJ DALEJ
niedziela, 27 września 2015

Muffinki z suszoną morelą


Dzisiaj niedziela, więc czas na deser! Muffinki przygotowałam specjalnie na odwiedziny mamy ;). Bezglutenowe, bez jajek i bez mleka, muffiny w stylu paleo, a jeśli nie użyjecie kakao i karobu, będą nadawały się także na protokole autoimmunologicznym. Jako "nadzienia" użyłam suszonych moreli (bogatych w  beta-karoten, witaminy A, B, C, E oraz żelazo, wapń, fosfor, potas i bor), wybrałam takie bez dodatku substancji konserwujących. Pamiętajcie, że muffiny na słodko mają wysoki indeks glikemiczny i nie są zalecane do jedzenia na co dzień, a raczej od święta. Przewagą paleo muffinek jest fakt, że nie zawierają substancji uzależniających - glutenu, zbóż i nabiału, w których znajdują się glutenomorfiny (w zbożach glutenowych) i kazomorfiny (w nabiale). Banany zastępują jajka, a więc są odpowiednie dla osób, które ich nie tolerują. Co więcej, można na prawdę się nimi najeść, w przeciwieństwie do klasycznych muffinek z mąki pszennej, czy jakiejkolwiek zbożowej, ponieważ zawierają więcej tłuszczu (tego zdrowego, nasyconego, ważnego budulca naszego organizmu), mają niższy indeks glikemiczny i nie mają działania uzależniającego - kiedy jadłam klasyczne zbożowe, pseudo-zdrowe, fit słodycze, wpadałam w ciąg jak narkomanka, nie mogąc się od nich oderwać, dopóki nie zjem wszystkich.

Składniki:
-7 łyżek mąki kokosowej
-4 dojrzałe banany
-woda lub mleko kokosowe
-2-3 łyżki karobu lub kakao (jeśli jesteście na AIP pomińcie lub zastąpcie kawą z cykorii)
-2 łyżki cynamonu
-4 łyżki oleju kokosowego lub masła klarowanego
-150 g suszonych moreli, najlepiej bez konserwantów, oleju i cukru (można dostać na allegro w dużych opakowaniach - bardziej się opłaca)
-szczypta soli himalajskiej

Przygotowanie:
Do mąki kokosowej należy dodać sól, cynamon i karob (lub kakao). Następnie dolewamy wodę (lub mleko kokosowe (można je zrobić samemu z wiórków lub kremu kokosowego), mniej więcej w proporcjach 1:1 (mąka:woda). Do powstałej masy dodajemy olej kokosowy i banany - jeśli użyjecie tych mniej dojrzałych, muffinki będą mniej słodkie, można je wtedy dosłodzić namoczonymi wcześniej suszonymi daktylami (ok 6-7 sztuk), dla mnie słodycz moreli jest wystarczająca. Wszystko dokładnie miksujemy. Na sam koniec dorzucamy drobno pokrojone suszone morele (można zastąpić je każdymi innymi suszonymi owocami, np. rodzynkami czy śliwkami). Pieczemy 25 min w 190 stopniach.



CZYTAJ DALEJ
środa, 23 września 2015

Targi healing diet - już po!



  W ostatnim poście zapraszałam Was na [targi Healing Diet], minęło już kilka dni, a ja mam w końcu czas, by trochę przybliżyć Wam ich tematykę. Targi powstały dzięki Pameli z [Be4U], która tak jak wiele paleo-entuzjastów cierpi na różne choroby, a dieta pomogła jej w polepszeniu samopoczucia i odzyskiwaniu zdrowia. Było mi strasznie miło, kiedy dostałam od niej wiadomość, że zostałam zaproszona do przeprowadzenia warsztatów kulinarnych. Tym bardziej, że zaproszone zostały inne paleo-bloggerki, których jestem wielkim fanem. Niestety nie dane mi było spotkać się ze wszystkimi, ale myślę, że jest to nadrobienia ;) A planujemy poszerzać idee diety paleo, dietoterapii i wiedzy na temat leczenia chorbób tarczycy w Polsce, także okazji chyba nie będzie brakować? ;3

   Warsztaty, które poprowadziłam były pierwszymi w moim życiu. Do tej pory, moje doświadczenie w przemawianiu do publiczności ograniczało się do wygłaszania prezentacji np. na temat syntezy metanolu do mojej 9-osobowej grupy na roku. Także stres był. Nie wspomnę, że jestem cholernie nieśmiała. Ale nie było się czego bać, było świetnie! W końcu to temat, który jest moją pasją, gotuję dzień w dzień, a więc poszło znacznie łatwiej niż podczas studiów ;D Po pewnym czasie cały stres minął, a ja mogłabym mówić i mówić.



    Po targach Healing Diet czuję się zmotywowana do dalszej pracy nad blogiem - miło jest usłyszeć, że komuś pomogłam, przyczyniłam się do zmiany stylu życia, stylu żywienia, zmieniłam czyjś obraz na tematy zdrowotne, zainspirowałam do eksperymentowania w kuchni i zainteresowania się zdrową żywnością, która jak się okazuje wcale nie musi być droga, niesmaczna i trudna w przygotowaniu.

Podczas warsztatów opowiadałam na temat protokołu autoimmunologicznego, co należy wykluczyć, co można włączyć, a w między czasie przygotowywałam twarożek kokosowy, na który przepis znajdziecie [tutaj]. Zaraz po warsztatach odbyła się degustacja (i tu sprawdza się zasada: im bardziej się starasz, tym mniej Ci wychodzi...), przepisy do przygotowanych potraw znajdziecie poniżej:
[muffinki bananowe] - zamiast jajek, użyłam 2 łyżek żelatyny rozpuszczonej we wrzątku


   Jeszcze raz dziękuję wszystkim, którzy do mnie podeszli ♥, hostessom za pomoc i współpracę ♥, Ani za ogólno-pojętą pomoc w przygotowaniach, zwiedzaniu Poznania (macie piękne jezioro-Maltę!), wieczorze spędzonym na mieście i biegnięciu za ostatnim autobusem, organizatorom za świetną organizację, Karolowi i Dawidowi, których spotkałyśmy i którzy również znają paleo, no i klasie z technikum gastronomicznego, która robiła sztuczny tłum :D!

w trakcie przygotowań ^^

P.S. Zapomniałam zabrać ze sobą karty pamięci do aparatu. Pamiętałam o naładowaniu akumulatora, szczelnym zabezpieczeniu aparatu, ale bez karty nic nie zdziałałam. Co prawda poświęciłam się i zakupiłam nową, niestety mimo zapewnień pana z obsługi, nie pasowała do mojego starego Nikona :( Dzięki Ani (która pomogła mi przytaszczyć całe jedzenie pociągiem z Gliwic do Poznania) jest kilka zdjęć z telefonu ;)!!

Do zobaczenia wkrótce na kolejnych paleo-akcjach!
Dajcie znać, czy jesteście zainteresowani :)
CZYTAJ DALEJ
niedziela, 13 września 2015



 Już 18 września w Poznaniu, widzimy się na Targach Healing Diet - na które serdecznie wszystkich zapraszam! Będę dla Was gotować podczas [warsztatów kulinarnych] - oprócz mnie, swoje warsztaty poprowadzą:
Kasia z [cookitlean]
Monika z [paleostrefy]
a także Jowita i Jacek z [smartandfood]
-na prawdę czuję się zaszczycona, że zostałam zaproszona :)

Moje warsztaty odbędą się w piątek, o godzinie 12. Opowiem trochę o mojej diecie, dlaczego akurat paleo, a także pokażę Wam, jak wykonać proste i szybkie potrawy z mąki kokosowej i dlaczego akurat kokos stał się moim ulubionym orzechem! Po warsztatach zapraszam na degustacje wcześniej przygotowanych przeze mnie wcześniej potraw - wszystkie zgodne z protokołem AIP - m.in. bananowe muffiny, pralinki czy kefir kokosowy.


Warsztaty są darmowe, jednak trzeba się wcześniej zapisać - [healingdiet.pl], na każdy warsztat osobno - możecie uczestniczyć we wszystkich, na których chcecie. Pełen harmonogram znajdziecie [tutaj].

Podczas targów, odbędzie się także otwarte forum dietetyki w leczeniu i profilaktyce chorób cywilizacyjnych - również darmowe.


  Oprócz warsztatów i forum, będzie miała miejsce konferencja naukowa pt. "diety autoimmunologiczne, czyli leczenie na poziomie komórkowym" - udział płatny, konieczna rejestracja. 
Prelegentami będą m.in.:
Monika z [tlustezycie.pl]
Paulina i Emilia z [medfood.com.pl]

"Kierowana w szczególności do dietetyków i lekarzy oraz studentów obu dziedzin. 

Najnowsze badania i doniesienia naukowe. Informacje z ostatnich konferencji światowych dot. diety i jej wpływu na rozwój chorób. Przedstawienie wyników badań i statystyk dot. wdrożenia protokołu autoimmunologicznego do leczenia chorób przewlekłych, rokowania. 

Dieta przy RZS, SM, boreliozie, toczniu, chorobach tarczycy, cukrzycy.
Źródła wapnia i białka na protokole autoimmunologicznym.
Zmiany zachodzące w ludzkich komórkach, które nie są w odpowiedni sposób odżywiane i mutacje z tym związane.
Cena konferencji: 500zł/os. 
(200zł studenci - za okazaniem ważnej legitymacji; 400zł/os. w bilecie grupowym)"

więcej info: [healingdiet.pl] 

zapraszam do dołączenia do wydarzenia na facebook'u: [Targi Healing Diet]
a także do polubienia fanpage'a: [Targi Healing Diet] gdzie na bieżąco dodawane są aktualności związane z całym wydarzeniem


CZYTAJ DALEJ
sobota, 12 września 2015

Zioła i przyprawy dozwolone na AIP

  


   Protokół autoimmunologiczny, czyli rygorystyczna wersja diety paleo, zalecana cierpiącym na choroby autoimmunologiczne nakazuje eliminacje wielu przypraw, które mogą stymulować układ odpornościowy- m.in. pieprz, papryczka chilli, papryka słodka, gorczyca, a więc i musztarda, suszone pomidory, ketchup, a także jajka i majonez, do tego curry, wszelkie nasiona, orzechy- to wszystko jest wykluczone. Jak tu jeść smacznie i różnorodnie?
Pozostaje jednak nie taka znowu skromna lista, przypraw i ziół, których możemy używać, aby nadać naszym potrawom oryginalnego smaku. Wiele z nich można dostać w postaci zarówno świeżej jak i suszonej. Dopiero podczas mojej przygody z AIP poznałam wiele ciekawych ziół i przypraw, nauczyłam się doprawiać potrawy. Wcześniej sypałam ile się da curry i myślałam, że moja potrawa jest przyprawiona ;)

Oto lista przypraw, z którymi możemy eksperymentować będąc na AIP (dotyczy formy zarówno suszonej jak i świeżej):

Bazylia
Cebula
Chrzan
Cynamon cejloński/ cassia
Cząber
Czosnek
Estragon
Gałka muszkatołowa
Goździk
Imbir
Kolendra
Koperek
Koper włoski
Kurkuma
Lawenda
Liście laurowe
Majeranek
Melisa
Mięta
Oregano
Pietruszka
Rozmaryn
Rumianek
Szafran
Szałwia
Szczypiorek
Sól morska/ himalajska
Trawa cytrynowa
Trybula
Tymianek
Wanilia

Uważaj na:
Kardamon
Kminek
Anyż
Kozieradka
Ziele angielskie
Jałowiec
*te przyprawy to kwestia sporna wśród paleo AIP entuzjastów


Na co należy zwrócić uwagę?

Przede wszystkim na gotowe mieszanki przypraw, wiele z nich zawiera w swoim składzie cukier, konserwanty, wzmacniacze smaku (glutaminian sodu). Jednak z powodzeniem w sklepach ze zdrową żywnością czy nawet w Rossmannie (przyprawy podlaskie), można znaleźć czyste, gotowe mieszanki do mięs czy zup, trzeba jednak wcześniej sprawdzić ich skład pod względem AIP. Warto też patrzeć na skład soli, tak, właśnie, producenci nawet do soli potrafią coś dodać - sprawdźmy, czy w składzie nie przyplątały się przeciwzbrylacze albo różne formy jodu.

Czym jeszcze możemy doprawiać potrawy na AIP?

-mąka z topinamburu - co prawda nazywa się "mąka" ale ja z powodzeniem posypuje nią warzywa czy mięso, ponieważ odpowiada mi jej lekko orzechowy smak, mąka z topinamburu to nic innego jak sproszkowany słonecznik bulwiasty ;) Jako przyprawy, np. do deserów możemy użyć mąki czy wiórków kokosowych, mąki bananowej.



-suszone i sproszkowane warzywa i owoce - można kupić gotowe suszone i zmielić samemu, lub także samemu je wysuszyć (w piekarniku lub suszarce spożywczej) np. suszone i sproszkowane banany, maliny, jagody, mango, truskawki, grzyby, marchewka, cebula, batat

-ocet jabłkowy - szczególnie ten niepasteryzowany, idealny do sałatek, np. zmiksowany z awokado i oliwą zastępuje dressing

-twórz własne, domowe mieszanki przypraw
np. domowe curry:
1/2 łyżki suszonego czosnku
1/2 łyżki suszonej cebuli
1/2 łyżki kurkumy
łyżeczka kolendry
łyżeczka bazylii
łyżeczka koperku
łyżeczka cynamonu
łyżeczka suszonego imbiru
łyżeczka sproszkowanych goździków

paleo AIP: [majonez 1] [majonez 2] (ang)

-twórz sosy na bazie warzyw - np. na bazie zmiksowanego, ugotowanego kalafiora i pieczarek (lub innych grzybów), dodając do niego suszonych, namoczonych grzybów i ząbku czosnku - wystarczy wszystko ze sobą zmiksować, doprawić solą himalajską by otrzymać pyszny sos grzybowy, więcej przepisów na paleo AIP dressingi, dipy czy sosy znajdziecie [tutaj] (ang)

P.S. Nie jestem ekspertem, jeśli masz jakieś wątpliwości lub nie zgadzasz się z powyższa listą -  napisz! Chętnie się czegoś dowiem lub podyskutuję :)


CZYTAJ DALEJ
środa, 9 września 2015

Newsfeed #3

Co nowego na [Alpacasquare]?


1. W biedrze promocja na szynkę parmeńską (wieprzowa, surowa, dojrzewająca), skład: mięso wieprzowe, sól, cena: 7,69 zł

2. Niedziela to czas przygotowywania jedzenia na kolejny tydzień - o ile w wakacje mogłam sobie pozwolić na przygotowywanie wszystkiego na bieżąco, to teraz znów nie mam na to czasu. Włączam sobie YouTube i słucham wykładów np. tych od [najlepszej polskiej dietetyczki - Iwony Wierzbickiej] i biorę się za mycie, obieranie, krojenie... i sprawia mi to przyjemność. Wszystko przygotowuję w domu rodzinnym, bo lubię mieć kuchnię tylko dla siebie, następnie pakuje w pudełka i zabieram do Gliwic, gdzie tylko na bieżąco odgrzewam (lub jem w temperaturze pokojowej, jeśli nie zapomnę wyjąć z lodówki :D) i dodaję świeżych ziół, świeżych warzyw/owoców, a także kiszone ogórki, buraki lub rzodkiewki. Zdjęcia są słabej jakości, bo robione telefonem, więc jedzenie nie wygląda zbyt apetycznie (np. taki pasztet ;DDD), następnym razem zrobię aparatem i postaram się wrzucić przy okazji posta na bloga, udowadniając, że będąc na diecie paleo wcale nie trzeba spędzać dużo czasu w kuchni. Na zdjęciu od lewej: duszone warzywa w rosole: bataty, cukinia, pomidory, czosnek, cebula, marchew, kalafior, brokuł, zioła prowansalskie, kurkuma, suszona włoszczyzna; obok kolejno: burgery wołowe, kiełbaski z auchan, na dole: pasztet z wątróbki, indyk na parze i rosół (zawsze zdążę połowę zjeść, zanim wyjadę...). Zapomniałam sfotografować ugotowanych na zapas jajek.


3. W auchan woda kokosowa - 14,99 zł za 1l. Cena przeciętna, ale przynajmniej nie zawiera kwasu askorbinowego i jest bardzo smaczna. Oczywiście nic nie zastąpi tej ze świeżego kokosa, ale w Polsce trudno jest takiego dostać. Więcej o właściwościach wody kokosowej przeczytacie [tutaj]


4. Słyszeliście o makaronie chińskim? Jeśli tylko tolerujecie fasole mung to warto spróbować.To makaron bezglutenowy, do tej pory spotkałam jego dwie wersje: z samej fasoli mung i z dodatkiem grochu. Za 100g zapłaciłam 2,55 zł w sklepie ze zdrową żywnością, można go także dostać w Kuchniach Świata i w większych marketach np. Carrefour czy Auchan na dziale z kuchnią azjatycką. Ten z fasoli wystarczy zalać wrzątkiem, a ten z dodatkiem grochu trzeba chwilę podgotować. Jest to jednak produkt przetworzony, więc nie powinien stanowić podstawy diety, jednak jeśli ktoś tak jak ja, tęskni za spaghetti, to polecam. :D


5. Przepis na szybką paleo "owsiankę" czyli 2 małe, dojrzałe banany, domowe mleko kokosowe, płatki kokosowe, skórka pomarańczowa, łyżka mąki kokosowej + kawa z cykorii i cynamon jako przyprawy :)



*Wszystkie przepisy, zdjęcia i inspiracje są na bieżąco dodawane na mój fanpage - Alpacasquare:



CZYTAJ DALEJ
piątek, 4 września 2015

Eurotrip - podróż życia - cz. 2

   W [pierwszej części] relacji z eurotripu, dotarłam do Lagos w Portugalii, w której spędziłam 7 dni (choć wciąż w to nie wierzę, dla mnie minęło jakieś 24 godziny)

 
   Jeszcze przed wyjazdem zastanawiałam się, co ja będę robić przez 7 dni w typowym, turystycznym miasteczku w Portugalii - leżeć na plaży? Martwiłam się, że będę się nudzić, bo nie lubię ani leżeć w jednym miejscu dłużej niż 5 min, ani też opalać się, czytać książek, czy gazet... uwielbiam spędzać czas aktywnie, np. w wodzie, ale ocean, jeśli chodzi o temperaturę, porównywalny był do Bałtyku, czyli na tyle ciepły, aby do niego wejść, a po chwili szybko wyjść. Co więcej, mam totalną fobię jeśli chodzi o ryby, a wiadomo, w oceanie trochę tego pływa, także, kiedy pierwszy raz ujrzałam ruszające się życie większe niż 3 cm, bałam się w nim ponownie zanurzyć. Na szczęście, jak się okazało, atrakcji nie brakowało - można było m.in. iść na motorówkę, kajaki, odwiedzić groty, spacerować piękną plażą, odkrywać nowe miejsca, nawet czas spędzony w apartamencie był świetny. Trafiłam na odpowiednich ludzi, tak samo dzikich jak ja ;D

   Pogoda bardzo mnie zaskoczyła - spodziewałam się ciężkich upałów, zabrałam same letnie bluzki, spodenki i sukienki, a jednak było dosyć chłodno - wieczorami przydałaby mi się ramoneska, o której nawet nie śniłam, żeby ją ze sobą zabierać. Był to zdecydowanie plus, bo za wysokimi temperaturami nie przepadam. Zrozumiałam w końcu, co przeżywała moja znajoma Portugalka, która nie potrafiła znieść 30 stopni w PL, a przygotowywała się na max 20. Klimat był zdecydowanie inny, a wysoka temperatura zupełnie inaczej odczuwalna.


   Oprócz spędzania czasu w Lagos, mieliśmy możliwość wyboru wycieczek fakultatywnych - wybrałam Lizbonę i przylądek św. Wincentego (najbardziej wysunięta na zachód część Europy, w średniowieczu uznawana za "koniec świata"). Lizbona zaskoczyła mnie jeszcze bardziej niż Madryt czy Amsterdam - wąskie uliczki, ciekawa architektura + pierwszy raz spróbowałam tam owoców morza - m.in. ośmiornicy ♥.


 Pierwsza wycieczka fakultatywna z Portugalii - Sagres (portugalska wieś na samym południu) i przylądek św.Wincentego (Cabo de São Vicente) 

Przerost zdjęć nad treścią ;D!

Kolejna wycieczka to stolica Portugalii, Lizbona:


   Jedną z rzeczy, które pokochałam w Hiszpanii i Portugalii to ...palmy. Są tak egzotyczne i ...pozytywne!
W Lizbonie, zdecydowana większość grupy pierwsze kroki skierowała do oceanarium, jednak mając fobię przed wszystkim co pływa, wolałam poczekać na zewnątrz -na szczęście, cena odstraszyła moich znajomych i udaliśmy się w tym czasie na kolejkę liniową do dzielnicy Oriente (nowsza cześć Lizbony, która w 1998 gościła światową wystawę Expo).


zwiedzamy Lizbonę


 Piękne, malownicze budynki i mnóstwo kotów ^^


   Restauracja w Lizbonie i Cataplana de Peixe - czyli owoce morza duszone w specjalnym garnku wraz ziemniakami, wybrałam tą potrawę, bo nie zawierała żadnych sosów i dodatków. Spróbowałam także ośmiornicy, jej smak był bardzo delikatny, a nie powiem, spodziewałam się czegoś bardziej "rybnego".

   7 dnia, opuściliśmy Lagos i wyruszyliśmy do Barcelony, gdzie znaleźliśmy się o ...6 rano, bo tak nam się akurat dojechało. Dodatkowo, wraz ze znajomymi, zdążyliśmy się zgubić, wyszliśmy w zupełnie innym miejscu (pod stadionem FC Barcelona swoją drogą ♥, nie żebym była fanką piłki nożnej, ale zawsze chciałam to zobaczyć), niż czekała na nas reszta grupy, aż w końcu musieliśmy wziąć taksówkę... Przeżycia niezapomniane ;D;*

W prawym górnym rogu - Sagrada Familia, czyli Świątynia Świętej Rodziny, projektu Antoniego Gaudiego.


   W Barcelonie zamówiłam sałatkę z oliwkami, tuńczykiem, pomidorem, cebulą i jajkiem. Nic specjalnego, ale nie lubię ryzykować zatruciem na takim wyjeździe i zamawiać coś bardziej ekstra. Szczególnie, jeśli nie mogę dogadać się z obsługą nawet w j. angielskim (ah ta Hiszpania).

   Z Barcelony, pojechaliśmy do Cannes (mieszczące się na Lazurowym Wybrzeżu we Francji), gdzie czekał na nas nocleg, niestety dotarliśmy tam późno w nocy, a rano nie było dużo czasu, aby pozwiedzać, widocznie nie jest mi dane stanąć na czerwonym dywanie. Zdążyłam kupić banana i szynkę na śniadanie i zobaczyć plażę ;D:

 plaża w Cannes i widok na Lazurowe Wybrzeże, już w drodze powrotnej 

Z Cannes wyruszyliśmy przez Włochy, Austrię do Polski. Autokar główny zatrzymywał się m.in. we Wrocławiu, a stamtąd Polskim Busem wróciliśmy do Kato...
Pozdrowienia dla wszystkich z obozu!
CZYTAJ DALEJ
wtorek, 1 września 2015

Eurotrip - podróż życia - cz. 1


             Algarve, Lagos, Portugalia. Algarve to rejon znajdujący się na południu Portugalii, pełen pięknych                              plaż położonych nad oceanem atlantyckim. 7 dni spędziliśmy w mieście Lagos.

    Przed Wami kolejny lifestyle'owy wpis (tłumaczący jednocześnie sporą przerwę na blogu), choć myślę, że jednak zahacza o tematykę mojego bloga - mam nadzieję, że chociaż trochę kogoś zainspiruję i pokażę, że Hashimoto i niedoczynność tarczycy to nie tylko depresja, nadwaga, senność, zmęczenie i niechęć do życia. Dla mnie to odkrywanie życia na nowo, doceniane go jeszcze bardziej, przeżywanie intensywniej, znalezienie pasji, motywacja do realizacji marzeń. Podróże stały się zdecydowanie jedną z nich. Przy okazji zapraszam do zapoznania się z relacją z wycieczki po krajach beneluxu - [link], ahh no i mam jeszcze do napisania post o Kopenhadze, w której byłam w ...maju! Ale nic straconego, pisanie o podróżach sprawia mi sporo radości, prędzej czy później, who cares. :D

Na podróż zabrałam ze sobą chipsy kokosowe, bananowe, morwę białą, miechunkę, makaron z fasoli mung, olej kokosowy, zestaw przyprawy, surowy imbir.

     Jeśli śledzicie mojego [fanpage'a] to wiecie, że 9 sierpnia wyjechałam na wakacje, a raczej obóz studencki pt. "eurotrip" do Portugalii. Podczas drogi do Lagos, zwiedziliśmy praktycznie całą zachodnią Europę, podróż odbyła się autokarem, zwiedziliśmy Amsterdam, Paryż, Madryt, a w drodze powrotnej odwiedziliśmy Barcelonę i Cannes.
Jestem pewna, że nie starczy mi posta na opisanie wszystkiego, postaram się streszczać, choć podobno i tak jestem rzeczowa i konkretna, to tym razem miejsc, osób, wrażeń i przeżyć jest tyle, że nie dam rady ich nawet zatrzymać na dłużej w pamięci, mam totalny mindfuck, jedynie zdjęcia mnie ratują (a w sumie mam ich ponad 3 000, woah). Wszystko działo się tak szybko, myślami wciąż jestem w Lagos.. czy tam Bon Vivant ]:->

   Okej, no to od początku:
Na obóz pojechałam całkowicie sama, nie znałam nikogo. Nikt z moich znajomych za bardzo nie chciał jechać, znalazłam opis w internecie na stronie [strudent travel], opinie były różne, ale wiadomo, że w internecie łatwiej hejtować niż doceniać, opis wycieczki całkiem atrakcyjny, co prawda w Amsterdamie i Paryżu byłam już wcześniej, jednak dalszy opis podróży tylko mnie zachęcił. Zapisałam się i starałam się nie myśleć o tym, co będzie, a przede wszystkim co będą jadła (gluten & lactose free, a szczególnie paleo diet jednak trochę ogranicza), jak będę spała (spędziliśmy kilka nocy w autokarze), i.. jak jak umyję włosy? zrobię makijaż? Hello, jestem kobietą.... no i kogo poznam, z kim będę w apartamencie? Po prostu pełen spontan, czyli tak jak lubię ;D

   Wyjechaliśmy z Polski ok. północy, autokarem głównym z Wrocławia. W autokarze z Katowic do Wro poznałam wspaniałych ludzi ze Śląska, także wszelkie obawy o towarzystwo od razu ustąpiły (pozdrawiam dziczyznę), bo nie powiem, przed wyjazdem miałam chwile (dłuższą, nawet taką hmmm kilkudniową) wątpliwości... ;P Pierwszą noc spędziliśmy w autokarze. Dosyć szybko przysnęłam, obudziłam się na chwilę w Niemczech, a potem w:

 
   Amsterdamie, w którym już byłam, o czym wspominałam [tutaj]. Kocham to miasto (chociaż bardziej polubiłam Lizbonę ;D), od lutego nic się nie zmieniło- rowery jak stały tak stają, wręcz się rozmnożyły, piękne kamieniczki również. Niestety spędziliśmy w nim jakieś 3h, bo mieliśmy małe opóźnienie. Odłączliśmy się od pilota i postanowiłam znajomych oprowadzić sama (a z moją orientacją w terenie to był niemały sukces). W Amsterdamie (oprócz pocztówek oczywiście) kupiłam sobie moją ulubioną wodę kokosową:


   Następnie dojechaliśmy gdzieś pod Paryż, gdzie nocowaliśmy i można było się umyć i wyspać w łóżku, oh wow ;D Zasnęłam w 5 min...

   Rano dojechaliśmy spod hotelu praktycznie pod samą wieże Eiffela. Jak wspomniałam, Paryż zdążyłam już kiedyś odwiedzić, hmm ...jakieś 8 lat temu, czyli kawałek czasu, kiedy jeszcze byłam w gimnazjum i chodziłam do klasy frankofońskiej, z rozszerzonym j. francuskim. Tu spędziliśmy prawie cały dzień, niestety panował upał, jednak tak bardzo kocham duże miasta, że niespecjalnie mi to przeszkadzało, szczególnie, że miałam okazję porozmawiać po francusku. ;3

   Z Francji jechaliśmy prosto do Madrytu, znowu śpiąc w autokarze...


   Madryt- kolejny punkt eurotripu, przyznaję, od dawna chciałam zobaczyć Hiszpanię. Mam tam sporo znajomych, których poznałam podczas ich pobytu w Polsce na Erazmusie (program wymiany studenckiej). Kiedy przejechaliśmy przez granicę, krajobraz znacznie się zmienił, a ja uwielbiam egzotykę ;3 Co prawda byłam uprzedzona przez hiszpańskich znajomych - tu nikt nie mówi po angielsku, nawet w stolicy, to jednak trochę mnie zszokowało, kiedy kelner nie wiedział co to jest "bill" (czyli rachunek) ani "money" (pieniądze) dopiero zareagował na "euro" i mogliśmy zapłacić. A zamówiłam sobie tietar salad:

czyli pomidor, sałata, szparagi, oliwki, tuńczyk i jajko ;)

   Późniejszym wieczorem, po wspólnym pikniku, i opuszczeniu Madrytu, ruszyliśmy już do Portugalii, do naszego hotelu docelowego, Iberlagos, śpiąc oczywiście w autokarze - ale trafiając na fajnych ludzi nie można się nudzić ;>! Rano dojechaliśmy do Lagos:


   Lagos to miasto, w którym zostaliśmy na 7 dni, mieszkając w 5-6 osobowych apartamentach, także był dostęp do kuchni ♥ Mogłam gotować! ;D Co prawda, nawet nie miałam na to czasu, bo wolałam czas spędzać na basenie czy plaży, żywiłam się jajecznicą, szynką parmeńską, warzywami i owocami, czyli nie odstępując od paleo. Po przyjeździe mieliśmy trochę czasu zanim nas zakwaterowali (to nie jest mój pierwszy obóz, chociaż miałam parę lat przerwy, to z doświadczenia wiem, że z tym zawsze są problemy), zostawiliśmy więc walizki w hotelu i ruszyliśmy nad ocean.
   Pierwsze wrażenie, oohhh wow, serio? Myślałam, że zaraz obudzę się z powrotem w autokarze, ale przez najbliższe 7 dni nie udało mi się obudzić, więc chyba jednak to na prawdę tak wyglądało. No i chyba nie dałabym rady zrobić zdjęć mojemu snu (swoją drogą to musi być ciekawa opcja)... Taa, to moje pierwsze wakacje za granicą ;) Co działo się w Portugalii? O tym w części 2!

   No, standardowo, wyszło więcej zdjęć niż tekstu, ale myślę, że podczas podróży są bardziej wymowne, a ja też specjalnie nie lubię się produkować, aczkolwiek jeśli macie jakieś pytania- śmiało piszcie - już wkrótce - część 2 [link]!




CZYTAJ DALEJ
TOP